Waldek Kasta na emeryturze


kasta srodek.jpg

CKM.PL: Wrócisz sprawdzić się czy będziesz jeszcze potrafił robić rap?
KASTA: Nie, no pewnie zajmę stanowisko jak mi zaczną dopier*alać, wrzucać do ogródka za dużo i wywołają wilka z lasu. Chociaż zapowiedziałem młodym kotom, że jak mnie będą bezsensownie dissować, to mogą mnie cmoknąć w motopompę, bo mnie to już nie interesuje. Mogą mi lżyć ile tylko chcą, mam to gdzieś. Natomiast czekam na falę krytyki, która nastąpi pod koniec tego roku. Bardzo chciałbym uniknąć nazywania tego Zespołem Waldemara Kasty. To zespół muzyków, którzy grają coś, czego nie słychać już w Polsce od dłuższego czasu czyli akustyczny grunge. Nie ma takich zespołów. Może gdzieś w undergroundzie.

CKM.PL: Nie ma takich zespołów, czyli jest nisza i da się na niej zarobić kasę?
KASTA: Ta muzyka wypływa ze mnie, więc zebrałem to w całość i nagrałem album. Mam już gotową płytę! A to, że było to obśmiewane i nierozumiane przez moich kolegów, jeszcze bardziej mnie zmotywowało.

CKM.PL: Kasta – samobójca? Po co iść pod prąd?
KASTA: Wydaje mi się, że zawsze tak było. Najpierw zrobiłem rap, bo uważałem, że inni są jeszcze mniej godni by go reprezentować. Później zrozumiałem, że podwaliny tej całej kultury są przez większość nieznane, nieszanowane i nierespektowane, i że to jedna wielka bzdura. Po 20 latach uderzania głową w takie oporniki pęd jest skutecznie wyhamowany, przepadł ten impakt. Nie chcę już starać się imponować siedemnastoletniemu chłopakowi, który szczypie koleżankę w tyłek w trakcie trwania koncertu, w ogóle nie poświęcając uwagi temu, co mówię. Chciałbym chyba dojrzalszej publiki. Nie chcę ich obrazić, ale chciałbym żeby ktoś mnie docenił jako muzyka, nie tylko jako rapera. Mam też dość tego, że jesteśmy cały czas traktowani, jak ci co palą jointy, są buńczuczni, łysi, źli, wytatuowani i siedzą na ławkach. Chciałbym żeby doceniono, że mamy własne zdanie, że mamy dwa zwoje więcej niż kura żeby nie srać w trakcie jedzenia.

CKM.PL: I to cię zdenerwowało, dlatego wychodzisz z hip hopu?
KASTA: Nie, tylko ja jako 35-letni facet zaczynam rozumieć, po godzinach spędzonych w odosobnieniu i filozofowaniu, że nie jest mi do twarzy z samym sobą sprzed lat. Nie wstydzę się hip hopu i swojej postawy, tylko ja czuję, że ten świat udawanych fajnych emocji, masek bandyty, gangstera, twardego faceta w ogóle mi nie przystoi, to już nie mój świat.

CKM.PL: Nie kręci cię to?
KASTA: Zrobiłem ostatnie dwie płyty według mnie dosyć upolitycznione, poważne i bardzo osobiste i one przeszły bokiem. Nie to, że nie zostały docenione, ja zbieram informacje z rynku – skoro ja jestem rynkowi niepotrzebny, nie zamierzam być mecenasem własnej sztuki.

CKM.PL: A może za ciasno już jest na scenie, dlatego się nie sprzedają.
KASTA: W głowach jest za ciasno. Od internetu, szumu informacyjnego, niepotrzebnych rzeczy i jest za mało miejsca na samodzielne myślenie. A ludzie już nie są reprezentantami jakiejś kultury, tylko są reprezentantami samych siebie i własnych interesów. To jest problem. Nikt już dziś nie dzieli ze mną tych ideii oprócz starych raperów, z którymi nadal jestem na rączkę i się szanujemy. Umówmy się – tu nie walczy się o żadną wyższą ideę, a tego mi brak. Walczy się tylko o…

CKM.PL: Ilość sprzedanych płyt?
KASTA: A tutaj też przegrywam i nie wstydzę się do tego przyznać. No więc…

CKM.PL: Odpuszczasz?
KASTA: Odpuszczam.

CKM.PL: A do nowego projektu zabierasz starych fanów?
KASTA: Nie! Powiem więcej – oni nie mają szans mnie poznać.

CKM.PL: Nie przyjmie się to u nich?
KASTA: Nie o to chodzi. Oni nawet nie będą wiedzieli, że to ja. Moja żona nie poznaje. Ale dla mnie to największy komplement.

CKM.PL: To kiedy wyjdzie nowa płyta?
KASTA: Jak już wszyscy zapomną, przestaną mnie naciskać z tym rapem. I ona się w międzyczasie naturalnie pojawi. Zamierzam sam sfinansować muzykę, której poświęciłem ostatnie osiem miesięcy swojego życia. Zamierzam pierwszy raz wydać tak intymne podejście do muzyki. W hip hopie byłem komentatorem, a teraz będę przekaźnikiem tych emocji. To zupełnie inny rodzaj rzemiosła.
Zrobię ten typowo komercyjny krok – wyślę do stacji moją muzykę. Ale na siłę nikogo nie będę przekonywał do niej. Nie będę się ślizgał na wyrobionej już marce.

CKM.PL: A jeśli ci nie wyjdzie? Zostawisz muzykę?
KASTA: Nie, nie. Przy tym już zostanę, to jest moja emerytura muzyczna. Jest duża szansa, że się nie uda. Ta muzyka jest nieżywa od lat 90-tych w samych Stanach, więc jej defibrylowanie w Polsce 20 lat później, to nie jest najlepszy pomysł. No i płyta nie jest skalkulowana na polski rynek – tam nie ma słowa po polsku.

CKM.PL: A to nie jest celowe? Żeby próbować wejść na inne rynki, jeśli nie wyjdzie w Polsce?
KASTA: Dobre pytanie… Nie wiem dlaczego.

CKM.PL: Lepiej brzmi?
KASTA: Nawet nie wiem. Nigdy nie miałem ani jednej lekcji angielskiego.

CKM.PL: Czyli masz rozpisaną transkrypcję, jak Papież? A może uczyłeś się jak większość z nas – z teledysków?
KASTA: Ani jedno, ani drugie. Po prostu walę z bani. A że mam komunikatywność na poziomie 6+ i to nie chodzi o to, którym językiem się posługuję. Jako muzyk mam łatwiej – zapamiętuję frazę, jej znaczenie, a potem już leci.

CKM.PL: Coraz więcej niewiadomych…
KASTA: Dodam kolejną - ja wierzę w tych, którzy nie wiedzą, co przez nich przemawia. Ale jeśli coś każe ci robić muzykę, to jest to gwarancja sukcesu.

CKM.PL: Czyli nie liczysz na to, że płyta dobrze się rozejdzie, że zarobisz? Takie kosztowne hobby.
KASTA: Liczę się z tym, że wydam 100 koła, bo tyle kosztuje wydanie tytułu w tym kraju. Nie wiem jak będzie, ale to właśnie mnie nakręca żeby to robić. Bardziej wierzę ludziom, którzy nie wiedzą dlaczego nagrali jakiś kawałek, aniżeli tym, co dorabiają piękne bajki do genezy utworu. Bardziej przekonuje mnie pani brzdąkająca na jednej strunie na wrocławskim rynku, bo ona jest bliższa idei muzykowania, niż ci skalkulowani pafnuce wykwalifikowani przez setkę szkół. Podziwiam ich i gratuluję , że robią kantaty, fugi, ale nie mają tego rodzaju energii, przekonania. Komuś to po prostu opier*olą i tyle.

CKM.PL: No ale zarabiają.
KASTA: Wierzę w to, że można wejść do garażu, zaryzykować, że twoje dziecko nie będzie miało co wpier*alać, żyć tym jak muzyczną emeryturą i na koniec dostać swoją nagrodę. Nawet nie wiedząc dlaczego. Wiara to korona, konsekwencja to berło.

CKM.PL: A koronę z głowy zdejmujesz zanim wyjdziesz na osiedle, czy już nie przesiadujesz z chłopakami na ławce?
KASTA: Może inaczej – chłopaki mają czas żeby do mnie przychodzić. Ja nie wychodzę ponieważ mam określone obowiązki, brakuje czasu. Ale ci, którzy wiedzą gdzie mnie znaleźć i mają ochotę ze mną spędzić czas, zawsze go dostaną. Generalnie każdy muzyk w mieście, każdy – to jest apel nawet – który chciałby zrobić dobry jam session, chciałby się czegoś nauczyć, bądź dać mi swoje umiejętności znajduje drogę do „Zajezdni. Pracowni Projektów Międzykulturowych”, Legnicka 65 we Wrocławiu, znajduje tam w nocy Waldemara Kastę do 5 – 6 rano. Przepraszam cię na chwilę…

Kasta szósty już raz przerywa rozmowę, by `strzelić misia` z zawodnikiem KSW. Tym razem ląduje w objęciach Janka Błachowicza.

CKM.PL: No właśnie, skąd wzięło się KSW?
KASTA: Tym się jaram najbardziej. To są nasi, moi zawodnicy. Kiedyś na urodzinach Tedego podszedł do mnie Kawul (Maciej Kawulski – jeden z twórców i właścicieli federacji KSW - przyp. red.) i zapytał jak ja to widzę. Powiedziałem, że zrobiłbym to kompletnie inaczej. Był lekko zaskoczony, bo nie wiedział tak do końca kim jestem. Ale w tym momencie na scenę wzywa mnie Tede z pięknym announcingiem, wychwalającym mnie pod sufit. Wszedłem, pół godziny rapowałem rozpier*alając koncert. Zszedłem i było zupełnie inne nastawienie. Mówi: „słuchaj, to ja cię sprawdzę czy to umiesz zrobić”. I tak już zostało na sześć lat. Czyli trochę po amerykańsku.

CKM.PL: Podobno nie mogliście znaleźć dobrego announcera?
KASTA: Maciek i Martin (Kawulski i Lewandowski – właściciele KSW - przyp. red.) mieli więcej do stracenia z powagi i estymy promotorów żeby się tym trudnić. No a kto jest w końcu najbardziej oswojony z kamerą, z emisją głosu. No ja. Więc zdjąłem ten problem wszystkim z głowy. Nie miałem na to ciśnienia. Gdybym znalazł kogoś, kto jest lepszy – to jest apel znowu – będzie miał lepszy angielski, dobre zrozumienie tego co robimy i udźwignie to, to ja mu chętnie zapłacę. Będę mógł wtedy wrócić do swoich zawodników, ponieważ ja tym żyłem, to było dla mnie dużo ważniejsze.

CKM.PL: Masz swojego faworyta wśród zawodników, czy jak dobra matka – traktujesz wszystkich równo?
KASTA: Nigdy nie faworyzowałem nikogo. Oczywiście sympatie rozkładają się różnie. Zawsze jednak opowiadałem się po stronie najsłabszego albo najbardziej nierozumianego. Kiedyś w Federacji, najbardziej nie lubiano Krzyśka Kułaka, a ja go bardzo lubię. Dlatego, że jest prostolinijny, wali ci prosto na pysk jak cię nie lubi. Jest dosyć obsceniczny, ja też taki jestem, dlatego go za to lubię. Najdłużej natomiast znam Michała Materlę, dlatego mój szacunek do niego jest największy.

CKM.PL: Waldek Kasta ma jeszcze swoje groupies?
KASTA: Nie mam bladego pojęcia. Od 10 lat nie interesuje mnie patrzenie pod tym kątem.

CKM.PL: Nie piszą listów, nie wysyłają bielizny?
KASTA: Nie ma takiej opcji. Poza tym, z moim wyglądem nie grozi mi to.

CKM.PL: Marnujesz szansę, na popularność też lecą!
KASTA: Od 10 lat jestem piewcą nowej idei, że jeżeli masz w domu to, czego chciałeś, sam to wybrałeś, świadomie, to ty już nigdzie się nie rozglądasz. Nie zamieniam tajfunu na wicherek. No i ważne jest żeby pochewka pasowała do mieczyka…

Dodał(a): Paweł Jaśkowski Wtorek 22.05.2012