Lifestyle
Środa 09.03.2016, Mateusz Zieliński / fot.: mat. prasowe
Polacy ścigają się na dronach
Jeden odpadł, ale drugi jest w czołówce. Łączna pula nagród: milion dolarów! W Dubaju (ZEA) właśnie trwa World Drone Prix 2016 – największe na świecie wyścigi latających dronów. Nie słyszałeś o tym sporcie? No to uważnie posłuchaj – a raczej poczytaj – bo to przyszłość nowoczesnego sportu.
Wyścigi dronów najczęściej są określane jako połączenie gry video, odbywanej w rzeczywistości, ze sportami ekstremalnymi. To sport maksymalnie widowiskowy, wręcz futurystyczny.
Zawodnicy ścigają się małymi, zwrotnymi i bardzo wytrzymałymi dronami, które potrafią się rozpędzić do 150 km/h. Na ich pokładach są zamontowane kamery FPV, które przekazują na żywo obraz do gogli pilotów. Dzięki temu piloci czują się tak, jakby sami znajdowali się w środku maszyny.
No to teraz wyobraź sobie, że popylasz okrążenie za okrążeniem z prędkością 150 km/h po ciasnym torze o długości raptem kilkuset metrów, z tyczkami i przeszkodami, na którym nie co kilka sekund, ale co ułamek sekundy musisz robić skręty i akrobacje. Dajesz radę? Jesteś mistrzem. Nie dajesz rady – rzygasz i podziwiasz lepszych od ciebie.
Ci lepsi od kilku dni ścigają się w Dubaju na World Drone Prix 2016 – największych na świecie wyścigach dronów, w których łączna pula nagród wynosi okrąglutki 1000000 dolarów. Nie przeliczaj, zrobiliśmy to za ciebie: to prawie 4 miliony złotych.
Właśnie zakończyły się eliminacje, w których z kilkuset zgłoszonych zawodników 32 awansowało do ścisłych finałów, mających się odbyć 11 i 12 marca 2016 roku.
W zawodach startowało dwóch Polaków. Krzysztof Chartanowicz (aka Dronas) i Maciej Poschwald (aka Dronksy) to pionierzy wyścigów dronów w Polsce, na co dzień tworzący zespół Rotoracer. W Dubaju jednak dołączyli do jeszcze poważniejszego gracza: największego światowego teamu pilotów wyścigowych Tornado X-Blades.
Jak poszło im w eliminacjach? Zależy, o kogo pytasz.
Maciej „Dronksy” Poschwald poleciał perfekcyjnie i zajął wysokie 15 miejsce, bez problemu awansując do finału imprezy.
Gorzej poszło Krzysztofowi „Dronasowi“ Chartanowiczowi, który wprawdzie przez trzy okrążenia klasyfikacji miał czasy klasyfikujące go w „Top 10“, ale na czwartym (ostatnim) okrążeniu zrobił błąd, zaliczył kraksę i wyleciał poza finałową „32-kę”.
W piątkowo-sobotnich finałach największych wyścigów latających dronów na świecie będziemy więc mieli jednego Polaka. Trzymamy za „Dronksy’ego” kciuki – bo to zawsze fajnie jak nasz wygrywa, i do tego zgarnia za to kupę kasy.