Biblia każdego ziomala

Człowieku, wyluzuj! Napij się piwa, uśmiechnij do siebie i ludzi, a to, co masz zrobić pilnie dziś, zrób jutro lub w ogóle tego nie rób – uczy Ziomal-Lama, twórca i prorok religii każdego nowoczesnego mężczyzny: ziomalstwa
big lebowski
Jeremy Couturier/www.couturierillustration.com

Wydawałoby się, że do założenia nowego kultu konieczna jest jakaś wizja, spotkanie z Najwyższym, nagłe oświecenie lub przy braku tego ostatniego sprytnie zakamuflowany atak na inne wyznania, mający na celu ich wykpienie (jak postępują np. wyznawcy Latającego Potwora Spaghetti). Przydać mogłaby się też pewnie chamska pazerność na kasę połączona ze zręczną manipulacją, dzięki której niczym grzyby po deszczu rosną w siłę przeróżne niebiańskie sekty, a ich celem jest wzbogacenie się kosztem naiwniaków. Lecz okazuje się, że, tworząc nowy kult, można się bez tego wszystkiego spokojnie obejść!

Istnieje bowiem już religia, która niczego od ciebie nie chce, niczego ci nie narzuca i o nic cię nie prosi poza tym, byś był sobą i robił to, na co masz ochotę. Chcesz się napić piwa, to je pij. Masz ochotę na spotkanie z kumplami, by zagrać w bilard lub kręgle, to się spotykaj. Chcesz pracować, to pracuj – ale nie przesadzaj z poświęceniem swego życia dla szefa i firmy. Pragniesz nieco pobzykać, więc bzykaj. Ważne w tym wszystkim jest jedynie to, byś działał bez agresji, nikogo swoim postępowaniem nie krzywdził, brał wszystko na luzie, nie przejmował się wadami bliźnich i pamiętał, że im bardziej będziesz próbował zapanować nad swym losem, tym więcej kłopotów sprowadzisz na swoją głowę. Taką religią jest właśnie Ziomalstwo!
lebowski1b.jpg
Ziomal Dni Ostatnich

Ziomalstwo, niestety, nie narodziło się nad Wisłą, tak więc poprawnie po angielsku jego nazwa to Dudeism (czytaj: djudeizm). Bierze się ona od rzeczownika Dude. Niektórzy tłumaczą zatem to na polski jako Spokokolesizm, Tumiwisizm lub Kumplostwo, ale tylko termin Ziomalstwo najlepiej oddaje charakter tego kultu. Jego twórcą jest niejaki Oliver Benjamin,niegdyś grafik komputerowy i dziennikarz z Kalifornii (USA), który po obejrzeniu filmu braci Coen „Big Lebowski” doznał olśnienia. Doszedł do wniosku, że tytułowy bohater tego dzieła, Jeff Lebowski zwany „Dudem”, czyli Kolesiem tudzież Ziomalem, mówi nam więcej o wszystkich wartościach, których mężczyzna szuka przez swe całe życie, niż jakakolwiek inna rzeczywista bądź fikcyjna postać:
- Już będąc nastolatkiem, zdałem sobie sprawę, że życie nie może ograniczać się tylko do nauki, pracy, wyścigu szczurów – opowiada Oliver Benjamin. – Po ukończeniu, i to z sukcesem, bezużytecznych w gruncie rzeczy studiów na Uniwersytecie Kalifornia dużo podróżowałem, by znaleźć sens życia. Nie znalazłem go, ale zupełnie przypadkiem, podczas wakacji w Tajlandii, obejrzałem „Big Lebowskiego” i zrozumiałem, czego tak naprawdę ja i inni ludzie w życiu potrzebują - kontynuuje Oliver, który po tym odkryciu całkowicie zmienił swoje życie. Teraz zwie się Ziomal-Lamą Dni Ostatnich (po angielsku: Latter-Day Dudley Lama) i urzęduje w słonecznym oraz luzackim Chiang Mai w Tajlandii.
lebowski1c.jpg

Prorok Lebowski?

Aktor Jeff Bridges, odtwórca roli Ziomala Lebowskiego w słynnym filmie z 1998 roku, jest lekko zakłopotany wzorującym się na nim Lamą oraz rosnącym w siłę nowym kultem. Ale jest też mile tym całym zamieszaniem połechtany: – Czasem czuję się trochę jak jakiś Beatles wśród rozentuzjazmowanych fanów. Lecz musimy pamiętać, że jestem tylko aktorem. Zagrałem w różnych filmach dziesiątki postaci, które były zupełnie antyziomalskie – wyznaje Bridges w rozmowach z dziennikarzami. Faktycznie – sukces „Big Lebowskiego” przeszedł oczekiwania wszystkich, nawet jego reżyserów Ethana i Joela Coen, którzy też nie ukrywają zaskoczenia tym fenomenem, ale starają się podchodzić do całej sprawy „jak nasz Ziomal, czyli na luzie”. Trudno zresztą inaczej traktować Ziomalizm. Powstała w 2005 roku religia ma obecnie około 200 tysięcy członków, z których każdy jest nie tylko totalnym luzakiem, ale też wyświęconym kapłanem Ziomalstwa w kółko oglądającym film braci Coen, by zawarte w nim przesłanie wprowadzać w życie. A przesłanie to jest tak samo proste, jak ów film, którego bohater, czyli tytułowy Lebowski – były hipis, bezrobotny oraz unikający wszelakiej pracy obibok i łazik, dla którego przede wszystkim liczy się wolny czas, skręt z marihuaną, szklanka wódki z mlekiem oraz gra w kręgle z kumplami – zostaje wplątany w niebezpieczną aferę kryminalną. Wychodzi z niej z „tumiwisielczą” godnością i zwycięsko tylko dzięki temu, że nie bierze życia zbyt poważnie, stara się jak najmniej ingerować w bieg spraw i wszystkich, nawet wariatów, zboczeńców i groźnych przestępców traktuje z szacunkiem, nakłaniając ich do „wrzucenia na luz”.

lebowski1d.jpg

Ten typ to ma

- „Big Lebowskiego” oglądałem kilkadziesiąt razy i za każdym razem znajduję w nim coś nowego. Ale tak naprawdę wystarczy trzykrotne obejrzenie tego obrazu, by zrozumieć, o co w nim chodzi – mówi Oliver Ziomal–Lama Benjamin, dodając całkiem przytomnie: - Nie uważam, by Jeff Lebowski, a tym bardziej odtwórca tej roli Jeff Bridges, byli prorokami naszej religii. Lebowski to postać fikcyjna, ale z punktu widzenia idei Ziomalstwa najbliższa ideałowi. Uosabia on to, co powinno być najcenniejsze dla każdego z nas: wewnętrzny spokój, odrzucenie agresji i materializmu oraz wyraźną sympatię, a nawet współczucie dla innych. Dlatego zamiast stawiać na swoim, lepiej napić się piwa i pograć w kręgle z kumplami. Ziomalstwo nie potrzebuje żadnych proroków, bo ani ja, ani też inni kapłani niczego nie wieszczymy, nie sądzimy i niczym nie straszymy. Naszym jedynym przesłaniem jest to, jakie każdy może wynieść po parokrotnym obejrzeniu „Big Lebowskiego”: liczy się wyłącznie nasze życie tu i teraz. Nas nie interesują zaświaty, nie wiemy, co się z nami stanie po śmierci. Ważne jest, by żyć w zgodzie z samym sobą, godnie i bez szkodzenia innym, czyli, mówiąc językiem Lebowskiego, po prostu olewać wszystko, cieszyć się otaczającym nas światem i trwać!

Kult bez turbodoładowania
Wydaje się, że sukces Ziomalstwa przerósł pierwotnie skromne i pozbawione większych ambicji oczekiwania jego założyciela. Zresztą szukanie poklasku i sławy to zachowania typowo antyziomalskie. Trudno jednak uczyć prawd nowej wiary bez jakiegokolwiek głoszenia dobrej ziomalowej nowiny. Pierwszym krokiem Ziomal-Lamy było więc stworzenie wirtualnej świątyni Ziomalstwa, czyli strony internetowej dudeism.com. Jej hasłem przewodnim jest zawołanie „Ziomale wszystkich krajów, łączcie się!”, a celowi temu służy nie tylko ideologiczny manifest nowego kultu, sklep z dewocjonaliami, ale też forum, na którym udzielają się głównie sami kapłani nowego kultu. Czynią to - zgodnie ze swoją nauką - bez zbytniego zaangażowania, przemęczania się i zupełnie bez agresji. Tam każdy z każdym się zgadza.



Zresztą wyświęcenie na kapłana także ma miejsce na tym portalu. Jest to bardzo proste i zajmuje kilka minut. Wystarczy podać swe imię i nazwisko oraz oświadczyć, że będzie się brało życie na luzie. Ponadto należy przysiąc, iż dane wprowadzone do formularza są prawdziwe i nie chcemy wyświęcić w ten sposób na kapłana np. swego psa. Po przejściu tych kilku prostych kroków otrzymujemy pocztą zwrotną oficjalny certyfikat, z którego wynika, że jesteśmy już osobą duchowną, która w niektórych stanach USA ma nawet prawo do oficjalnego udzielania ślubów... Ciekawy jest też fanpejdż „Dudeism” na Facebooku, gdzie można zorientować się, o co w tej religii chodzi, oraz przekonać się, że jej kapłani są na całym świecie - także w Polsce.

Jezus Ziomalem?
Tumiwisizm lansowany przez Ziomal-Lamę i jego kapłanów czerpie jednak z bogatszej tradycji niż tylko kadry filmu braci Coen. Wyraźne są wpływy greckich Stoików, Taoizmu, Buddyzmu oraz Chrześcijaństwa. Wystarczy wspomnieć słowa Jezusa z Nowego Testamentu: „Dlatego mówię wam, nie martwcie się o swe życie, co będziecie jedli lub co będziecie pili, ani o swe ciało, w co je przyodziejecie. Spójrzcie na ptaki niebieskie, że nie sieją ani nie koszą, ani nie zbierają do lebowski1a.jpgspichlerzy, a wasz Ojciec Niebieski je karmi”. Tak, ziomale żyją dokładnie tak, jak nakazuje Biblia!

Nie znaczy to wcale, iż jest to ruch chrześcijański - to bardziej postawa filozoficzna, która, czerpiąc z różnych źródeł, ma pomóc wszystkim mającym coraz większy kłopot w odnalezieniu się we współczesnym zglobalizowanym świecie. Podkreślają to sami wyznawcy Ziomalstwa, którzy zaznaczają, że Chrystus był jednym z pierwszych prawdziwych Ziomali na Ziemi, ale nie jedynym: – Uważamy, że każda wielka religia ma w sobie pewne elementy naszego Ziomalstwa. Jezus był bez wątpienia jednym z największych Ziomali w historii. Podobnie zresztą jak Budda lub Lao Tse, legendarny twórca Taoizmu. Ale my nie żyjemy przeszłością, nie szukamy starych bogów ani świętych, bo prawdziwie święci Ziomale są wśród nas. Warto się rozejrzeć i naśladować tych, którzy już wiedzą, że najważniejszy w życiu jest luz - podkreśla Ziomal-Lama Dni Ostatnich. I ma rację!

                                                                                                                  Artykuł pochodzi z magazynu CKM 1/187/2014


Dodał(a): Ula Szindel Wtorek 11.02.2014