Synowie "El Chapo" pilnują kwarantanny

Powiedzenie „ale Meksyk” nie wzięło się znikąd. Przykład: synowie „El Chapo” nałożyli na mieszkańców Culiacan godzinę policyjną. Choć w tym przypadku stosowniejsza byłaby nazwa „godzina kartelowa”.
iStock-642055212.jpg

Dolina Culiacán, Sinaloa, Meksyk

Działanie „Los Chaptios” zostało nagłośnione przez brytyjski dziennik „Daily Mail”. Ivan Archivaldo i Jesus Alfredo, synowie Joaquina Guzmana znanego jako „El Chapo”, postanowili rozprawić się z epidemią koronawirusa najlepiej jak potrafią – przemocą. W leżącym na zachodzie Meksyku mieście Culiacán narzucili mieszkańcom swoje zasady i twardo pilnują ich przestrzegania.

CZYTAJ TAKŻE: BRAZYLIJSKIE GANGI PILNUJĄ KWARANTANNY

Zasady są bardzo proste: po godzinie 22:00 nikt nie ma prawa wychodzić z domu. Jedynym wyjątkiem są osoby powracające z pracy. Co czeka na tych, którzy nie dostosują się do wprowadzonego zakazu? Areszt, tortury i grzywny. Wszystko koordynowane i organizowane przez narkotykową mafię. Swoim patrolem pochwalili się na TikToku, czyli nowym kanale społecznościowym polskiego prezydenta.



Na przechwyconych nagraniach widać, jak mężczyźni patrolujący ulice grożą ludziom niestosującym się do ich poleceń. „To nie zabawa”, „Będziemy cię torturować”, „Po 22 masz być w domu” raczej nie brzmią jak przyjacielskie porady. Jakkolwiek ich motywacja nie byłaby szlachetna. 

Okazuje się, że nie tylko synowie El Chapo stawiają czoła koronawirusowi. Agencja Reutera donosi, że córka narkotykowego bosa – Alejandrina, która na co dzień zarządza firmą El Chapo 701 sprzedającą m.in. piwo z wizerunkiem słynnego ojca, udziela się charytatywnie. Kobieta wraz z obstawą dystrybuowała olej, ryż oraz środki czystości w najbiedniejszych dzielnicach Guadalajary, drugiego największego miasta Meksyku. 



Bilans koronawirusa w ojczyźnie tequili to 26 tys. zakażonych i 2,5 ofiar śmiertelnych. Jedna z mieszkanek stanu Tamaulipas położonego nad Zatoką Meksykańską przyznała w rozmowie z Fox News, że jej rodacy nie są szczególnie ostrożni, jeśli chodzi o epidemię. Kobieta wyjaśniła, iż życie w ciągłym zagrożeniu ze strony narkotykowych karteli sprawiło, że ludzie nie wierzą, że koronawirus może być realnym zagrożeniem. 

– Od ponad dziesięciu lat żyjemy w „kwarantannie”. Jeśli nie zabiły nas mafijne porachunki, to wirus też tego nie zrobi – skwitowała. 


Dodał(a): Adam Barabasz / fot. iStock Czwartek 07.05.2020