Kolumbia nie radzi sobie z hipopotamami, które zostały po Pablo Escobarze

Liczne pozostałości po działalności Pablo Escobara wciąż dręczą Kolumbijczyków, mimo że od śmierci najsłynniejszego barona narkotykowego minęło już ponad 25 lat.
esc.jpg

Pomijając głębokie problemy polityczne, ekonomiczne i społeczne, Kolumbia ma znacznie bardziej prozaiczne zmartwienia ze schedą po Escobarze. Jednym z nich, i to wcale niemniej uciążliwym, jest rosnąca populacja hipopotamów, które Escobar sprowadził do swojego prywatnego zoo w szczytowym momencie istnienia swojego imperium.

Egzotyczne zwierzęta były bowiem jedną z fanaberii Pabla, który w swojej „domowej” kolekcji posiadał też m.in. żyrafy, nosorożce i słonie. Większość z tych zwierząt po śmierci „króla kokainy” w 1993 roku zostało przeniesionych, ale nie hipopotamy, którym pozwolono swobodnie poruszać się po terenach w okolicy Villa Napoles, dawnej posiadłości Escobara. I tak stadko złożone na początku tylko z czterech osobników, po latach rozrosło się do pięćdziesięciu (lub nawet ponad), a Kolumbijczycy nie mają pojęcia, jak sobie z nimi poradzić. A coś zrobić muszą.

Bo choć na razie nie było przypadku, by hipopotamy zaatakowały człowieka, to np. w Afryce te trzytonowe kolosy odpowiadają za największą liczbę ludzkich śmierci spośród wszystkich dużych zwierząt. Stanowią więc potencjalne zagrożenie dla lokalnych mieszkańców, tym bardziej że coraz pewniej czują się w okolicach ludzkich osad. Doszło nawet do tego, że w tym rejonie łatwiej już zobaczyć dzikiego hipopotama niż świnię. Jakiś wypadek to więc najprawdopodobniej tylko kwestia czasu.

Jednak hipopotamy Escobara stanowią zagrożenie nie tylko dla ludzi, ale i dla lokalnych ekosystemów. Zdaniem biologów zwierzęta te zaczęły już np. wypierać tamtejszą populację manatów, a z braku naturalnych drapieżników w okolicy mogą wyprzeć także inne gatunki.

Kolumbijczycy nie mogą jednak tak po prostu wystrzelać tych hipopotamów, a przeniesienie ich lub sterylizacja to procesy niebezpieczne i bardzo kosztowne. A pieniądze to akurat coś, czego lokalnym władzom brakuje najbardziej, co oznacza, że problem z dawnymi pupilkami Escobara pozostanie nierozwiązany jeszcze przez długi czas i zapewne będzie tylko rósł. A sam Pablo pewnie przewraca się teraz w grobie. Tyle że ze śmiechu.

Dodał(a): Jakub Rusak/ fot. istockphoto.com, Starstock Wtorek 12.02.2019