Pomysł na weekend dla mieszczuchów

Jeśli w weekend nie masz ochoty stać w korkach nad morze albo przeklinać drogowców na „Zakopiance”, a jednocześnie nie chcesz tłoczyć się w miejscach wielkich spędów, sprawdź te miejsca. To lokalizacje, gdzie nie ma ścisku, zgiełku, walki o miejsce parkingowe czy parceli pod parawan. Nie uświadczysz tam też straganów z fidget spinnerami rozłożonymi obok oscypków.
slow road.jpg

Cisza, spokój, domowe wypieki, otwarci ludzie, fantastyczne jedzenie i widoki, których nie mają twoi znajomi na instagramie. Bo miejsca, które polecamy, wybrane są przez Mikołaja Gospodarka – podróżnika, blogera, fotografa i speca w wyprawach pod szyldem „slow”.

Oznacza to, że jeśli masz wrażenie, że na co dzień działasz na biegu, którego twoja skrzynia nie przewidziała, a głowa paruje ci już w poniedziałek po pierwszych godzinach w pracy, powinieneś zwolnić i ruszyć na Slow Road.

Slow Road to rozluźniające plenery w Twojej okolicy, miejsca, które wydają się być z innej czasoprzestrzeni, bo niby są oddalone od głównych miast o kilkanaście-kilkadziesiąt kilometrów, sprawiają wrażenie przeniesionych z innej epoki. Z epoki, która nie zna rozładowanych baterii, wi-fi i deadline`ów.



W wybranych miejscach zjesz lokalne specjały, gospodarze przyjmą cię jak członka rodziny, a przyroda, niby przypadkowo, ale zdaje się zdawać sprawę o twojej obecności – przy drodze wgapiały się we mnie sarny, aleje drzew przy drogach obsypywały auto pożółkłymi liśćmi, a na zakończenie dnia niebo podpaliło się i umiejscowiło zachód słońca we wstecznym lusterku auta aż do samego zmierzchu.

Projekt przygotowany przez Mazdę we współpracy z Województwem Mazowieckim przypadnie do gustu nie tylko Warszawiakom, którzy nie mają pomysłu na weekend, ale nie chcą dusić się w mieście. W Slow Road możesz udać się w kilku województwach - zobacz, co i gdzie warto zobaczyć na LIŚCIE TRAS SLOW ROAD i wybierz coś dla siebie, a atrakcji jest kilkadziesiąt!

desktodomnadwierzbamijadalnia.jpg
DLA WARSZAWIAKÓW
Ja polecam modyfikację jednej z tras, która pozwala oczyścić głowę i, jeśli zajdzie potrzeba, wrócić do miasta na noc.

U Chopina
Startujesz do oddalonej od Warszawy Żelazowej Woli, by wysłuchać indywidualnej dedykacji od Fryderyka Chopina w jego miejscu urodzenia. Po łyku historii można zrelaksować się w okalającym dom mistrza parku. Oczywiście akompaniament klawiszowy nie milknie w żadnym z jego zakątków. Resztę łyków terapii antystresowej pobierasz w postaci cucącej kawy w sąsiadującej restauracji Przepis na kompot.

Na lina
80 km dalej, a zaledwie 40 km od stolicy, jest restauracja Złoty Lin. Marynowana sielawa i lin zapieczony w śmietanie to absolutne pewniaki z menu, które powinny podejść każdemu, kto od ryb nie stroni. Zarezerwuj sobie więcej czasu na wizytę, bo po każdym daniu dobierasz kolejne, by poznać nowe smaki, które zaskakują coraz bardziej. No ale zanim coś wyląduje na talerzu, wizualizuje pani Maria, która opowiada o jedzeniu tak, że w przepełnionym żołądku robi się miejsce na kolejne porcje. Przydałaby się drzemka, ale czas w drogę...

Relaks wśród wierzb
Kolejny punkt obrałem niedaleko, bo po takiej dawce jedzenia łatwo zasnąć za kółkiem. Dlatego na kawę pojechałem do Domu nad Wierzbami. Gospodyni, pani Basia Polak, witała mnie już w progu, a ja czułem się, jakbym odwiedzał dawno widzianą ciocię. Właśnie z córką piekły placek ze śliwkami... Wiadomo, na desery jest oddzielny żołądek! Usłyszałem historię domu ściągniętego z gór aż tutaj, historii o metamorfozach zabieganych ludzi, którzy po wizycie w gospodarstwie, wyjeżdżają ze zregenerowanymi akumulatorami, silnikami i nawigacją (i oczywiście nie chodzi o serwis auta).

Bonus
Miłym zaskoczeniem okazała się obecność w gospodzie pani Basi Mikołaja Gospodarka, twórcy tras, który leżał bez ruchu na leżaku przez kilkadziesiąt początkowych minut mojego pobytu i wybrał się chyba w dość daleką podróż wgłąb siebie. Umiałbyś tak? Bez zaglądania w komórkę, bez nerwowego machania rękoma, bez słuchawek w uszach...tylko ty, twoje myśli i szumiące wierzby. Akurat odpoczywał przed kolejną wyprawą z innymi facetami i ich dziećmi. Zainicjował wyprawy w takiej konfiguracji, by zacieśniać więzi między nimi, no i żeby odciążyć mamy, które w tym czasie miały swój "quality time".

Już po jednym dniu, podczas powrotnego wjazdu do Warszawy, złapała mnie alergia na beton. Gdybym został tam dwa dni, pewnie nie pisałbym teraz tego, tylko wypiekał chleb w piecu wedle wskazówek pani Basi.

muzeummotoryzacjiwarsztat.jpg
dworek-nad-wkrarzeka.jpg
kajakiem-po-narwikajaki.jpg
dwor-zascianek.jpg





Dodał(a): Paweł Jaśkowski Czwartek 26.10.2017