Upozorował własną śmierć. Bawił się za miliony z ubezpieczenia

Według dokumentów, które przyniosła do ubezpieczycieli matka 38–letniego Ievghena P., Ukrainiec wypożyczył łódkę i wypłynął na Zbiornik Kijowski. Tam miał wypadek i utonął. Ciało miało zostać odnalezione dwa miesiące później. Mężczyźnie to wydarzenie nie przeszkodziło jednak w podróżowaniu po Europie.
cbsp.jpg

Oficjalna wersja wydarzeń wskazywała na to, że Ievghen wykupił polisy u kilkunastu ubezpieczycieli, po czym po roku zmarł i teraz jego rodzinie należy się wypłata odszkodowania. Jego matka otrzymała część kwoty, ponieważ posiadała wiarygodne dokumenty potwierdzające zgon syna podczas wypadku. 
Papiery były jednak sfałszowane, a Ievghen za pieniądze z ubezpieczeń bawił się w najlepsze. Najpierw wyjechał z Polski, by wrócić w swoje rodzinne strony, później odwiedził Wielką Brytanię, następnie poleciał do Turcji, a potem na Cypr. Pandemia koronawirusa mogła mu przeszkodzić w kolejnych wyjazdach, bo facet wrócił na Ukrainę, po czym chciał ponownie dostać się do Polski. Może gdyby załatwił sobie w swoim kraju fałszywy test na COVID-19, zdążyłby zwiedzić jeszcze kilka miejsc.

Ievghena zatrzymano, kiedy próbował przekroczyć granicę w Dorohusku. Ukraińcowi grozi nawet 10 lat pozbawienia wolności, ale w tę sprawę wmieszane są także inne osoby. Poza matką, która odpowie za składanie fałszywych zeznań i próbę wyłudzenia pieniędzy, w akcji mogli brać udział byli pracownicy prokuratury oraz policji, którzy najprawdopodobniej pomagali 38–latkowi uzyskać miliony odszkodowania w zamian za korzyści majątkowe.

Facet zdążył się pobawić, ale teraz obudzi się w celi. Tam wielu swobód mieć nie będzie, choć gdyby trafił za kratki nieco wcześniej, mógłby dogadać się ze "Słowikiem" i nacieszyć się fajkami, narkotykami i pornografią


Dodał(a): Konrad Klimkiewicz / fot.: CBŚP Poniedziałek 21.09.2020