Ratownik udzielał pomocy poszkodowanemu. W tym czasie ktoś zajumał mu narty

Witamy w naszym pięknym kraju, w którym nie możesz zostawić nart na kilka minut, chcąc udzielić w tym czasie pomocy poszkodowanemu. Wystarczy chwila nieuwagi, by ktoś ci je zwyczajnie... ukradł.
Zrzut ekranu 2023-01-19 o 14.05.22.png

Ratownik medyczny Bartłomiej Zając na co dzień pracuje przy wyciągu w Suchem pod Zakopanem. Podczas pracy został wezwany do urazu ręki przy kasach na dolnej stacji wyciągu. 



"Zjechałem z dyżurki na dół, jak zwykle odpiąłem narty i zostawiłem je z boku, by pójść do poszkodowanego. Po zakończeniu czynności zorientowałem się, że moje narty zniknęły. Jeszcze się łudziłem, że ktoś zabrał je przez pomyłkę i odda. Ale nie" – mówił w rozmowie z dziennikarzami Faktu.
Narty były jego prywatnym sprzętem, którym wygodniej było mu się posługiwać podczas pracy. Ich wartość to ok. 4 tysiące złotych. "Zostały skradzione narty skiturowe Blizzard Zero G 85 LTD w długości 178cm z wiązaniami Marker Alpinist" - można przeczytać w komunikacie na profilu "Tatromaniak" na Facebooku.

Ciężko nam cokolwiek dodać. Były sytuacje, w których mieszkańcy naszego kraju kradli, ponieważ nie mieli pieniędzy na kupno prezentów. Produkty pierwszej potrzeby moglibyśmy jakoś przełknąć, wódkę również. Używane narty skradzione ratownikowi podczas interwencji to chyba już jeden z wyższych poziomów absurdu. 


Dodał(a): Konrad Klimkiewicz / facebook.com Czwartek 19.01.2023