65 lat w „żelaznym płucu”

Wyobraźcie sobie, że spędzacie większość swojego życia zamknięci od szyi w dół w gigantycznej żelaznej maszynie, która umożliwia wam oddychanie. To właśnie codzienność tego mężczyzny. Od 65 lat.
płuco.jpg

Paul Alexander ma obecnie 70 lat. Jednak od 65 jego życiowa przestrzeń ogranicza się w zasadzie głównie do tzw. „żelaznego płuca”, w którym mężczyzna musi spędzać większość doby. Gdy Paul miał 6 lat padł bowiem ofiarą wielkiej epidemii polio (choroba Heinego-Medina), która w latach 50 nawiedziła Stany Zjednoczone. Dziś choroba ta została już w zasadzie całkowicie wyeliminowana, Paul miał jednak pecha i zachorował na nią ledwie kilka lat przed wynalezieniem szczepionek.

Od tamtego czasu, czyli od 65 lat, mężczyzna jest więc sparaliżowany od szyi w dół, przez co praktycznie nie jest w stanie samodzielnie oddychać poza wspomnianym „żelaznym płucem”, które jest swego rodzaju gigantycznym respiratorem.

To jednak nie ograniczyło Paula. Mimo choroby mężczyzna starał się żyć normalnie. M.in. ukończył studia prawnicze i przez wiele lat reprezentował w sądzie wielu swoich klientów (kiedyś czas, który musiał spędzać w maszynie, był krótszy). Obecnie, mimo że musi przebywać w respiratorze większość doby, wciąż stara się pracować – odbiera telefony i pisze bez używania rąk.



Paul nie poddawał się nawet, gdy w 2015 roku okazało się, że ostatni serwisanci „żelaznych płuc” zwinęli manatki i tak naprawdę nie ma już komu ich naprawiać. Wówczas opublikował film na YouTube, w którym prosił jakąś dobrą duszę o pomoc. Znalazła się taka w osobie Brady’ego Richardsa, który od tamtego czasu regularnie pomaga Paulowi, w którym wola życia wciąż płonie gorącym płomieniem.

To teraz pomyślcie sobie o tym, że nie chce wam się przychodzić do pracy i pomyślcie jeszcze raz o Paulu Alexandrze. Głupio, nie?

ZOBACZ TEŻ:



Dodał(a): Tomek Makowski/ fot. youtube.com Wtorek 28.11.2017