Napęd piłkarza

Zbigniew Boniek, legenda polskiego futbolu, zdradza nam, czemu uważa, że seks i piwo pomagają w rozwoju piłkarskiego talentu.
Zbigniew Boniek

kozaczek.pl
CKM: Mecz w telewizji, kanapa, kapcie, chipsy i oczywiście piwo w dłoni. Lubi pan pokibicować w taki sposób?

Zbigniew Boniek: Tak, choć oczywiście wolę oglądać futbol na żywo. Wśród krzyków, śpiewów, a nawet przekleństw.
Przecież mecz to nie msza święta, musi być przyjemnie, głośno i wesoło.

CKM: Znaczna część kibiców narzeka, że na stadionach nie napiją się piwa...

Zbigniew Boniek: Cóż, takie są przepisy. Ja osobiście nie potrzebuję alkoholu, by poczuć piłkarskie emocje. Ale rozumiem, że ludziom piwo mocno kojarzy się z oglądaniem piłki i będzie im go brakować.

CKM: Alkohol i piłkarze – za czasów pańskiej kariery trenerzy podchodzili do tego tematu bardziej liberalnie?


Zbigniew Boniek: Zacznijmy od tego, że są dyscypliny (np. bieganie), w których profesjonalista naprawdę musi być idealną maszyną, która przez 24 godziny na dobę podporządkowuje życie karierze.  Ale w piłce nie jest to potrzebne. Pamiętam, że jeśli ja po meczu nie wypiłem jednego piwa, czułem się po prostu źle. Ten napój w rozsądnej ilości świetnie odpręża i nawadnia zmęczony organizm.

CKM: Jednak wielu polskich piłkarzy nie kończy na jednym...

Zbigniew Boniek: Racja – wiemy, że wielu ludzi w naszej lidze lubi przesadzać z alkoholem (tzn. mają syndrom ogrodnika). Dlatego trenerzy desperacko i przesadnie starają się kontrolować dostęp zawodników do procentów. Jednak to polska specyfika – takich rzeczy nie spotka się np. we Włoszech. Tam piłkarz normalnie zamawia do obiadu piwo albo wino i nikt się nie czepia. Po prostu trenerzy wiedzą, że sportowiec jest profesjonalistą, umie sobie powiedzieć „stop” i się nie schleje.

CKM: Tak samo niektórzy trenerzy kontrolują życie seksualne zawodników.

Zbigniew Boniek: I tutaj znów mamy do czynienia z nadgorliwością. Przecież seks jest dla piłkarzy, tak samo jak dla wszystkich ludzi, wręcz wskazany – jeśli taki chłopak żyje w celibacie, po prostu nie skupi się odpowiednio na sporcie. Stosunek z żoną albo narzeczoną bankowo nie zaszkodzi formie. Inna sprawa, gdy ktoś przed ważnym meczem myśli tylko o tym, aby sobie „pyknąć”. Problem pojawia się, gdy piłkarz imprezowicz wyruszy na wieczorny podryw. By coś zaliczyć, musi poszaleć na jakiejś dyskotece, pouwodzić, położyć się dopiero o piątej nad ranem. I następnego dnia rzeczywiście będzie słaby na boisku. Dlatego trenerzy nie powinni zabraniać seksu w ogóle, lecz skupić się raczej na tych zawodnikach, których hobby są przygodne sekscesy.

CKM: Pańska firma buduje farmy wiatrowe,  źródła ekologicznej energii.Trzymając się tematu walki z wiatrakami – zostanie pan prezesem PZPN–u?

Zbigniew Boniek: Na tym etapie życia zdecydowanie bardziej kręci jednak walka z prawdziwymi ekologicznymi wiatrakami. Widzi pan, wszyscy mówią o odnowie polskiej piłki. Są w niej rzeczy do uratowania, lecz wiele jest do zmiany. Moim zdaniem jedyny skuteczny sposób zrobienia porządków w PZPN–ie to nie metoda małych kroków, a „opcja amerykańska”, czyli rozpoczęcie niemal wszystkiego od nowa. Nie można tego dokonać przy pomocy tych samych ludzi, a jakoś nikt nie chce zrobić kroku wstecz. Dziś jest mi przyjemnie, gdy, idąc ulicą, spotykam kibiców tej czy tamtej drużyny i jestem przez nich lubiany; możemy sobie pogadać, pośmiać się. Natomiast gdybym zaczął prezesować w tak skompromitowanej instytucji, jak PZPN, ta sympatia by się skończyła. Po co mi to?

CKM: Na zakończenie pytanie o nasze szanse podczas mistrzostw. Obiecuję, że podzielę się z panem połową wygranej w zakładach bukmacherskich.

Zbigniew Boniek: Hm, moje nastawienie do polskiej piłki zależy od dnia. Jeśli mam gorszy humor, myślę racjonalnie i boję się, że tylko się wygłupimy. Ale są też dni, gdy jestem hurraoptymistą i wierzę w nasze szanse: „Co, my nie wyjdziemy z grupy?”. Ja naprawdę mocno liczę na szczęśliwą rękę Franka Smudy.

CKM: Czyli Zbigniew Boniek mówi czytelnikom CKM, że łatwo nie będzie, ale nie będzie również źle!

Nasz bohater urodził się w 1956 r. Karierę juniorską rozpoczął w Zawiszy Bydgoszcz, by po latach stać się gwiazdą Widzewa Łódź i włoskiego Juventusu oraz AS Romy (w której to zakończył wielką karierę w 1988 r.) „Zibi” zaliczył 80 występów w reprezentacji narodowej, zdobywając 24 bramki. Był także selekcjonerem polskiej reprezentacji. Wpisany na FIFA 100, czyli listę najwybitniejszych piłkarzy w historii.


Dodał(a): Michał Jośko Czwartek 14.06.2012