Dziecko zmarło w szpitalu. Po 6 godzinach "zmartwychwstało" w kostnicy

Obowiązki pracowników kostnicy nie należą do przyjemnych. Niedawno jednak kilku z nich przeżyło prawdziwy horror. Przywieźli martwe niemowle i umieścili w chłodni. Po kilku godzinach serce podeszło im do gardła – z jednej z zamrażarek usłyszeli płacz małego dziecka.
dziecko.jpg


Lekarze z meksykańskiego szpitala La Margarita stwierdzili zgon po przedwczesnym porodzie. Kobieta miała urodzić po ledwo 23. tygodniach ciąży. Ciało niemowlęcia przetransportowano do kostnicy w mieście Puebla. Leżało sześć godzin w specjalnej chłodni, w której przetrzymuje się amputowane kończyny. Po tym czasie nagle zaczęło płakać. 



Pracownicy domu pogrzebowego natychmiast zawieźli dziecko do szpitala i poinformowali o "zmartwychwstaniu". Obecnie lekarze walczą o życie wcześniaka, lecz na wszelkie pytania odnośnie tej sytuacji odpowiadali "dziecko odrodziło się dzięki łasce Bożej. To cud". Oczywiście są przekonani, że nie popełnili żadnego błędu. 
Meksykańskie służby rozpoczęły śledztwo w sprawie tej fatalnej pomyłki. Lekarze utrzymują, że zgon został stwierdzony prawidłowo i nie da się racjonalnie wyjaśnić nagłego "zmartwychwstania" dziecka. Gdyby nie to, że wcześniak spędził tak długi czas w kostnicy, szanse na uratowanie jego byłyby znacznie większe. 

Podobny "cud" miał miejsce jakiś czas temu w Rosji. Rodzina pochowała swojego dziadka, który rzekomo zmarł na koronawirusa. Po tygodniu otrzymali telefon, że emeryt czeka na nich w domu opieki społecznej. 

Są i tacy, co pozorują własną śmierć, by później bawić się za pieniądze z ubezpieczenia. W Polsce podobne sytuacje są raczej krótkotrwałe i mają na celu coś zupełnie innego. Tutaj zazwyczaj ludzie znikają w piątek po pracy i pojawiają się w domu dopiero podczas niedzielnego wieczoru. 


Dodał(a): Konrad Klimkiewicz / twitter Czwartek 05.11.2020