Kulig za pociągiem
Cudze chwalicie swego nie znacie…
Zazwyczaj prezentujemy wam „popisy” ludzi zza granicy. Tym razem przyszła kolej na naszych śmiałków dla których przeciągająca się w nieskończoność zima wcale niestraszna. Ba, nawet się cieszą dużą ilością śniegu.
Kulig to nic innego jak kupa dobrej zabawy. Sanki czy narty, potem trochę wódy i biesiadowanie przy grillu. No dobra, ale żeby te sanie czy narty jechały potrzebny jest traktor bądź koń. A co w sytuacji, kiedy w pobliżu nie ma ani jednego ani drugiego? Wtedy, szukamy torowiska! Czekamy na pociąg i ... jedziemy. To proste. Jedna osoba mocuje linę na ostatnim wagoniku kolejki, druga się do niej przywiązuje i kulig gotowy! Tak właśnie zrobiło kilku śmiałków znad Wisły. Chapeau bas Panowie!
Lubimy ostrą zabawę. Lubimy adrenalinę. Jednak tego rodzaju kuligu nie polecamy.