"Majtki" maksymalnie minimalne

Nie mają paska, gumki, ani też elastycznego plastikowego elementu półobręczy (coś na kształt opaski do włosów), który w c-stringach dociskał materiał do stref intymnych.
shibue.jpg

W Shibue mamy do czynienia  z paskiem materiału, rozszerzonym na końcach, które dodatkowo podklejone są samoprzylepną taśmą dwustronną. Jak się domyślasz, pasek należy dopasować do krocza tak, by zakrywał części intymne, oderwać plasterek i docisnąć do ciała. Taka miękka konstrukcja ma być wygodniejsza od wspomnianych c-stringów, gdyż twarde elementy nie będą uwierać, a nieprzymocowany materiał nie odsłoni kobiecych skarbów.



Nazwa Shibue nie wzięła się od imienia azjatyckiego bożka płodności czy święta ekshibicjonistów w Kraju Kwitnącej Wiśni, ani tym bardziej od japońskiego telewizyjnego programu rozrywkowego. Jenny Buettner, pomysłodawczyni najmniejszych „majtek” świata dodała trzy pierwsze litery z nazwiska panieńskiego oraz po mężu i tak uzyskała dość nożną nazwę. Choć gdy później wyguglowała, swój twór, okazało się, że w języku japońskim oznacza to „niedocenioną elegancję”. Trafiła w dziesiątkę.



Ale jej wyroby są mocno doceniane – każda partia rozchodzi się na pniu. Najbardziej nową bieliznę lubią celebrytki, które nieraz na czerwonym dywanie odsłaniają okolice miednicy przez transparentne sukienki. Doceniane są również przez nas, ale właśnie na kobietach.







Dodał(a): Adam Wawrzyniak / fot.: shibuecouture.com Poniedziałek 02.05.2016