Śmierć matadora na żywo

To nie jest materiał (wideo) dla osób o słabych nerwach. Zginął na oczach tysięcy telewidzów oraz swojej żony i przyjaciół, która zasiadała na arenie w trakcie jego ostatniej korridy. Victor Barrio był doświadczonym matadorem, ale tym razem byk okazał się szybszy.
victor-barrio.jpg

Gdy w sobotę 9 lipca Victor Barrio drażnił się z ważącym 550 kg bykiem o imieniu Lorenzo, jego żona nie spodziewała się, że za chwilę zatrzyma się jej ze stresu serce. W przenośni, bo jej mężowi stanęło na zawsze. 29-letni, utytułowany matador Víctor Barrio wszedł na arenę, by zabić szarżujące tam zwierzę. Wcześniej włócznię w jego kark wbił jeździec na koniu oraz piesi torreadorzy.

Victor swą czerwoną płachtą zwodził i „hipnotyzował” zwierzę, by osłabić jego czujność. Wszystko po to, by wbić szpadę zmęczonemu bykowi w odpowiednie miejsce na karku wielkości kapsla od butelki piwa. Wtedy rdzeń kręgowy zostaje przerwany, a zwierzę pada martwe. Muleta w pewnym momencie przesunęła się po ciele matadora, a byk zapewne pomylił jego czerwony kostium z płachtą i dźgnął mężczyznę. Barrio padł na ziemię, zwijając się z bólu. Zwierzę miotało jeszcze głową, ale szybko zareagowali torreadorzy pomocniczy, którzy odciągnęli byka kolorowymi kapami. Gałki oczne mężczyzny zrobiły się białe.

Matador nie ocknął się i został zniesiony z areny. Karetka natychmiast zawiozła go nieprzytomnego do szpitala.



Victor Barrio mimo akcji reanimacyjnej i tracheotomii, umożliwiającej mu oddychanie, zmarł w szpitalu. Doznał poważnych obrażeń wewnętrznych – miał przebite płuco oraz rozszarpaną aortę, a także zniszczenia wokół serca. Jest to pierwsza śmierć matadora od 1985 roku.

Byk o imieniu Lorenzo zostanie mimo wszystko zabity, a zgodnie z tradycją rykoszetem oberwie się też jego matce, która zostanie wysłana do ubojni.




Dodał(a): Paweł Jaśkowski Poniedziałek 11.07.2016