Lewandowski podsumował aferę z 30 milionami. Stwierdził, że piłkarze nawet nie chcieli tych pieniędzy

Robert Lewandowski udzielił wywiadu dziennikarzom Przeglądu Sportowego, w którym skomentował głośną aferę dotyczącą premii dla piłkarzy naszej reprezentacji po wyjściu z grupy. Stwierdził, że cały szum to tylko medialny bełkot, który miał podzielić Polaków.

Nasz napastnik powiedział, że rozmowa z premierem miała miejsce dosłownie przed momentem wyjazdu z hotelu na lotnisko i nikt nie traktował tego poważnie. 

"Nigdy nie było żadnej rozmowy, skąd by ta premia miała być, z jakich środków. Dla nas to były takie trochę wirtualne pieniądze. My niczego nie oczekiwaliśmy, niczego nigdy się nie domagaliśmy i też nie wyciągnęliśmy rąk po publiczne pieniądze. Jest oczywiste, że lepiej, aby w ogóle tego tematu nie było, bo nie jechaliśmy na mundial dla pieniędzy, chcę to jasno powiedzieć. My traktujemy piłkę nożną i reprezentację przede wszystkim jako dumę" – poinformował. 

Dodał także, że pojawiło się wiele nieprawdziwych słów w związku z tym tematem. " Słyszałem wiele nieprawdziwych informacji na ten temat. Chcę więc jasno powiedzieć, że nie było żadnego sporu w reprezentacji między nami a sztabem czy trenerem. Zostaliśmy poproszeni, jako rada drużyny, żeby stworzyć nowy procentowy system podziału tej ewentualnej premii między zawodnikami. Uznaliśmy między sobą, że ten system solidarnie powinien też obejmować zawodników rezerwowych. Wiedzieliśmy jednocześnie, jak wspomniałem wcześniej, że mówimy o wirtualnych pieniądzach i nie podchodziliśmy do tego zbyt serio. To nawet nie zostało nigdzie spisane, a cała rozmowa o podziale premii trwała pięć minut" – stwierdził Lewandowski.

Nikt nie brał obietnic premiera na poważnie? Kilka razy słyszeliśmy już te słowa, tylko padały z różnych ust. "W imieniu drużyny jako kapitan poszedłem do trenera przekazać nasze ustalenia, a trener przyjął je do wiadomości. Nikt z nas nie wiedział, czy te pieniądze będą, na jakich zasadach i skąd. I tak naprawdę nie chcieliśmy o tym myśleć i rozmawiać w trakcie turnieju, więc szybko chcieliśmy zamknąć ten temat i skupić się na tym, co dla nas jest najważniejsze. I cała historia tej premii tak naprawdę w tych paru minutach się zamknęła" – mówił.

W rozmowie z Bartoszem Węglarczykiem przyznał także, że całą sprawa stała się pretekstem do rozpętania wojny polsko–polskiej, w której jest dużo polityki i sporów, także wokół PZPN–u i przeciwników Czesława Michniewicza. Powiedział, że to piłkarze i kibice są ofiarami tej sytuacji, a każda wypowiedź jest wykorzystywana, przekręcana i dopasowywana do tezy, którą wymyślili przeciwnicy reprezentacji. 

"Rozmawiali o większym wsparciu dla polskiej piłki nożnej, ale jednocześnie premier faktycznie wskazał, że warunkiem takiego dodatkowego wsparcia jest awans z grupy MŚ. Chcemy wesprzeć polską piłkę nożną w taki sposób, żeby powstał specjalny fundusz, który będzie zajmował się, co ważne, rozwojem, szkoleniem dzieci, które grają w piłkę nożną, budową nowej infrastruktury, nowymi technologiami w sporcie, kwestiami rozwoju polskiej reprezentacji" – to oficjalne stanowisko kapitana naszej reprezentacji. 

Nikt wam tyle nie da, ile ja wam naobiecam? Sprawa nie wzięła się znikąd, a w międzyczasie pojawiło się wiele nieprzyjemnych momentów. Skoro piłkarze w ogóle nie chcą tych pieniędzy i nie traktowali sprawy poważnie, my chętnie przygarniemy 30 baniek. A skoro premier tak chętnie mówi o dużych kwotach, to pozwolimy sobie nie co podkręcić sprawę, zarzucając kultowym tekstem: "Gdzie jest ku*wa moje 300 baniek?".


Dodał(a): Konrad Klimkiewicz / instagram.com Piątek 09.12.2022