O co chodzi z tajemniczymi chińskimi nasionami? Trafiły już do Polski
Dostaliście już pocztą jakąś dziwną przesyłkę z chińską pieczątką? Jeśli świadomie je zamówiliście w trosce o bioróżnorodność waszego ogródka, to ok. Ale jeśli nie wiecie, skąd się wzięły, to lepiej je od razu zniszczcie. Państwowe służby biorą pod uwagę nawet bioterroryzm.
Małe paczki z Chin zawierające niewiadomego pochodzenia nasiona zaczęły właśnie trafiać do polskich skrzynek pocztowych. Sprawa jest już głośna w USA, gdzie torebki strunowe z ziarenkami pojawiły się w co najmniej 27 stanach. Amerykańscy urzędnicy przyjęli już setki zgłoszeń w tej sprawie.
Niedawno listonosz przyniósł pod adres pani Michaliny podobną paczuszkę. Nie było żadnej informacji o nadawcy. Zamiast tego, na kopercie znalazło się kilka chińskich znaków, które internauci rozszyfrowali jako „płatki złota”. Miały być kolczyki z AliExpress, ale przyszedł dilpak z czymś, co przypomina ziarenka rzeżuchy. Siać, nie siać?
"(…) uprzejmie informujemy, że w przypadku otrzymania takiej paczki i jej otwarciu należy nasiona zniszczyć. Z punktu zachowania bezpieczeństwa fitosanitarnego, najprostszą i możliwą także do samodzielnego wykonania metodą jest spalenie tych nasion " – czytamy w komunikacie, który wystosował w tej sprawie Główny Inspektorat Ochrony Roślin i Nasiennictwa.
Zobacz też: Chińczycy posadzili pierwszą roślinę na Księżycu
Skoro nikt jeszcze nie wie, co to jest, nie warto ryzykować uprawą czegoś, co mogłoby zrobić krzywdę nam albo naturze. Najprawdopodobniej chodzi o tzw. brushing, czyli strategię sklepów internetowych, które nabijają w ten sposób liczbę zrealizowanych transakcji. Wysyłają więc cokolwiek, jak ziarna słonecznika, w przypadkowe miejsca.
Dla jasności, uporządkujmy: nie sadzić, palić, nielegalizować.