Sylwestrowe wtopy

W Sylwestra wolno ci wiele. Jednak jeszcze więcej, rzeczy i sytuacji, powinieneś się wystrzegać

wtopy.jpg


Sylwester jest dniem próby. Dla twojego organizmu, manier, relacji z płcią przeciwną, tanecznych umiejętności i zdolności pirotechnicznych. Zebraliśmy kilka historii, których lepiej nie skopiować żeby nie być na językach znajomych przez cały przyszły rok. Zastanów się, czy podołasz. Może lepiej spędzić tę noc z ruskim szampanem i Krzysztofem Ibiszem.


Śmieszne historie internautów:

#1
luq
: ja Sylwestra spędziłem na "Kanarach", mówię wam, super laseczki, kąpiel morzu, drinki z parasolkami, cudo
maz: a ja byłem w Alpach. Narty, dziewczyny zarumienione od mrozu, grzane wino do łóżka, cos wspaniałego.
luq: a co ty qwe robiłeś ?
qwe: ja siedziałem razem z wami w pokoju, tylko nie paliłem tego gówna...

#2

Krzysiek
: jakie plany na święta?
Szymon: dotrwać do fajerwerków!!

#3
monika: jak mogę przekonać rodziców żeby zaprosić koleżankę do siebie na noc na sylwestra?
ola: że będziecie się uczyć

#4

puszeq: pamiętasz tego sylwestra sprzed dwóch lat? Tam montowałem do takiej laski
flejtuch: w skrócie proszę
puszeqq: KUR*A! mam dwuletniego syna

#5
Czesław: Moja historia mogła się zakończyć tragicznie, na szczęście zakończyła się tylko karą dyscyplinarną w postaci nagany z wpisem do akt.

30 grudnia, ostatni dzień w pracy w roku (Sylwester wypadał w sobotę). Atmosfera już dość luźna, a ponieważ prezes lubił efekciarstwo, więc była zgoda że załoga może sobie postrzelać fajerwerkami na koniec pracy. No i o 14:00 był w sali konferencyjnej poczęstunek - szampan, jakieś ciastka a o 15:00 miało być strzelanie i do chaty. Miałem w kieszeni spodni hukowy fajerwerk, ten z trupią czaszką i napisem "ACHTUNG!, gruby jak spory ogór. Strzela to mocno jak samsk**wysyn a zapala się przez potarcie zaryski, jak przy zapałce. O 14:50 poczułem nagłe parcie na stolec (prawdopodobnie mieszanka ptysiów i szampana). Poszedłem szybko do WC i zastałem tam dobrego kolegę, który przed pisuarem przygotowywał się do lania. Pozdrowiłem go zdawkowo, powiedziałem żartem żeby lepiej szybko skończył bo zaraz mi dupsko eksploduje i wszedłem do kabiny.

Niestety, podczas zdejmowania spodni zaszedł mało prawdopodobny zbieg okoliczności. W kieszeni oprócz ACHTUNGA miałem też długopis, kluczyki do auta i pudełko zapałek. Prawdopodobnie podczas gwałtownego ruchu zdejmowania zaryska pudełka o fajerwerk... W każdym razie w momencie gdy moja kupa wleciała do bieluści ustępu poczułem gorąco w kieszeni i zobaczyłem smużkę dymu. W panice wyjąłem dymiący fajerwerk ze spodni i wrzuciłem do kibla, licząc że woda ugasi reakcję. Miałem jednak widocznie pewne instynktowne obawy, gdyż zatrzasnąłem klapę i wlazłem na nią, podkurczając nogi. Tymczasem wewnątrz muszli fajerwerk prawdopodobnie (tu muszę zdać się na hipotezy) utrzymał się na powierzchni wody, gdyż utknął na wydalonej chwilę wcześniej kupie. Po dwóch sekundach nastąpiła straszliwa detonacja. Kibel rozpadł się na trzy części a woda i ekskrementy szerokim strumieniem rozlały się po całym pomieszczeniu. Wyszedłem z kabiny, cały mokry i częściowo ogówniony. Kolega, który akurat mył ręce nad umywalką, stał jak słup soli i przez dłuższą chwilę nic nie mówił, stał tak tylko z otwartymi ustami. Wreszcie wydukał: "Stary, co ty żeś zjadł?"

Zaraz potem zlecieli się inni... Wstydu się najadłem co niemiara... Wytłumaczyłem prezesowi jak było i w sumie najpierw się obśmiał a potem wlepił mi naganę

artykuł opracowany na podstawie wpisów z serwisów: yafud.pl, bash.org.pl, mistrzowie.org


Dodał(a): jan Poniedziałek 26.12.2011