Władcy oceanów

Zegarki Ulysse Nardin, czyli wysublimowany sprzęt dla najbardziej wymagających wilków morskich
Ulysse Nardin



Był rok 1876. 21–letni Paul–David Nardin przejął stery w manufakturze zegarczanej, którą 30 lat wcześniej założył jego zmarły właśnie ojciec Ulysse. Chociaż firma ze szwajcarskiego miasteczka Le Locle była już znana, Paul–David postanowił wyprowadzić ją na szersze wody. W XIX wieku najlepszą metodą udowodnienia jakości czasomierzy było spełnianie wyśrubowanych wymogów stawianych chronometrom morskim. I młodemu Nardinowi udało się to: niezawodny i precyzyjny sprzęt Ulysse Nardin trafił na okręty wielu państw. Jego jakość ceniono ponad podziałami.

W wojnie rosyjsko–japońskiej (1904 –1905) chronometry morskie Ulysse Nardin używały obie walczące strony. W latach 80. ub. wieku firma przeżywała spore kłopoty związane z ekspansją zegarków elektronicznych, zmieniła właściciela. Ale choć dziś w nawigacji morskiej rządzi elektronika, mechaniczne zegarki Ulysse Nardin pozostają największym przedmiotem pożądania pasjonatów żeglarstwa. Roczna produkcja to tylko kilka tysięcy sztuk, więc używanie ich to ekskluzywne hobby. W końcu kotwica, logo Ulysse Nardin, zobowiązuje. 



Dodał(a): CKM Wtorek 20.08.2013