Ćpanie życia

Z ikoną polskiego rapu i założycielem Prosto rozmawiamy o podróżach, wódce, pornografii, biedzie oraz… edukowaniu młodych
Sokół wywiad CKM
CKM: Kochasz podróżować - które miejsce najlepiej wspominasz?

SOKÓŁ: Dębki nad Bałtykiem. Byłem tam z 15 razy w życiu i wiązało się to z młodzieńczym poznawaniem siebie i płci przeciwnej. Jeździliśmy tam ogromną ekipą rapowych melanżowników „narkołyków”. A z egzotyki bardzo lubię Azję, Karaiby były zajebiste, lubię też Moskwę, Pragę, Belgrad... Każde miejsce jest dobre w innym momencie życia, a zawsze dobrze jechać tam, gdzie cię jeszcze nie było. Nowe doznania to najlepsza recepta na spowolnienie czasu, który pędzi coraz szybciej.

CKM: Właśnie – wymarzone miejsce, w którym ciebie jeszcze nie było?
SOKÓŁ: Grenlandia. Kiedyś widziałem, jak ubrano tam ludzi w dmuchane kombinezony à la człowieczek Michelina i wrzucono, by dryfowali razem z krą. Chciałbym tak, bo to totalne odizolowanie od cywilizacji, połączenie z naturą i bezradność wobec jej sił. Myślę też o Afryce, Japonii, Dubaju, Wietnamie, który podobno jest teraz tym, czym Tajlandia 20 lat temu. Wszędzie chciałbym jechać, chyba żeby mieli mnie tam zjeść tubylcy z dzidami (śmiech).

CKM: Ale starasz się omijać bezpieczne turystyczne szlaki i kurorty.
SOKÓŁ: Tak, wiadomo, że nie pojadę tam, gdzie kule latają jak u nas wróble, ale delikatny dreszczyk emocji – czy to w Rio, Buenos Aires, czy teraz na Świętej Łucji – nie ma problemu.

CKM: Gdzie odczułeś największy kontrast w stosunku do Polski?

SOKÓŁ: Pierwszy raz w Indiach, gdy miałem 11 lat. Wielki szok na początek, potem więc już mało mnie dziwiło. Bezdomni na ulicach, dzieci okaleczane przez rodziców, by żebrać... Tego u nas nie było i mam nadzieję – nie będzie. Do tego inne kolory, zapachy, przyprawy, którymi pachną całe ulice. Inny świat.



CKM: Próbujesz lokalnych specjałów?
SOKÓŁ: Jestem wybredny, jem mało mięsa i mógłbym być wegetarianinem. Również dlatego, że nie podoba mi się, jak mordowane są zwierzęta w rzeźniach przypominających obozy koncentracyjne. Jakichś karaluchów czy byczych jąder nie jadam, podrobów nie tykam, ale rzeczy z fajnych warzywek, ryby, sery – chętnie próbuję.

dossier.jpgCKM: Czego najwięcej dają ci podróże?
SOKÓŁ: Oddechu od polskiego bagienka, bo Polska jest krajem cudownym, ale przy okazji mocno zepsutym, często przez ludzi. Straszne jest, że część osób mających największy wpływ, nigdy nie było za granicą, oprócz pobrania diety w Brukseli, i wciąż odnoszą się do „świata”, nie znając go. Wyjazdy dają mi mnóstwo energii, choćby taki ostatni wypad na Karaiby w zimie – ale jeżdżę, by oglądać i ruszać się, a nie leżeć jak te białe flądry z wczasów „all inclusive”, co się tylko grzeją na słońcu. To nie dla mnie. Aktywne podróżowanie, takie „ćpanie życia” uzależnia i szkoda mi przepuszczać czas przez palce. Skoro ciężko zwiedzać inne planety, poznajmy więc choć naszą.


CKM: Poznajemy ją najczęściej przez internet, a ty wziąłeś udział w kampanii „Wyloguj się do życia”?

SOKÓŁ: To potrzebna i dobra inicjatywa. Sam spędzam za dużo czasu w internecie, ale wiem o tym i staram się kontrolować. Młodzi często nie zdają sobie sprawy, że jest alternatywa dla internetu – i to chcieliśmy pokazać. Obecnie 99,9 proc. społeczeństwa najpierw obejrzy porno, zwali konia, a dopiero potem pozna lepiej płeć przeciwną i to wszystko stoi trochę na głowie. Kiedyś 15-latkowie czekali na pierwszy raz, dzisiaj 13-latkowie dymają się na luzie, czerpiąc wzorce z pornosów. W Anglii grupa 8-latków uzależniła się od hard-porno, to jest przerażające. Ale to jeden z aspektów. Z drugiej strony porno nakręciło rozwój internetu, streamingu, płatności, gdyby nie ono, nadal bylibyśmy w dupie... Też jest potrzebne, sam oglądam, ale wszystko z umiarem. Nie namawiam do odcięcia się od Sieci, sam straciłbym wtedy masę kontaktów. Jednak pamiętajmy, że to nie całe życie, i to wirtualne, dopełnia realne, a nie odwrotnie.

CKM: Żałujesz jakiejś decyzji dotyczącej twojego udziału w reklamie czy akcji społecznej?

SOKÓŁ: Nie, chyba dobrze decydowałem. Żałuję innej akcji – poproszono mnie gdzieś w 2004-2005 roku o napisanie tekstu na płytę Krzysztofa Krawczyka. Odrzuciłem odruchowo, wtedy wydawało mi się to wieśniackie, a dziś żałuję, bo byłoby to fajne doświadczenie. Dostaję sporo zaproszeń do bycia twarzą czy głosem czegoś i przy decydowaniu kieruję się osobistymi poglądami – odmówiłem np. dopalaczom, bo, choć jestem liberalny, to ręki do ich reklamowania nie przyłożę. Ale gadżety, samochody, zegarki - bardzo chętnie! Staram się być zgodny sam ze sobą.


CKM: A wódkę byś zareklamował?
SOKÓŁ: Ciekawe pytanie. To mój ulubiony alkohol, nie kłamałbym więc. Wiem, że jest szkodliwa społecznie, a jednak to dopuszczony legalnie do obrotu środek odurzający. Ja nie palę, ale to, że wódka jest legalna, a zioło nie, to wielka hipokryzja i bzdura. Wódka przewija się w mojej muzyce i życiu, nie miałbym więc pewnie z jej reklamowaniem problemu, choć też wszystko zależałoby od kontekstu.

CKM: Jesteś na fali – zbudowałeś Prosto, imperium wydawnicze, markę odzieżową, kariera rapowa kwitnie. Był moment, gdy bałeś się, że wszystko może runąć?
SOKÓŁ: Parę razy myślałem, by zakończyć rapowanie, bywałem zmęczony i znużony branżą. Jeśli chodzi o Prosto, to dwa razy byliśmy na skraju bankructwa i historia nie układa się tak różowo, jak wygląda z boku. Raz rozbiła nas zmiana kursu dolara i w ciągu sekundy straciliśmy fortunę. Drugi raz musieliśmy zwolnić wiele osób, by firma się utrzymała. Wiem, jak to jest być na skraju przepaści. Kiedyś nie miałem nic, pamiętam prawdziwy głód, może przez to dziś na sukces i pieniądze patrzę z większym dystansem. Znam smak biedy i małego sukcesu.

Wywiad pochodzi z magazynu CKM/4/2014 - o nowym numerze dowiesz się więcej tutaj

Dodał(a): Rozmawiał: Mateusz Natali/ fot. Prosto Label Wtorek 13.05.2014