Patodeweloperka: bloki bez gazu, prądu i kanalizacji

Rozumiemy, że czasami ciężko wyrobić się nawet z tymi terminami, które sami sobie zarzucimy. Wybaczylibyśmy konieczność wprowadzenia kosmetycznych poprawek, pojedyncze niedociągnięcia itd. Na warszawskiej Białołęce doszło jednak do sytuacji, która wykracza poza wszelkie normy. Deweloper "oddał" mieszkania bez prądu, gazu i kanalizacji. Gdy ich właściciele zgłosili sprawę do prokuratury, ten w akcie zemsty... zmienił klucze.
Zrzut ekranu 2021-10-26 o 14.22.30.png

Sceny rodem z kiepskiej komedii od dwóch lat męczą osoby, które chciały zamieszkać w blokach na Białołęce. Nabywcy zarzucają deweloperowi sprzedaż mieszkań bez zgody na przyłącza kanalizacyjne i gazowe. Dodatkowo miał on nie dotrzymać terminu podpisania aktów notarialnych. Niektóre mieszkania "szczęśliwie" są podłączone do prądu, ale nie wszystkie. Mimo tego, że ludzie nie mają możliwości przebywania w tych blokach, muszą płacić kredyty za mieszkania.
Deweloper z kolei atakuje urzędników. Twierdzi, że zablokowano mu podłączenia, kiedy bez poinformowania go zaczęto budować obok drogę. Ci kontrują informując, że nie złożył on dokumentów i nielegalnie wybudował przyłącza gazowe i kanalizacyjne. Sprawę zgłoszono do prokuratury, a deweloper postanowił zamienić zamki w klatkach schodowych, by przyszli właściciele nie mieli do nich dostępu.

Budynek według oficjalnych dokumentów ciągle jest w budowie, mimo tego, że właściciel umożliwił wcześniej nabywcom umieszczenie swojego wyposażenia. Wychodzi więc na to, że po zmianie zamków ludzie nie mają dostępu do mebli, które sami zakupili. 


Dodał(a): Konrad Klimkiewicz / facebook.com Wtorek 26.10.2021