Snajper za horyzontem – nasz redaktor wcielił się w strzelca wyborowego

Strzelcy wyborowi to „niewidzialni” żołnierze, na temat których powstało mnóstwo mitów i legend. Na ile są one prawdziwe? Aby poznać prawdę, redaktor CKM stał się jednym z nich.

snajper.jpg


Włościejewki, sielska wieś w Wielkopolsce. W centrum szkoleniowym firmy European Security Academy przechodzę pięciodniowy kurs, po którym stanę się strzelcem wyborowym (używając oficjalnej terminologii, stosowanej w armii polskiej) lub snajperem (stosując powszechnie stosowaną nazwę, wzięta z języka Szekspira).

– Zaczniemy od nudnego wykładu na temat podstaw teoretycznych, czyli doprecyzowania właśnie słowa „sniper”. Używa się go dziś w różnych kontekstach: zarówno w odniesieniu do strzelców wojskowych, policyjnych, jak i przestępców, co wprowadza zamieszanie – tak zaczyna szkolenie Romulus Mihu, strzelec wyborowy z 22–letnim stażem, a teraz mój instruktor z ESA, który ma mnie zmienić w maszynę zdejmującą cele z niewyobrażalnych odległości.

Snajper niejedno ma imię
O co chodzi z tym zamieszaniem? Media nazywają snajperami terrorystów i wszelakich psychopatów, którzy strzelają do ludzi z ukrycia. Najsłynniejszym przykładem może tu być Lee Harvey Oswald, czyli człowiek, który w roku 1963 zamordował (podobno) prezydenta J.F. Kennedy’ego. W przypadku takich ludzi to najczęściej bezsensowne określenie.

Kolejną, już profesjonalną kategorią jest tzw. police marksman, czyli snajper służący w policyjnych jednostkach antyterrorystycznych. To strzelec przeszkolony pod kątem cierpliwego wyczekiwania całymi godzinami na pozycji, w ciągłej gotowości do „zdjęcia” złych gości. Zupełnie inna kategoria jest tzw. military sniper, czyli strzelec wojskowy. Dlaczego? Po prostu przeszkolenie wojskowego snajpera jest znacznie bardziej złożone, niż w przypadku jego odpowiedników policyjnych.

[…]

Prawie samotny wilk
Dlaczego strzelcy wyborowi mają opinię ponurych samotników? Chodzi głównie o to, że podczas konfliktów zbrojnych nienawiścią pałają do nich nie tylko wrogowie, którzy – w razie pojmania – traktują ich o wiele gorzej, niż regularnych żołnierzy. Zazwyczaj nawet „swoi” nie chcą mieć ich w pobliżu – bo wiedzą, że przeciwnik szczególnie zajadle atakuje miejsca, w których ma szanse zabić snajperów.

Nie dziwi więc, że ci nie są raczej uznawani za dusze towarzystwa, choć w żadnym wypadku nie mogą być samotnikami ekstremalnymi: operują bowiem w ramach dwu–, czasami trzyosobowych zespołów, w których muszą współdziałać ze sobą i ufać sobie w 101 procentach. Co istotne, muszą być osobami bardzo odpornymi psychicznie i z ustabilizowanym życiem prywatnym, ponieważ np. myślenie o problemach z żoną nie wpływa dobrze na skupienie się na misji. Oczywiście wykluczone są jakiekolwiek nałogi! Na pozycji bojowej nie pozwolisz sobie na drinka lub papierosa...

[…]

Czujny jak ważka
Nudzę się. Mija godzina, później kolejna, a my leżymy w gęstej trawie. Z nieba leje się żar, a nieprzewiewny strój maskujący sprawia, że całe ciało mam zlane potem. Do tego czuję, że pod ubranie wchodzą mi mrówki. Staram się nie wykonywać gwałtownych ruchów, z podziwem obserwując, jak niewzruszona jest sylwetka instruktora. W tej „robocie” czasami trzeba tak leżeć całymi dniami i nocami.

– Strzały oddaje się rzadko. Ponad 90 procent tej pracy polega na cierpliwym czekaniu. Obalmy tutaj kolejny mit: w filmach fabularnych snajpera wysyła się wyłącznie po to, żeby ukatrupił jakiegoś generała. Bzdura! Szkolenie jest zbyt drogie, aby używać nas tylko do jednej rzeczy. Bardzo często wypady mają na celu obserwację, analizowanie sytuacji w danym miejscu, rekonesans za liniami wroga i przekazanie informacji dowództwu, bądź tez ochronę tras konwojów – podkreśla instruktor.

To tylko część historii naszego redaktora, który postanowił zostać strzelcem wyborowym. Resztę przeczytasz tylko w nowym październikowym numerze CKM – już w sprzedaży!

CKM_10_18.jpg

Kup CKM przez internet: zamawiając prenumeratę na cały rok dostaniesz dwa numery za darmo i dodatkowy prezent gratis. KLIKNIJ TUTAJ.


Dodał(a): Michał Jośko/ fot. Sebastian Ciuliński Wtorek 16.10.2018