Lifestyle
Wtorek 21.08.2012, Mateusz Natali
Peja
W szczerej rozmowie z CKM Peja udowadnia, że wizerunek czarnego charakteru to nie jego styl.
CKM: Masz 35 lat, w dorobku kilka świetnie sprzedających się
płyt i masę koncertów. Mimo to wciąż mieszkasz w poznańskim blokowisku, a nie w
willi pod miastem. Pieniądze w hip hopie nie są aż tak wielkie, jak się mówi?
Peja: Nie chcę opuszczać Jeżyc, gdzie się wychowałem. Dobrze mi się tu mieszka,
warunki także mam odpowiednie. Cenię spokój oraz komfort, ale jako mieszczuch
wolę żyć wśród ludzi, a nie na peryferiach.
CKM: Mimo platynowych płyt media cię ignorują. Czujesz się
outsiderem?
Peja: Nie, bo dzwonią ciągle, ale to ja decyduję, czy chcę pokazać twarz, czy
nie. Miałem być jurorem w „Must Be The Music” albo biegać w „Total Wipeout”,
więc niewiele brakowało, a wszędzie widziałbyś Rycha! Ale po co? Nie chciało mi
się w Argentynie zapierdalać po jakichś balonach na wodzie, bo jeszcze bym się
połamał. Wielu mnie ignoruje, ale który raper jest bardziej medialny ode mnie.
Liroy?
CKM: Tede...
Peja: Tede jest ta m, gdzie większość z nas by nie poszła. Ja mam gdzieś
rozgłos w kolorówkach i kłótnie z panią Cichopek. Jeśli pojawiam się w mediach,
to w konkretnym celu. Chcą, bym komentował rocznice, wybory albo śmierć
Papieża. Okej, choć nie wiem po co. Mogę być opiniotwórczy, jeśli chodzi o
muzykę, ale nie o cały świat, bo za mało wiem.
CKM: Media zwróciły na ciebie uwagę tak naprawdę tylko raz: gdy podczas koncertu w Zielonej Górze w 2009 roku po twoich słowach ze sceny tłum omal nie zlinczował jednego z widzów...
Peja: Człowieka łatwo zaszczuć. Czas pokaże, czy jestem popierdolony, zły i próżny. Poniosłem karę i nikomu tego nie życzę, ale przeszedłem w życiu śmierć bliskich, nędzę, bezdomność – nagonka w mediach to dla mnie drobiazg.CKM: Powiedziałeś niedawno, że hip hop to „najbardziej frajerska subkultura, w jakiej miałeś okazję uczestniczyć”. Peja: Bo frajerska była gotowość do łatwego oceniania mnie w związku z wydarzeniami w Zielonej Górze. Dużo jest w hip hopie nielojalności, nieuczciwości, cwaniactwa, zawiści, okradania raperów. Ja się tym brzydzę.
CKM: Pozostajesz antybohaterem, dyżurnym „złym” polskiego hip
hopu...
Peja: Dziesięć lat temu byłem
objawieniem, potem komercją, teraz „tym złym”. Dzisiejsze media to same
Pudelki, głośne nagłówki pozbawione treści. Mimo medialnej nagonki zdobyłem
złoto i utrzymałem poparcie. Jak widać, sukces boli niektórych, ale mnie to nie
obchodzi.
CKM: Sukces to forsa, imprezy, kobiety. Opisz świat
hiphopowych groupies...
Peja: Są wszędzie, jeżdżą za raperami i ruchają się zawodowo. Jak jesteś
muzykiem, to od razu wiesz, które to.
CKM: Są natarczywe?
Peja: Raczej pokorne jak psiaki.
Dosiadają się, piją wódkę i czekają w kolejce, by zrobić swoje. Jak u lekarza!
(śmiech)
CKM: Morze wódy, łatwe kobiety... Tak wygląda życie znanych hiphopowców?
Peja: Alkohol był źródłem większości
moich problemów, a piłem od dziecka... Nie będę go reklamował, życzę każdemu,
by wystrzegał się piekła uzależnienia.
CKM: Dlaczego powiedziałeś „stop” takiemu życiu? Znudziły ci
się imprezy?
Peja: Rock & roll ma to do siebie,
że żyjesz szybko. Takie życie zaprowadziło mnie do szpitala, dokąd trafiłem z
zapaleniem trzustki. Zrozumiałem wtedy, że mnie to rujnuje, a nie chcę być baletmistrzem, lecz muzykiem. Łatwo spaść na dno, a nigdy nie szło mi o
picie, ćpanie i tuziny kobiet... Etap imprez, bójek, konfliktów z prawem
zamknąłem na dobre!
CKM: Łatwo się
zachłysnąć życiem gwiazdy?
Peja: Wszyscy się do ciebie uśmiechają,
klepią po ramieniu, a ty zaczynasz wierzyć, że jest to szczere. I nawet nie
wiesz, kiedy tracisz kontrolę! W końcu spasowałem. Słaba wola i skłonność do
autodestrukcji dałyby kolejnego martwego rapera, a ja chcę żyć.
CKM: Jak groupies wieszają ci się na szyi, mówisz im, że w
domu czeka na ciebie twoja kobieta?
Peja: Tak. Jestem wierny swojej
narzeczonej, Paulinie Stefańskiej. Żyję z nią i dla niej. Kiedyś chciałem mieć
wszystkie laski świata, ale to ślepa uliczka! Brać hurtem, by czuć się samotnym
i odczłowieczonym rokendrolowym zwierzakiem? Chyba nie o to chodzi. Dzisiaj
wracam do dawnych wartości!