Jak odreagować ciężki dzień w robocie
„Jeśli znasz słabe strony pancernych potworów, to ich zniszczenie jest łatwiejsze, niż wszyscy myślą. Oczywiście muszą zaistnieć odpowiednie okoliczności” - mówi Krzysztof Majewski, emerytowany czołgista, chorąży sztabowy wojsk pancernych Wojska Polskiego. Jakie? Powiedzmy, że rozpoczyna się wojna, który to fakt bardzo cię irytuje i w ramach odreagowania postanawiasz zniszczyć wrogą maszynę. Po pierwsze musisz wiedzieć, w którą jej część uderzyć. Pancerz czołowy współczesnego czołgu ma średnio aż 15 cm grubości, ale na podwoziu już tylko 1,5-2 cm, a tylny pancerz chroniący silnik to 2,5 cm.
Jeśli byłbyś żołnierzem, to żeby trafić wraży tank w tzw. słabiznę, wystarczyłby ci czołg T-34, jak w „Czterech pancernych”, albo tani i dobry ręczny granatnik (np. radziecki RPG-7). Jeśli byłbyś cywilem, też nie byłbyś bez szans. „Słabą stroną czołgów jest ich wrażliwość na ogień. Maszynę można załatwić jedną butelką z benzyną, celnie rzuconą na przedział silnikowy” - instruuje chorąży Majewski. Nigdy jednak nie atakuj czołgu w otwartym terenie - to samobójstwo. Pamiętaj o powiedzeniu: „Czołg w mieście to czołg zniszczony”. Zwabisz tanka pomiędzy zabudowania, a będzie tam bezradny jak żółw wywrócony na plecy.
KUCHENKA MIKROFALOWA
„Tego rodzaju urządzenia łatwo zniszczyć, bo są bardzo delikatnym sprzętem. Jest wiele rzeczy, które włożone do środka skasują kuchenkę w nieodwracalny sposób” - instruuje Roman Woś, serwisant sprzętu AGD. Lista rzeczy, które doprowadzą do zaiskrzenia i pożaru, a nawet eksplozji wewnątrz kuchenki, jest nadzwyczaj długa. „Ekstremalnie wybuchowe są zamknięte naczynia węższe u góry, na przykład butelki z wąską szyjką” - tłumaczy pan Woś. Do tego dochodzą metalowe przedmioty, takie jak folia aluminiowa, puszki z napojami gazowanymi, żarówki, plastikowe i szczelnie zamknięte worki. Pamiętaj, wszystkie te praktyki są ekstremalnie niebezpieczne dla zdrowia, zdecydowanie daj sobie więc z nimi spokój. Chcesz oryginalności przez naprawdę wielkie „O”? Posłuchaj rady speca: „Zawsze można przecież utopić odłączoną od prądu mikrofalówkę w garze bigosu bądź flaków wołowych”.
TELEWIZOR
„Wyrzucenie telewizora przez okno naprawdę świetnie odstresowuje” - twierdził sam Johnny Cash, człowiek, który już w latach 50. ub. wieku wyniósł tę sztukę na wyżyny. Dołącz do elitarnego grona ludzi uprawiających telewizyjną demolkę w prawdziwie rokendrolowym stylu. „Aby efekt był imponujący, należy pamiętać o zasadzie wysokość plus pozycja” - tłumaczy Jerzy Nowakowski, serwisant sprzętu RTV. Co to znaczy? Wbrew pozorom ekrany są niezwykle wytrzymałe. By mieć gwarancję efektownej eksplozji, telewizor koniecznie musi upaść na twarde podłoże kineskopem w dół! „Do środka można włożyć kilka petard. Wybuchając, znakomicie wzmocnią efekty wizualno-akustyczne” - dodaje pan Nowakowski, podkreślając, że ekrany plazmowe oraz LCD to już nie ta zabawa. Uwaga: zanim coś rzucisz, upewnij się, czy na dole nie ma ludzi! Zrzucając telewizor komuś na głowę, narazisz się na problemy prawne, a i z wybuchu nici. Aha - nawet z okna hotelowego lepiej wyrzucić własny odbiornik. Dzięki temu masz pod kontrolą koszty przedsięwzięcia. Poirytowana dyrekcja hotelu może bowiem za telewizor wart np. 500 zł wystawić ci wielokrotnie wyższy rachunek.
WAZA Z CHIŃSKIEJ PORCELANY
„Oczywiście najbardziej oryginalne i efektowne byłoby zniszczenie wazy z czasów dynastii Ming panującej w latach 1368-1644” - mów marszand Adam Wróbel. Rozwałka tak rzadkiego bibelotu byłaby jednak świętokradztwem. Jeśli upierasz się, to takie wazy powinieneś poszukać w najbardziej prestiżowych domach aukcyjnych, np. londyńskim Sotheby’s bądź Christie’s. „W tym drugim domu podobną wazę sprzedano w ubiegłym roku za równowartość 90 mln zł” - podkreśla pan Wróbel. Jeśli z jakichś powodów jest to dla ciebie cena zaporowa, pomyśl o współczesnej, ręcznie malowanej wazie z Chin. Na targowiskach bądź aukcjach internetowych takie porcelanowe cudo zdobędziesz już za 25-30 zł. I możesz zrzucać, tłuc, rozbijać bez wyrzutów sumienia - wszak pracowicie. Chińczycy na jej miejsce wyprodukują milion nowych.
DIAMENT
Czyż może być lepsza forma odreagowania niż rozwałka diamentu, najtwardszego minerału świata, synonimu trwałości i niezniszczalności? Ten występujący w formie kryształu czysty węgiel powstawał ponad 150 km pod powierzchnią ziemi miliony lat. Ty zniszcz go w sekundę! „Diamentem można zarysować każdy inny minerał, diament zaś zarysować można tylko innym diamentem. A jednak okazuje się bardzo kruchy” - Iwona Cieślik z firmy jubilerskiej W. Kruk i zdradza największy sekret tego minerału. Wystarczy zrzucić go na twarde podłoże, uderzyć młotkiem, włożyć w imadło - i rozsypuje się w drobny mak. Oczywiście najefektowniejsze będzie zniszczenie jego oszlifowanej formy, czyli brylantu. Inwestuj w jednokaratowe (0,2 g) świecidełko - zapłacisz za nie od 5 do 110 tys. zł - i rozwalaj!
MONETA
Oto sposób, w jaki najlepiej odreagujesz brak premii czy podwyżkę stopy procentowej zaciągniętego kredytu dewizowego. Na początek musisz poznać wroga. „Podstawowa jednostka monetarna, jednogroszówka, wykonana jest z mosiądzu manganowego, czyli MM 59. To stop odporny na korozję, temperaturę i działanie innych niekorzystnych czynników” - Siemowit Kalukiewicz z Mennicy Polskiej podkreśla, że łatwo nie będzie. Monetę mógłbyś oczywiście wrzucić do stężonego kwasu siarkowego bądź solnego, lecz to praktyka niebezpieczna, czasochłonna i mało efektowna. A ty chcesz niszczyć szybko i widowiskowo! „Można zainwestować 2-3 tys. zł w używany piec hartowniczy sylitowy, w którym temperatura sięga nawet 1500
st. Celsjusza. W nim moneta powinna mieć problemy z przetrwaniem” - radzi inżynier metalurg Roman Mazur. Przerasta cię logistyka przedsięwzięcia? Postaw na klasykę. „Najpewniejszą metodą zawsze będzie po prostu położenie jej na tory kolejowe i poczekanie na pociąg” - radzi Siemowit Kalukiewicz.
ZEGAREK
Stosowanie coraz wytrzymalszych materiałów do produkcji kopert oraz szkiełek, wodo- i wstrząsoodporne oraz antymagnetyczne mechanizmy... Cóż, producenci współczesnych zegarków nie ułatwiają ci zadania. Ale przecież dla chcącego nic trudnego. „Nie ma bardziej męskiego zniszczenia jakiegokolwiek przedmiotu niż przejechanie po nim porządnym walcem drogowym” - zapewnia z ręką na sercu Marcin Jabłoński operator sprzętu ciężkiego z 14-letnim stażem. A więc do dzieła! Musisz znaleźć najbliższy ośrodek szkolenia maszynistów i zapisać się w nim na teoretyczno-praktyczne szkolenie w klasie walców drogowych. Koszt to ok. 1 tys. zł, czas trwania - 3 tygodnie. Używany samojezdny walec drogowy kupisz na aukcji bądź przetargu już za 10 tys. zł. Teraz wybierz zegarek - nieważne, czy będzie to tajwańska tandeta za 20 zł, czy szwajcarski automat za 200 tys. zł - połóż go na betonie, wsiadaj i ruszaj!
SAMOCHÓD
Oczywiście możesz kupić i zniszczyć starego malucha za 300 zł, ale to przecież nie to. Najlepszym sposobem na odstresowanie się będzie demolka luksusowego, rzadkiego wozu - na aukcjach internetowych bez problemu kupisz roczne, pachnące nowością Ferrari F 360. Stosując mało wyrafinowane (i bardzo nieekologiczne!) metody demolki, takie jak spalenie, zrzucenie ze skarpy czy utopienie wozu, wykażesz jednak brak klasy. Wybierz lepiej własnoręczną demolkę - jeśli jesteś wystarczająco wkurzony, kilkanaście minut pracy kijem bejsbolowym załatwi sprawę. Wciąż będą to jednak uszkodzenia powierzchowne. „Jeśli ma się fantazję, można zmiażdżyć samochód w prasie hydraulicznej” - rekomenduje Tadeusz Kasperek z firmy Auto-Złom Starachowice. Taka przerażająca maszyna, spotykana na niektórych złomowiskach, wśród trzasków i zgrzytów zamieni warte 750 tys. zł cacko w kostkę o bokach 1,5 m bądź tzw. placek o wysokości ok. 50 cm. Dodatkowym plusem jest fakt, iż nie płacisz za to ani grosza. Ba, otrzymasz od 500 do 1000 zł na otarcie łez. Oczywiście sam naciskasz guzik, włączając prasę hydrauliczną
SKRZYNKA WÓDKI
„Plastikowy transporter czy umieszczone w nim butelki są ekstremalnie wrażliwe na uszkodzenia każdego rodzaju” - wykłada Norbert Kamiński z hurtowni alkoholu Norbert. Czy to działanie wysokich temperatur, uderzenia, zrzucanie, wgniecenie, walcowanie - skrzynkę wódki zniszczysz bardzo łatwo. Tylko po co? Lepiej złagodzisz swój stres gdy ją opróżnisz...
„Nie ma rzeczy niezniszczalnych, ale przygotuj się, że z sejfami nie będzie łatwo” - twierdz Urszula Kuciewicz z warszawskiej firmy Konsmetal-Poltrezor, zajmującej się dystrybucją sejfów oraz kas pancernych. Wszystko zależy oczywiście od tzw. klasy odporności skarbca. „Można próbować zdemolować go za pomocą młota pneumatycznego lub palnika” - informuje pani Kuciewicz. Będzie to wykonalne, jeśli pancerna szafa nie jest ognioodporna. W przeciwnym wypadku po prostu zmarnujesz czas i energię. Więc co ci pozostaje? Posłuchaj kolejne rady naszej konsultantki: „Nawet najodpornieszy sejf, zrzucony np. z 50-piętrowego wieżowca, nie ma prawa przetrwać”. Tylko patrz, gdzie rzucasz...