Instażony

Jak to jest być żywym selie stickiem? Opowiadają trzej mężczyźni, którzy określają się mianem instagramowych mężów. Ale nie dlatego, że poznali swoje małżonki w tym serwisie. Ich rola w życiu kobiety sprowadza się do bycia wykonującym polecenia statywem do fot wrzucanych na insta.
instażona.jpg

Lecicie na wakacje, ale już wysiadając z samolotu, ona wyciąga telefon, żeby cyknąć fotę, którą zaraz wrzuci na insta z hashtagiem #wakacje. Wrzuci, bo po przekroczeniu progu hali lotniska od razu szuka sieci wi-fi. Po drodze do hotelu kilka(dziesiąt) kolejnych zdjęć, a na miejscu mogłaby pierwsze parę godzin spędzić w lobby, jeśli oczywiście mają bezprzewodowy internet. No bo zdjęcia trzeba obrobić, dodać filtry, podkręcić kolory suwaczkami. Powinieneś się z tego wszystkiego cieszyć, bo na razie masz luz i chwilę dla siebie (załatwiając noclegowe formalności). Prawdziwe piekło zacznie się później

Jak słusznie zauważa Jeff - za każdą śliczną dziewczyną na Instagramie stoi taki facet jak on. I ściana z cegieł. Gość, który wykonuje polecenia i biega jak Adaś Miauczyński – raz w lewo, raz w prawo, by złapać jakiekolwiek ujęcie. Bo perfekcyjne nigdy nie będzie. Byłoby, gdyby to ona robiła foty. No ale przecież musi też się na nich pojawić. Chyba, że są to zdjęcia jedzenia. Trey słusznie zauważa, że kiedyś z żoną swoje posiłki jedli. Teraz je fotografują. Jeździłeś kiedyś w fajne miejsca, a teraz zatrzymujesz się co kilkaset metrów „pstryknąć widoczki”? Pływałeś łódką ze swoją ukochaną, a teraz dryfujecie na środku jeziora? Leżałeś na plaży czytając CKM, a teraz ganiasz za nią, by uchwycić jej powiewające włosy? Jesteś instagramowym mężem.

Trey musiał też wyrzucić wszystkie appki z telefonu, żeby mieć pamięć na zdjęcia żony. Ale nie dlatego, że zapomniał, jak wygląda i musi mieć jej ujęcie pod każdym kątem, tylko dlatego, że podczas jednego podejścia, jest zobowiązany zrobić małżonce 100 prawie nieróżniących się od siebie niczym zdjęć. Z czego ona wybierze jedno. Jeśli ma dobry humor. Zaczynasz to czuć?

No chyba że jesteś jak Nate – uśmiechnięty, skłonny do pomocy, samonakręcający się i żywy (ale wewnętrznie martwy i bez własnego jestestwa) selfie stick. Wtedy nawet Ci nie współczuję. Tylko życzę bezpłodności.






Dodał(a): Paweł Jaśkowski Czwartek 07.07.2016