Polish Psycho
Wbijaj na fejsa - nokautujemy codziennie
CKM: Nie sądzisz, że narodowi należy się parę słów wyjaśnienia, czemu przed siedmioma laty zniknąłeś z serialu, bez którego miliony Polaków nie wyobrażają sobie życia?
Bartosz Żukowski: Tak się ułożyło, że musiałem poprosić o urlop.
CKM: Producenci zalewali się łzami i rwali włosy z głowy?
Bartosz Żukowski: Trochę tak. Ale pojęli, że potrzebuję zmiany. Jeśli nie robisz czegoś z przekonaniem, to nie robisz tego dobrze.
CKM: Postanowiłeś jednak wrócić na łono rodziny Kiepskich?
Bartosz Żukowski:Tak, ale nie byłem przekonany, czy potrafię nadal tak grać. Kilka lat minęło, trochę się postarzałem i totalnie ustatkowałem. Bałem się ponownego zetknięcia z postacią Waldusia, z jego językiem, który tworzyłem od zera na bieżąco, bo trudno operuje się taką formą. Na szczęście niepewność wkrótce zniknęła.
CKM: Wróćmy do początków serialu. Jak wpadłeś na pomysł zaraźliwego śmiechu, który stał się znakiem rozpoznawczym Waldusia?
Bartosz Żukowski: W scenariuszu było napisane, że Waldek śmieje się głupkowato. Reszta należała do mnie. Pierwsze próby były koszmarne, śmiech wypadał sztucznie, bardzo mnie to uwierało. Andrzej Grabowski wziął mnie w pewnym momencie na stronę i powiedział: „Nie przejmuj się, na początku zawsze jest sztucznie”. W ogóle dużo zawdzięczam jemu, Rysiowi Kotysowi i świętej pamięci pani Krystynie Feldman.
CKM: Wzorem hollywoodzkich aktorów wczuwałeś się w rolę i przez pół roku chodziłeś bez przerwy w dresie, by być Waldkiem na co dzień?
Bartosz Żukowski: Nie było o tym mowy. Na zdjęcia próbne przyjechałem prosto z lotniska, po szesnastu godzinach lotu z Kalifornii. Zrobiłem pewnie pożałowania godne próby, a mimo to producenci stwierdzili, że nadam się na Waldusia. Nagraliśmy trzy pierwsze odcinki, po nich spakowałem się i wróciłem do USA. Po paru miesiącach okazało się, że serial bardzo się spodobał i będzie miał ciąg dalszy.
CKM: Nie zmartwiło cię, że zamiast roli amanta albo twardziela masz grać patentowanego gamonia?
Bartosz Żukowski: Nie zastanawiałem się nad tym. Te pierwsze odcinki były niezobowiązujące. Albo się spodobają, albo nie.
CKM: I co, gdyby się nie spodobały, to nie mielibyśmy Waldusia? Zniknąłbyś w USA? Co chciałeś robić w życiu?
Bartosz Żukowski: Przerwałem naukę w szkole teatralnej i wyjechałem do Stanów, żeby uczyć się fotografować.
CKM: Chciałeś zostać fotografem?
Bartosz Żukowski: Tak. Ze mną nigdy nic nie wiadomo (śmiech). Staram się siebie nie ograniczać, za dwa lata będę robił to albo tamto. Nie chcę, by ominęły mnie inne ciekawe rzeczy. Lepiej być otwartym na wszystko.
CKM: Mimo takiej otwartości nie tańczyłeś ani nie śpiewałeś w telewizji...
Bartosz Żukowski: Nie, choć miałem propozycje. Jednak odmawiałem. Po pierwsze – mam kontuzjowane kolano. Po drugie – jestem gigantycznym tremiarzem. Dla mnie premiera programu na żywo co tydzień byłaby nie do przeskoczenia.
CKM: Nikt w to nie uwierzy...
Bartosz Żukowski: Serio! Przed premierą w teatrze jest mi niedobrze i chcę uciekać (śmiech). Gdy rozlegają się dzwonki przed spektaklem, siedzę w bufecie i najlepiej żeby nikt ze mną wtedy nie rozmawiał.
CKM: Jak taki stremowany młodziak odnalazł się wśród wybitnych aktorów na planie „Świata według Kiepskich”?
Bartosz Żukowski: Oni nie dali mi odczuć, że jestem debiutantem. Zwłaszcza Andrzej Grabowski. Jesteśmy dość zakolegowani.
CKM: Nie usynowił cię?
Bartosz Żukowski: Nie.
CKM: A chodzicie razem na piwo?
Bartosz Żukowski: Ja w ogóle nie piję. Andrzej niewiele, więc piwo odpada (śmiech).
CKM: Czyli miłość Waldusia do piwa Mocny Full to zwykła ściema?
Bartosz Żukowski: Nie wiem, czy w życiu wypiłem choćby jedno piwo. W ogóle jestem antyalkoholowy. Andrzej, z tego co wiem, też nie jest miłośnikiem piwa.
CKM: Za to mówi się, że potrafi świetnie gotować...
Bartosz Żukowski: Potwierdzam. Odwiedzałem go jeszcze w Krakowie i zawsze podejmował mnie świetnym domowym jedzeniem. Andrzej tworzy w kuchni naprawdę obłędne rzeczy! On jest w ogóle bardzo fajnym facetem. Rodzinnym, ciepłym gościem.
CKM: Choć ma „twardzielskie” hobby – jeździ Harleyem. Nie zaraził cię miłością do ciężkich motocykli?
Bartosz Żukowski: Nie. Ja mam swoje hobby. Uwielbiam jazdę na nartach i jazdę konną. Chociaż jako młody chłopak szalałem na Simsonie Enduro.
CKM: Porozmawiajmy o ciemnej stronie sławy – dajesz w twarz, gdy ktoś na ulicy zawoła za tobą „Cycu”?
Bartosz Żukowski: Nie reaguję na zaczepki. Poza tym od kilku lat mieszkam w Niemczech, to uwolniło mnie od ciężaru sławy. Tam nikt mnie nie zna, nikt nie patrzy na mnie dziwnie, gdy wyjdę w kapciach po bułki. Mam totalny spokój.
CKM: A tutaj?
Bartosz Żukowski: Tutaj przyjeżdżam do pracy, ciągle jestem między samolotem a planem filmowym, poza tym trochę inaczej wyglądam, postarzałem się. To też działa na moją korzyść. Ludzie mnie nie poznają.
CKM: Udaje ci się zachować anonimowość w Polsce?
Bartosz Żukowski: Tak. Ale niezbyt o to dbam.
CKM: I to mówi człowiek, który ma jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy w Polsce! Można by cię bić na monetach...
Bartosz Żukowski: Jeżeli o to ci chodzi, to powiem, że ja się nie wstydzę tej roli...
CKM: Ale mi o to nie chodzi! „Świat według Kiepskich” to ważne dokonanie polskiej kinematografii, współczesna „Wojna domowa”...
Bartosz Żukowski: Mam nadzieję, że ten serial kiedyś będzie tak postrzegany. W wielu odcinkach jest spory ładunek prawdy o Polsce. Jeśli ma się dystans do świata, można tam znaleźć fajne rzeczy.
CKM: Nawet premier Donald Tusk deklaruje sympatię dla serialu. Czujesz odpowiedzialność za kraj, wiedząc, że bon moty Waldusia mają wpływ na najważniejszego polskiego polityka?
B.Ż.: Mieszkam za granicą, więc nie muszę się nad tym zastanawiać.
CKM: Ale ciemna strona sławy jakoś cię dotknęła?
Bartosz Żukowski: Ciemna strona sławy jest taka, że niekiedy ludzie przekraczają granicę dobrego wychowania. I to jest krępujące nie tylko dla mnie, ale również dla moich znajomych i członków rodziny. Ludzie potrafią podejść, walnąć mnie w ramię i ryknąć „Siemanko, Walduś!”. To są najtrudniejsze momenty. Do tego brutalne teksty w prasie plotkarskiej...
CKM: ...w rodzaju informacji o tym, że Bartosz Żukowski nie żyje i dlatego Walduś musiał zniknąć z serialu.
Bartosz Żukowski: Na przykład. To był okres, w którym nie udzielałem wywiadów. Nie wykluczam, że rzucenie plotki o śmierci było wybiegiem prasy plotkarskiej, by namówić mnie do rozmowy.
CKM: Miałeś zginąć na motocyklu...
Bartosz Żukowski: Słyszałem też wersję, że rozbiłem się, pędząc BMW. Po tych artykułach moja babcia odbierała telefony z kondolencjami. Do rodziców wydzwaniali znajomi, a ponieważ nie mieli odwagi, by powiedzieć coś wprost, to pytali: „Czy z Bartkiem wszystko w porządku?”.
CKM: Miałeś kiedykolwiek ochotę, by przylać komuś za nadmierną chęć bratania się lub wręcz chamstwo?
Bartosz Żukowski: Nie. Ale autora plotki o mojej śmierci chętnie bym spacyfikował.
CKM: Tobie potrzebna jest rola, jaką Janusz Gajos zagrał w „Psach”. Powinieneś zagrać skurwiela. Wtedy nikt nie odważyłby się klepać ciebie na ulicy, a ludzie na twój widok chowaliby dzieci i niewiasty. Powinieneś zagrać kogoś, kto przypominałby Bartosza Żukowskiego z naszej sesji zdjęciowej.
Bartosz Żukowski: Bardzo chętnie zagram taką postać (śmiech).
CKM: Co wybierasz? Seryjnego zabójcę czy krwiożerczego psychopatę?
Bartosz Żukowski: Mógłbym zagrać prawnika skurwysyna. Albo anatomopatologa (śmiech). Przy okazji studiów prawniczych miałem ćwiczenia w szpitalu i musiałem asystować przy sekcjach zwłok. Mógłbym też zagrać narkomana. W ogóle fajnie się gra ludzi z marginesu.
CKM: Po co ci studia prawnicze?
Bartosz Żukowski: Wychodzę z założenia, że wszystko, co nas otacza, to przedmioty i podmioty prawa. I warto wiedzieć, jak to funkcjonuje.
CKM: A nie wygodniej po prostu opłacić sobie sprawnego papugę, który i tak będzie wiedział lepiej od ciebie?
Bartosz Żukowski: Ja po prostu lubię wiedzieć.
CKM: Chcesz być prawnikiem w przyszłości?
Bartosz Żukowski: Może, kto to wie? Nie wiem, co będzie ze mną za trzy lata albo za pięć.
CKM: Nie mamy wątpliwości, że razem z resztą ekipy będziesz świętował dwudziestolecie serialu „Świat według Kiepskich”!