Byczy poker
Wesołe z pewnością jest życie pensjonariuszy ciężkiego więzienia stanowego Angola w amerykańskim stanie Louisiana. Od 37 już lat biorą oni udział w rodeo, którego reguły są tak ostre jak więzienny regulamin. I od razu trzeba sobie powiedzieć, że nie jest to zabawa dla delikatnych elegancików czy wrażliwych myślicieli. Tutaj liczy się refleks, odwaga i odrobina brawury. A wygląda to tak: na arenie ustawia się stolik do pokera, przy którym ochotnicy zasiadają do gry. Różni się od innych pokerowych stolików tym, że jest przykryty czerwonym suknem, a nie zielonym. W odpowiednim momencie wypuszczany jest rozjuszony byk, natychmiast atakujący pokerzystów. Wygrywa ten z nich, który jako ostatni poderwie się do ucieczki. A że skazańcy to twardziele i ryzykują do końca, nie ma więziennego rodea bez kilku połamanych nóg i rak, przetraconych grzbietów i rozprutych brzuchów. Jednak żadnego z nich obrażenia nie odstraszają, bo walka toczy się o całe 100 dolarów! Żeby zrozumieć co dla 5008 osadzonych (w tym 91 z wyrokiem dożywocia) w Angoli oznacza ta suma, wystarczy powiedzieć, że zarabiają oni – jeżeli dostana jakąkolwiek pracę – najwyżej 8 centów na godzinę. Dlatego nie brak też ochotników do jeszcze groźniejszej konkurencji – guts and glory. Chodzi w niej o zdjęcie z czoła rozwścieczonego byka przyklejonego tam żetonu pokerowego. Zwycięzca dostaje 500 dolarów i przez najbliższe 365 dni za kratkami Louisiana State Penitentiary może napawać się swoim heroizmem.