Uciekał taksówką przed kwarantanną. Miał przy sobie maczetę

Niektórzy bardziej niż koronawirusa boją się kwarantanny. Mężczyzna znad morza uciekał taksówką w góry, tylko po to, żeby uniknąć zamknięcia w szpitalu. Zanim dotarł na miejsce, złapała go policja.
iStock-478532997.jpg

Policjanci z Gdańska otrzymali zgłoszenie o 24-letnim mężczyźnie, który uciekł ze szpitala zakaźnego. Znalazł się w nim wcześniej ze względu na podejrzenie zakażenia koronawirusem. Tak bardzo przestraszył się kwarantanny, że złapał taksówkę i wraz z kierowcą udał się na południe Polski.

Rysopis uciekiniera został rozesłany do wszystkich komend w Polsce. Funkcjonariuszom udało się też ustalić, dokąd zmierza mężczyzna. Dzięki tym informacjom został złapany jeszcze przed dotarciem do Zakopanego, które było jego celem podróży.

ZOBACZ TEŻ: Napadli na sklep, grożąc koronawirusem. Interweniowała policja

Policjanci musieli być mocno zaskoczeni, gdy zatrzymali wynajętą przez uciekiniera taksówkę. Mężczyzna okazał się podwójnie niebezpieczny, bo oprócz podejrzenia koronawirusa, miał na sobie kamizelkę kuloodporną, a obok niego na siedzeniu leżała maczeta.

Ostatecznie okazało się, że zbieg trafił na oddział zakaźny prosto ze szpitala psychiatrycznego. Może jednak bardziej niż kwarantanny i koronawirusa, bał się powrotu do "domu bez klamek". Teraz na pewno nie będzie zadowolony, bo za ten wybryk może zostać pozbawiony wolności nawet na 8 lat.

Dodał(a): Konrad Siwik / fot. istock Poniedziałek 23.03.2020