Oskarżono go o posiadanie kokainy. Na woreczku było jednak DNA policjanta
Policyjny pościg za BMW, którego kierowca wyrzucił duży worek z kokainą przez okno by uniknąć odpowiedzialności – brzmi dość zwyczajnie. Taka jest oficjalna wersja policji. Problem w tym, że na woreczku znalazło się DNA nie zatrzymanego, a funkcjonariusza.
Zatrzymany mieszkaniec Słupska Bartosz K. zeznawał, że przed nikim nie uciekał, bo nie wiedział, że jest ścigany. Policjanci byli nieumundurowani, a sygnałów ostrzegawczych miał nie widzieć i nie słyszeć. Nie przyznał się również do posiadania narkotyków.
Badanie DNA miało rozstrzygnąć sprawę, ale zamiast tego jeszcze bardziej ją pogmatwało. Funkcjonariusz stwierdził, że nie ma pojęcia, w jaki sposób jego ślady znalazły się na torebce z narkotykami. "Miałem rękawiczki w kieszeni i latarkę. Nie wiem, jak to się stało, że moje DNA znalazło się na tej paczce z kokainą. Może przez przypadek zostało przeniesione z mojej kieszeni" – mówił.
Bartoszowi K. grozi nawet 10 lat pozbawienia wolności. Poza tą sytuacją, ciąży na nim jeden wyrok – o posiadanie kilograma amfetaminy. Z początku został uniewinniony ze względu na błędne działanie policjantów. Uniewinnienie uchylił jednak Sąd Najwyższy, przez co proces się ponowi.