Antyterroryści z CKM

Dostaliśmy szansę zmierzenia się najlepszymi specami od strzelania, zwalczania terroryzmu i taktyki walki w mieści. Pod ich okiem przeszliśmy szkolenie przeznaczone dla największych twardzieli
antyterSG.jpg
Bang! Zza rogu słyszę charakterystyczny odgłos strzału z kałasznikowa. Chyba nie oberwałem, przecież poczułbym ból? Pochylony wbiegam do kolejnego pomieszczenia. Czyścimy z wroga budynek, ja idę na szpicy, jestem tzw. „Jedynką”. Pusto, ale wiem, że za chwilę mogę natknąć się na uzbrojonego gościa, który wpakuje we mnie serię. Nie odwracam się, ufam, że tyłek chronią mi Piotr („Dwójka”) i Paweł („Trójka”).

Muszę też liczyć na automatycznego Colta M4, którego ściskam w spoconych dłoniach, no i na swój refleks. Jestem w centrum Mogadiszu. Każdy, kto widział film „Helikopter w ogniu”, wie, jak groźne jest to somalijskie miasto. Upał, kurz, duszący dym opon palonych na ulicy, a wokół banda bandziorów, którzy chcą nas ukatrupić. W kolejnym pokoju wpadam na jakiegoś człowieka. Adrenalina skacze mi, ale jest nieuzbrojony, więc tylko walę go kolbą i krzyczę „gleba”! „Dwójka” powala go na ziemię, „Trójka” wciąż pilnuje naszych pleców.

antyter1.jpg

Bang, bang! Zza drzwi wyskakuje jakiś uzbrojony typ. Mierzy we mnie, ale jestem szybszy – odruchowo naciskam spust i pakuję mu pocisk prosto w brzuch. Załatwiony, skręca się z bólu. My żyjemy, przejęliśmy budynek. Za chwilę czeka nas kolejne zadanie: będziemy z rąk terrorystów odbijać zakładniczkę. Ładna dziewczyna, więc na pewno się postaramy... 

Afryka dzika
To nie wspomnienia z gry komputerowej ani opis męskiego filmu obejrzanego przy piwie, ale część dwudniowego treningu, jaki zaliczyłem w ośrodku szkoleniowym European Security Academy, polskiej firmy założonej przez dr Andrzeja Bryla, zajmującej się ochroną VIP-ów na całym świecie. Siedzibę ma pod Poznaniem, to niemal 180 h powierzchni, a na nich zbudowany tzw. killhouse, realistyczna makieta fragmentu afrykańskiego Mogadiszu służąca do treningów taktycznych. To jeden z trzech takich prywatnych obiektów na świecie – pozostałe należą do króla Jordanii (nadzorowana przez amerykański departament obrony) oraz firmy Academi (prywatna organizacja wojskowa, wcześniej znana jako Blackwater) w USA. Z wielkopolskiego „Małego Mogadiszu” korzystają m.in. brytyjscy żołnierze SAS, antyterroryści z Brazylii i gwardia sułtana Omanu. A teraz my, dzielni redaktorzy CKM, przejdziemy tu prawdziwie męski trening pod okiem najlepszych specjalistów od walki, strzelania i antyterroryzmu. 

antyter2.jpg

Efekty specjalne

– Nogi ugięte, łokcie przy sobie, palce obok spustów. Każdy pilnuje swojego sektora. Macie poruszać się jak świetnie wyszkoleni żołnierze! – wydziera się Norbert, jeden z naszych nauczycieli, a jednocześnie przeciwnik, do którego mamy strzelać. To były antyterrorysta z dwudziestoletnim stażem, uczestnik wielu zagranicznych misji stabilizacyjnych i prywatnych kontraktów (m.in. w Afryce i na Bałkanach). Jest instruktorem czarnej taktyki, czyli walki w terenie zurbanizowanym. Zaznajamia nas z kolejnymi rodzajami broni – ostrej i szkoleniowej. Podczas treningów używamy Coltów M4 w wersji FX. To prawdziwe karabiny strzelające amunicją prochową kaliber 5,56 mm zmodyfikowaną tak, że zamiast ołowianego pocisku jest tzw. marker, kawałek plastiku z barwnikiem (w Polsce oprócz ESA używa jej tylko jednostka GROM). Energia takiego pocisku jest nieporównywalna z paintballowymi kulkami, oberwanie markerem rani do krwi. Bardziej realistycznie trenować po prostu się nie da. Jak boli postrzał, przekonuje mnie mina gościa, któremu wpakowałem kulkę w brzuch podczas opisanego na wstępie treningu czyszczenia pomieszczeń z terrorystów – bo nie włożył ochronnej kamizelki. Zresztą sam też oberwałem w dłoń. Efekt: krwawiące palce.

Bez litości
W przerobieniu nas na perfekcyjne maszyny do zabijania pomaga Tom Van Watermeulen – belgijski instruktor z zakresu ochrony, wywiadu i rozpoznania w krajach wysokiego ryzyka, który wcześniej pracował m.in. dla rodziny królewskiej ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Z nim przerabiamy odbijanie zakładniczki z rąk terrorysty i ewakuację jej z niebezpiecznego miejsca, uczymy się, co robić, gdy nasz mały oddział atakuje snajper z dachu budynku. Trening skumulowany do kilku godzin jest tak ciężki, że nogi odmawiają nam posłuszeństwa, w piersiach głośno świszcze powietrze, a karabiny wydają się coraz cięższe. Ale trenerzy nie mają litości. W końcu nie przyjechaliśmy tu na wypoczynek, odpoczniemy sobie, gdy wygramy tę zainscenizowaną wojnę z terrorem.

antyter3.jpg

Niebezpieczna prędkość

– Na wyjęcie pistoletu z kabury, przeładowanie go i strzał macie ok. sekundy – tak wysokie wymagania na zamkniętej strzelnicy stawia nam Tomasz „Rapid” Bryl, mistrz świata w taktycznym strzelaniu z szybkim wydobyciem broni (wyjęcie jej spod kurtki lub marynarki, przeładowanie i strzał z biodra) – jego rekord to 0,69 sekundy. Jest szefem instruktorów, specjalistą od tzw. bliskiej ochrony. Pracował w 60 krajach, szkolił jednostki w Rosji, Izraelu i USA. Czy strzelanie z biodra ma sens? Tak, to absolutna podstawa w ochronie, chociaż to metoda niezbyt celna. Zwykle jednak zamachowiec atakuje z ledwie kilku metrów i trzeba wyeliminować go tak szybko, że nie ma czasu na celowanie. Po kilkugodzinnym szkoleniu nie zbliżamy się nawet do zadanej sekundy, lecz i tak triumfujemy – w końcu sukcesem jest to, że żaden z nas nie odstrzelił sobie stopy w trakcie błyskawicznego strzelania z ostrych Glocków.   

Wyborowy deser
W kolejnym miejscu szkolenia – odkrytej strzelnicy – czujemy się jak w Boże Narodzenie. Czeka tu na nas góra karabinów, pistoletów maszynowych i stosy amunicji, czyli najlepsze prezenty dla dużych chłopców. Pod okiem Tomka i Norberta opróżniamy kolejne magazynki AK-47, MP5 i naszych ukochanych Coltów M4. Z każdą minutą robimy się bardziej celni i bezwzględni dla tarcz w kształcie ludzkich sylwetek. – Najlepsze, czyli trening snajperski, dostaniecie na koniec. Gotowi na deser? – instruktorzy wręczają nam jeden z najbardziej przerażających karabinów wyborowych świata, kultowe Remingtony 700. To naprawdę potężna broń – waży 5 kg i strzela nabojami kaliber 7,62 mm. Są niemal wielkości palca wskazującego i można nimi zdjąć wroga z dystansu 2 kilometrów. Bang! Dwa dni treningu to oczywiście za mało, żeby zostać snajperem czy antyterrorystą. Ale czuję, że w uszach jeszcze długo będzie mi brzmiał odgłos wystrzałów, a serca będzie przepełniała odwaga.


Dodał(a): Michał Jośko Czwartek 07.11.2013