Rosyjski żołnierz strzelał do psów, bo 'jest wojna, a on jeszcze nikogo nie zabił'

W podkijowskim Hostomlu 77–letnia Asia Serpinska prowadzi schronisko dla zwierząt. Kiedy rosyjscy żołnierze weszli na jej teren, ryzykowała życiem, lecz nie opuściła zwierząt. Powiedziała Rosjanom, że 'jak chcą tu nocować, to mogą spać w psich budach'.
Zrzut ekranu 2022-05-23 o 14.09.29.png

Kobieta na co dzień była mieszkanką Kijowa i dojeżdżała do Hostomla by doglądać swoich czworonożnych podopiecznych. Kiedy tylko bomby zleciały na miasto, natychmiast pojechała do zwierząt, by stale ich doglądać. Niedługo później w okolicy zaczęli się pojawiać rosyjscy żołnierze.
Kobieta prowadzi schronisko dla 500 bezdomnych psów i 300 kotów. Tych pierwszych przed wojną było ponad 700, ale część zwierząt uciekła, a część zabili Rosjanie. 

"Przed naszym ogrodzeniem zatrzymały się pojazdy rosyjskie. Kilku żołnierzy weszło na posesję. A psy jak to psy, zaczęły szczekać. Wtedy oni strzelali do nich z automatów. Rozumiesz to? Krzyczałam „nie strzelajcie!”. Ale było za późno" – mówiła w rozmowie z PAP. "Zapytałam jednego z nich, dlaczego strzela. A on na to, że psy na niego szczekają, a poza tym to jest wojna, a on jeszcze nikogo nie zabił. To zabił psy. Taki był dzielny" – dodała.

Po całym zajściu Rosjanie chcieli przenocować w schronisku. Kobieta stwierdziła, że jak chcą spać, to mogą w psich budach. Poza samym atakiem na zwierzęta, żółnierze uszkodzili także dach schroniska. 


Dodał(a): Konrad Klimkiewicz Poniedziałek 23.05.2022