Krwawy obiad

Nie tylko wampiry żywią się krwią

czarna polewka

Na dźwięk słowa „czernina” pół Polski wzdraga się ze wstrętu. Co ciekawe, drugie pół – oblizuje się ze smaku. Słynna czernina, zwana również czarną polewką, a jeszcze wcześniej jusznikiem, to – w dużym skrócie – domowy rosołek zaprawiony gęsia krwią. Niektórzy wykorzystują do tego również krew niewinnych kaczuszek, ale to już nie jest to. Najmniejszego znaczenia nie ma to dla kawalerów, którym w odpowiedzi na oświadczyny mamusia ukochanej podaje czarną polewkę. W tradycji ludowej znaczenie takiego poczęstunku jest jednoznaczne: „Moja córka jest dla ciebie za dobra, frajerze! Spływaj”. Mamusia narzeczonej, jeżeli ma dobre serce, doda do czerniny soku wiśniowego, ale to nie zmienia jej niechęci do kawalera. Postawienie na stole czarnej polewki, choćby nawet osłodzonej wiśnią, zawsze źle się kończy. Przykładem i nauczką jest tu historia niejakiego Jacka Soplicy, który po podaniu czerniny narozrabiał jak pijany zając. Aby to opisać, Adam Mickiewicz potrzebował aż dwunastu ksiąg, i to wierszem. Co gorsza – całą tę awanturę sfilmowano i muszą ją teraz oglądać nieszczęsne dzieci. Horror i niestrawność!


Dodał(a): ckm Czwartek 08.09.2011