Pociąg zwany zapieprzaniem

Baby mówią, że prawdziwy mężczyzna w życiu powinien wybudować dom, spłodzić syna i zasadzić drzewo. A rollercoaster gdzie ?! Się pytamy !

rollercoaster

  Sex, Sesje i Męski Styl - uaktywnij się na naszym Fan Page'u

Support
- Czujesz to? – pyta mnie kolega, z którym stoję przed wejściem do jednego z amerykańskich parków rozrywki mianowicie Six Flags. - O, kur... będzie zabawa - odpowiadam przez zęby, w których tli się mocna czerwona emka, o wiele smaczniejsza i mocniejsza niż te znad Wisły. Przede mną ogromny park, z kupą żelastwa, która jak się później okaże sprawi, że dzisiejszego dnia długo nie zapomnę.

Spośród wielu karuzel, zjeżdżalni, wyrzutni w oczy najbardziej rzuca się Superman - potężny rollercoaster, który na oko jest trzykrotnie wyższy od czubka najwyższego spośród parkowych drzew. Te są wielkości naszej Topoli. Kończąc czerwonką emkę zapijając amerykańskim Budweiserem, który kompletnie mi nie smakuje, opracowujemy plan działań. – Na Supermena pójdziemy na końcu, najpierw pora na grę wstępną - mówi ziomal puszczając mi oczko. W środku nie wolno pić alkoholu, więc dopijamy, co mamy przed wejściem. Nie dość, że ta malutka puszeczka Budweisera smakuje jak woda z mydłem i kompletnie nie kopie - zastanawiam się jak Jankesi mogli z tego zrobić jeszcze wersję light. Jednak to nie czas i pora na tego typu przemyślenia. Opłacając "fullkę" wchodzimy! Wokół nas tony żelastwa oraz sporo całkiem przyjemnych Afroamerykanek i Portorykanek. Wodzimy wzrokiem za jedną z nich. Poszła się zmoczyć, idziemy za nią. Tak oto, chcąc nie chcąc dochodzimy do pierwszej zjeżdżalni. Wsiadamy do wyskrobanej z drzewa łódki. Pod nami silny strumień wody, dzięki czemu płyniemy. Po nabraniu odpowiedniej prędkości pora na spadek terenu … Po kilku sekundach jazdy, hamujemy cali mokrzy w wodzie. Mimo tego, że coś chwilowo sparaliżowało moje mięśnie grzbietu, mam ochotę na więcej, znacznie więcej. Idziemy dalej, mijamy mało nas interesujące tunele strachu. Bo czy może być coś straszniejszego niż widok otyłych Amerykanek, których jest tu mnóstwo? Nie!

Sonda

Twoją ulubioną rozrywką jest?



Z butów wyrywa 
- Uwal dupę i siedź - krzyczy kumpel. Uwalam, siadam, opinam się pasami i jeb coś z niesamowitą prędkością podrywa mnie do góry. Wiszę kilkadziesiąt metrów nad ziemią, przede mną niesamowity widok. Zapominam o wszystkim, niech ta chwila trwa. Nagle, z tą samą niesamowitą prędkością spadam, zatrzymując się metr nad ziemią. Góra – dół, tak trzykrotnie, co liczę dopiero po zejściu z „windy”, wkładając buta, który spadł mi podczas podniebnych wojaży. Z wrażenia albo z wypitego wcześniej niedobrego piwa ssie nas w żołądkach. Korzystamy z budki znajdującej się nieopodal. Pięć baksów za kawałek racucha oblanego czymś, co w założeniu miało być sosem pomidorowym to zdecydowanie za dużo. Przyjechaliśmy jednak szaleć, więc nikt nie myśli o tym, że w Polsce za 15 zeta można zrobić zakupy w osiedlowej Biedronie.

Mokra frajda
Sztuczna plaża, wokół niej kilka, basenów, zjeżdżalni a nawet palm no i w końcu zgrabne dziewczyny w bikini. Żyć nie umierać. Czekając na wieży do największej z tutejszych zjeżdżalni, słyszę, że z powodu nieodpowiednich szortów nie zjadę. - Czy Ciebie tłuściochu nie powaliło – pytam po polsku, ten z wielkim uśmiechem na twarze każe mi "spierdalać", dosłownie „ piedałaj” słyszę. Po zamianie szortów w końcu mam pozwolenie. Zjeżdżalnia jest wysoka, długa, karbowana i nie jak to zazwyczaj bywa pozakręcana, lecz prosta, co pozwala zjeżdżać na niej z ogromną prędkością. Nogami do przodu, z rękami za głową, zadkiem do plastiku powoli osuwam się w dół. Ogromna prędkość oraz wąska rynna dostarcza wiele adrenaliny. Sam ślizg trwa kilkanaście sekund, kończy się kąpielą w wielkim basenie. Tego mi trzeba było!

Batmani wzwód
Nagle słychać pisk i przerażenie. Nie, nikt nie wypadł z rynny. To tylko awaria maszyny potocznie zwanej Batmanem. Sama maszyna to ciąg spiral z podłączonymi od dołu wagonikami, z których jeden właśnie się zaciął. Starsze babki, których tu nie brakuje piszczą, młodzi się śmieją, a my się zastanawiamy jak to jest zawisnąć pod około 40 stopniowym kątem, kilkanaście metrów nad ziemią zmierzając na start  Batmana… Przecież przed chwilą wisiałem, co prawda w innej pozycji, ale jednak …

Podniebne akrobacje
Dzieci nie mamy, żon nie mamy, bawić się lubimy, więc idziemy na nieco podobną do stojącego Batmana zabawkę. Pod odstaniu kilkunastu minut w kolejce, nasza kolej. Przed nami zatrzymuje się podwieszony od góry rząd czterech różowych krzeseł. Siadamy, zatrzaskując wychodzącą z tyłu siedzenia blokadę, Jako, że zaraz będziemy zapieprzać z potworną prędkością, co jakiś czas obracając się do góry nogami w powietrzu sprawdzamy zatrzaśnięte zabezpieczenie. Niby jest ok. Powoli wzbijamy się w górę, jesteśmy jakieś 15 metrów nad ziemią. Gwałtownie przyśpieszamy, tfu zapieprzamy, mocno trzymając się za zamocowane przed nami pionowe poręcze. Nagle czuję, że się obracamy. Wiszę kilkanaście metrów nad ziemią z głową do dołu. Wydaje mi się, że stoimy w miejscu… uff, koniec obrotu , jedziemy dalej już normalnie. Jak się dowiedzieliśmy na dole, cała przejażdżka trwa ponad 3 minuty. Wydawało mi się, że są to najdłuższe trzy minuty  w moim życiu, wydawało mi się …

Wiatr we włosach
Zaczyna się ściemniać, więc pora na atrakcję wieczoru. Stajemy w kolejce przed rollercoasterem – czuję respekt do tej maszyny – mówi Paweł. Przez megafon słyszymy, że zostało jeszcze 10 przejazdów i bramka zostaje zamknięta. Ktoś z obsługi dzieli  na  grupy, okazuje się, że pojedziemy przedostatni przed zamknięciem maszyny. Po opróżnieniu kieszeni, zdjęciu okularów, łańcuszków, bransolet i zegarków  zostajemy zaproszeni do wagoników, świeżo co podstawionej kolejki. Wsiadamy przechodząc jeszcze jedną kontrolę. Siedzimy w drugim rzędzie pierwszego wagonu. Zatrzaskujemy niezwykle ciasno i mocno dociskające nas do siedzenia zabezpieczenie. Jeszcze tylko kontrola przez obsługę i w drogę. Serce bije coraz mocniej, czuję pot na dłoniach i ogólne podniecenie.

Dochodzi 22, ruszamy! Moje ciało przechyla się plecami do tyłu. Wraz z wysokością widzę, co raz mniej. Świecące na dole cholernie jasnym blaskiem latarnie zaczynają wyglądać jak zapałki. Myślę, co będzie jak  zabezpieczenie puści. Jeszcze chwila i będziemy spadać, dosłownie spadać. Siedzę w drugim rzędzie, więc widzę wszystko dokładnie, właśnie mijają najdłuższe sekundy mojego życia… - Mamo kocham Cię! – krzyczę. Z zawrotną prędkością spadamy pionowo w dół. Oderwaliśmy od szyn myślę przez chwilę, kiedy nagle wzbijamy się na kolejne mniejsze już wzniesienie Supermana. Z każdym kolejnym czekam na ten niezwykle emocjonujący spadek w dół.  Nie wiem, ile dokładnie trwa ta przyjemność – jestem  podniecony i  szczęśliwy, a jak wiemy: Ci czasu nie liczą. Na wacianych nogach wychodzę z wagonika. Za jedyne 20 „papierów” kobieta proponuje mi zakup zdjęcia z jazdy. Biorę. Po dziś dzień zastanawiam się, jak mogłem strzelić taką minę …

Mało mi, chcę jeszcze!


Dodał(a): Ostatni mohikanin Środa 07.03.2012