Wakeboard - ptaszek na uwięzi

Szamocząc się na końcu ciągnącej mnie liny, fruwałem nad wodą jak kaczka, a czasami odbijałem się od powierzchni niczym kamień.
nauka wakeboarding


Lato nie rozpieszcza nas warunkami atmosferycznymi, jednak dzielnie i po męsku postanawiam aktywnie i solidnie zmoczyć sobie tyłek. Z ekipą CKM obieram kurs na WakePark Wrocław. Zabawa, jaką  proponują tam takim jak ja poszukiwaczom mocnych wrażeń, to odmiana wakeboardingu – ślizgasz się i wykonujesz akrobacje na desce, ale nie ciągnie cię latawiec, żagiel ani motorówka, a lina podłączona do mocnego silnika i poprowadzona między dwoma masztami.Tor ma ok. 200 m długości, pływać po nim można tam i z powrotem. Prędkością liny steruje z brzegu operator. Jeśli tylko ufa twoim umiejętnościom, może cię rozpędzić do grubo ponad 30 km/h.

JAK TO RUSZYĆ
Zaczynamy? Zostaję ubrany w piankę i kamizelkę wypornościową, a na moją głowę trafia (obowiązkowy) kask. Teraz pozostaje wejść na służący do startu pomost, gdzie czeka już na mnie deska wyposażona w buty zintegrowane z wiązaniami i przymocowane do deski. Wbijam się w nie i z pomostu opuszczam do wody. Chwytam bar (czyli uchwyt podłączony do głównej liny) i kładę się na plecach. Teraz pozostaje wyprostować  ręce, a nogi podkurczyć tak, że kolana niemal dotykają  brody, i czekać na pierwsze szarpnięcie.

Jest! Mocarny silnik elektryczny w ułamku sekundy wyrywa mnie z wody i ciągnie do przodu. Przyznam uczciwie, że na początku nie utrzymuję pionu, moje ciał o przypomina raczej kamień  odbijający się od powierzchni podczas puszczania kaczek. Zaliczam kolejne upadki, niektóre całkiem bolesne, ale z uporem ćwiczę podstawowe nawyki. Najważniejszym jest zwalczenie odruchowego przyciągania rąk do siebie (traci się wówczas siłę nośną i upada do tyłu). Mimo serii niepowodzeń  zadziwiająco szybko udaje mi się załapać podstawy tej zabawy. To umożliwia mi coraz dłuższe ślizgi na desce i jazdę z większymi prędkościami. Stopniowo nabieram pewności siebie. Postanawiam podnieść poprzeczkę, czyli rozpocząć starty nie tylko z wody, lecz także z pomostu. Ba! Chcę zmierzyć  się z przeszkodami, takimi jak kicker, czyli rampa do skoków. Dla ekspertów od wakeboardowej techniki i fanów estetycznych doznań moje wyczyny nie są zapewne szczytowymi osiągnięciami, ale dla mnie – jak najbardziej! Po kilku godzinach pływania czuję, że dochodzę już do poziomu niemal mistrzowskiego. Ba, może nawet wystartuję na olimpiadzie w 2020roku – wakeboard jest na liście dyscyplin, które mogą tam się pojawić !



ZAPRASZAMY DO KASY
Drugiego dnia rano przede wszystkim czuję ból ramion oraz... głowy (to wynik niekontrolowanego bliskiego kontaktu z kickerem). Ale adrenalina tak radośnie buzuje mi w żyłach, że mimo wszystko znowu wskakuję na deskę. Frajda? Wielka frajda! Godzina pływania to wydatek ok. 25 z ł, drugie tyle kosztuje wypożyczenie sprzętu. Na początek dochodzi jeszcze wynajęcie instruktora (40 zł/h), lecz po kilkudziesięciu minutach zapewne będzie ci już zbędny i zaczniesz bawić się samodzielnie. Czyli – najlepiej jak można. 

SPRZĘTOLOGIA
Deska
Ma niewielką wyporność i nie utrzyma cię na wodzie, gdy nie jesteś w ruchu. Do deski przymocowane s ą „buto-wiązania”. Nowy zestaw nabędziesz już za 1200 zł.

Kamizelka asekuracyjna
Nawet jeśli jesteś świetnym pływakiem, włóż taki neoprenowy ciuch – dodatkowa wyporność  znacznie ułatwi wygodne starty z pozycji leżącej. Najtańsze modele kosztują nieco ponad 100 zł.



Dodał(a): Michał Jośko Wtorek 16.07.2013