Niewolnictwo w Polsce w XXI wieku. Przez 23 lata był zmuszany do ciężkiej harówki

Rozwojowy kraj w samym centrum Europy a w nim miasto, w którym przybysz ze wschodu przed 23 lata był zmuszany do niewolniczej pracy na fermie drobiu. Mężczyzna przez prawie ćwierć wieku nic z tym nie robił, bo bał się o swój los. W Polsce przebywał nielegalnie.
iStock-821426100.jpg
Historię Mikołaja Jerofiejewa opisał portal Interwencja. Mężczyzna przybył do Polski w 1989 roku w charakterze obsługi wojsk radzieckich. Gdy w latach 90. Armia Czerwona wycofała się z Kraju nad Wisłą, mężczyzna postanowił w nim pozostać.

Pan Mikołaj pracował na fermie drobiu, jednak gdy gospodarz usłyszał plotkę, że nielegalnie pracujący będą wyłapywani, postanowił przewieźć go do państwa Ś. “Pracy oczywiście nie brakowało, non stop. Do roboty, do roboty, ale wtedy byłem młody i silny” – wspomina Jerofiejew.

Nowi gospodarze nie pozwalali mu opuszczać fermy ani rozmawiać z innymi osobami. Gdy ten próbował udać się do miasta, od razu był przez nich powstrzymywany i zawracany. Jak zdradza Jerofiejew, inni również obawiali się hodowców.

“Dokumenty moje mieli, ja nawet nie miałem pojęcia, gdzie miałbym się stamtąd wyrwać, nikogo nie znam. Ludzie ogólnie się ich bali, nikt nie chciał z nimi zadzierać. Wyzwisk to ja się nasłuchałem, aż na następne życie mi wystarczy” – żalił się Rosjanin.

Wybawieniem dla pana Mikołaja okazała się Jolanta Matejko, która także pracowała na fermie. Kobieta opisała, jakie katusze musiał znosić mężczyzna: “Jak tak można wykorzystywać człowieka, o głodzie, żeby pracował? A jak już dali jedzenie to... Boże zachowaj! Spleśniały pasztet [...] Ś. wyzywał go, bił, bił po twarzy. Wychodząc z kurnika, gdzie Kola mieszkał, widziałam, co ten Ś. wyprawia. Klepał go po twarzy jak piłkę”.

Pani Jolanta chciała uwolnić ubezwłasnowolnionego mężczyznę. Pomogło jej w tym młode małżeństwo Tyszkiewiczów, które przygarnęło Rosjanina. Znaleźli mu adwokata, zapewnili dach nad głową i obiecali pracę, za którą dostanie normalne pieniądze.

Mecenas Dominik Góra zajmujący się sprawą Rosjanina twierdzi, że przypadek mężczyzny może zostać zakwalifikowany jako handel ludźmi i wykorzystywanie do niewolniczej pracy. Sprawę zgłosił do prokuratury i Straży Granicznej. Redakcja Interwencji próbowała także skontaktować się z państwem Ś., ale bezskutecznie.

Natomiast młode małżeństwo po odebraniu pana Mikołaja było przerażone jego stanem. “W krótkich spodenkach, klapkach, podartej koszulce, wsiadł do auta i powiedział, że to jest tylko to, co ma... Wrak człowieka, wychudzony, zapadnięte policzki” – mówił Tyszkiewicz. “Nie jest przyzwyczajony do jedzenia, miał tak zaciśnięty żołądek, że jakby zaczął nagle jeść, dostałby skrętu żołądka. Uczy się tu spędzać czas wolny. Uczy się normalnie jeść" – dodała jego żona.

Po takim dramacie raczej mało kto chciałby pozostać w kraju, w którym doznał okrutnego cierpienia. Jednak Mikołaj Jerofiejew chce dalej mieszać w Polsce. Na pewno przyczynili się do tego Tyszkiewiczowie i pani Jolanta, którzy okazali mu serce i pozwolili znów poczuć się wolnym. “Teraz przypomniałem sobie, że ja byłem kiedyś człowiekiem i znowu się nim staję” – przyznaje Mikołaj Jerofiejew.


Dodał(a): Konrad Siwik / fot. istock Wtorek 22.09.2020