Peja

W szczerej rozmowie z CKM Peja udowadnia, że wizerunek czarnego charakteru to nie jego styl.

Peja

CKM: Masz 35 lat, w dorobku kilka świetnie sprzedających się płyt i masę koncertów. Mimo to wciąż mieszkasz w poznańskim blokowisku, a nie w willi pod miastem. Pieniądze w hip hopie nie są aż tak wielkie, jak się mówi?
Peja: Nie chcę opuszczać Jeżyc, gdzie się wychowałem. Dobrze mi się tu mieszka, warunki także mam odpowiednie. Cenię spokój oraz komfort, ale jako mieszczuch wolę żyć wśród ludzi, a nie na peryferiach.

CKM: Mimo platynowych płyt media cię ignorują. Czujesz się outsiderem?
Peja: Nie, bo dzwonią ciągle, ale to ja decyduję, czy chcę pokazać twarz, czy nie. Miałem być jurorem w „Must Be The Music” albo biegać w „Total Wipeout”, więc niewiele brakowało, a wszędzie widziałbyś Rycha! Ale po co? Nie chciało mi się w Argentynie zapierdalać po jakichś balonach na wodzie, bo jeszcze bym się połamał. Wielu mnie ignoruje, ale który raper jest bardziej medialny ode mnie. Liroy?

CKM: Tede...
Peja: Tede jest ta m, gdzie większość z nas by nie poszła. Ja mam gdzieś rozgłos w kolorówkach i kłótnie z panią Cichopek. Jeśli pojawiam się w mediach, to w konkretnym celu. Chcą, bym komentował rocznice, wybory albo śmierć Papieża. Okej, choć nie wiem po co. Mogę być opiniotwórczy, jeśli chodzi o muzykę, ale nie o cały świat, bo za mało wiem.

dossier.jpgCKM: Media zwróciły na ciebie uwagę tak naprawdę tylko raz: gdy podczas koncertu w Zielonej Górze w 2009 roku po twoich słowach ze sceny tłum omal nie zlinczował jednego z widzów...

Peja: Człowieka łatwo zaszczuć. Czas pokaże, czy jestem popierdolony, zły i próżny. Poniosłem karę i nikomu tego nie życzę, ale przeszedłem w życiu śmierć bliskich, nędzę, bezdomność – nagonka w mediach to dla mnie drobiazg.

CKM: Powiedziałeś niedawno, że hip hop to „najbardziej frajerska subkultura, w jakiej miałeś okazję uczestniczyć”. Peja: Bo frajerska była gotowość do łatwego oceniania mnie w związku z wydarzeniami w Zielonej Górze. Dużo jest w hip hopie nielojalności, nieuczciwości, cwaniactwa, zawiści, okradania raperów. Ja się tym brzydzę.

CKM: Pozostajesz antybohaterem, dyżurnym „złym” polskiego hip hopu...
Peja:
Dziesięć lat temu byłem objawieniem, potem komercją, teraz „tym złym”. Dzisiejsze media to same Pudelki, głośne nagłówki pozbawione treści. Mimo medialnej nagonki zdobyłem złoto i utrzymałem poparcie. Jak widać, sukces boli niektórych, ale mnie to nie obchodzi.

CKM: Sukces to forsa, imprezy, kobiety. Opisz świat hiphopowych groupies...
Peja:
Są wszędzie, jeżdżą za raperami i ruchają się zawodowo. Jak jesteś muzykiem, to od razu wiesz, które to.

CKM: Są natarczywe?

Peja:
Raczej pokorne jak psiaki. Dosiadają się, piją wódkę i czekają w kolejce, by zrobić swoje. Jak u lekarza! (śmiech)

CKM: Morze wódy, łatwe kobiety... Tak wygląda życie znanych hiphopowców?

Peja:
Alkohol był źródłem większości moich problemów, a piłem od dziecka... Nie będę go reklamował, życzę każdemu, by wystrzegał się piekła uzależnienia.

CKM: Dlaczego powiedziałeś „stop” takiemu życiu? Znudziły ci się imprezy?
Peja: Rock & roll ma to do siebie, że żyjesz szybko. Takie życie zaprowadziło mnie do szpitala, dokąd trafiłem z zapaleniem trzustki. Zrozumiałem wtedy, że mnie to rujnuje, a nie chcę być baletmistrzem, lecz muzykiem. Łatwo spaść na dno, a nigdy nie szło mi o picie, ćpanie i tuziny kobiet... Etap imprez, bójek, konfliktów z prawem zamknąłem na dobre!

CKM: Łatwo się zachłysnąć życiem gwiazdy?
Peja: Wszyscy się do ciebie uśmiechają, klepią po ramieniu, a ty zaczynasz wierzyć, że jest to szczere. I nawet nie wiesz, kiedy tracisz kontrolę! W końcu spasowałem. Słaba wola i skłonność do autodestrukcji dałyby kolejnego martwego rapera, a ja chcę żyć.

CKM: Jak groupies wieszają ci się na szyi, mówisz im, że w domu czeka na ciebie twoja kobieta?
Peja: Tak. Jestem wierny swojej narzeczonej, Paulinie Stefańskiej. Żyję z nią i dla niej. Kiedyś chciałem mieć wszystkie laski świata, ale to ślepa uliczka! Brać hurtem, by czuć się samotnym i odczłowieczonym rokendrolowym zwierzakiem? Chyba nie o to chodzi. Dzisiaj wracam do dawnych wartości!


Dodał(a): Mateusz Natali Wtorek 21.08.2012