Podwójne siedem

Samochód , który będzie wyglądał po królewsku nawet wtedy, gdy jego kierowcą zostanie Wayne Rooney

aston martin

Typowy jesienny dzień w angielskim hrabstwie Warwickshire – zimny deszcz zacina tak nieprzyjemnie, że chętnie oddałbyś własne dziecko Eltonowi Johnowi za możliwość wygrzewania się teraz na Florydzie. Ale rozkaz to rozkaz! Rozpoczynam desant na dizajnersko minimalistyczne budynki siedziby Aston Martina. Cel: prześwietlenie jedynego egzemplarza One–77, najnowszej konstrukcji tej firmy. I choć jej kwatera główna znajduje się w miejscowości o podejrzanej nazwie Gaydon, to już pierwszy kontakt z tym tajemniczym wozem sprawia, że czujesz się jak nadfacet, który jednej nocy mógłby zaliczyć wszystkie dziewczyny Bonda. No właśnie– nie ma człowieka, który, obcując z Aston Martinami, choć trochę nie poczuje się jak Agent Jej Królewskiej Mości. Od kiedy model DB5 pojawił się w roku 1964 w filmie „Goldfinger”, oczywisty jest fakt, że do końca świata wozy z tym logo będą jedynym słusznym wyborem agenta 007. Jeśli ktokolwiek śmie twierdzić inaczej, załatw sobie szybko licencję na zabijanie i wrzuć go do basenu z rekinami– możesz być pewien, że to groźny idiota zagrażający ludzkości.


ODGŁOSY WOJNY
– Stworzyliśmy coś, co oszołomi każdego, niezależnie od tego, z jakimi samochodami miał do czynienia – gdyby nie fakt, że te słowa wypowiada Chris Porritt, szef Programu One–77, uznałbym je za czczy marketingowy bełkot. Lecz ten człowiek stworzył coś, przy czym nawet inne Astony są... przeciętne. A mówimy tu przecież o niesamowitych pojazdach  łączących piekielne osiągi z niebiańską elegancją. Jednak przy One–77 nawet modele takie jak DBS, DB9 czy V12 Vantage nie robią wrażenia! Powstanie tylko 77 egzemplarzy tego supersamochodu. Każdy z nich będzie kosztował ponad 5,5 mln zł. Ale już pierwsze odpalenie silnika sprawia, że uznaję tę cenę za zbyt niską. Maszynownia bazuje na 6–litrowym potworze V12, który trafił jeszcze w ręce obłąkanych naukowców z firmy Cosworth. Ci sprawili, że potwór stał się zarazem mocniejszy (osiąga ponad 700 KM) i lżejszy o 25 proc.! Wystrzał z bondowskiego Walthera PPK? Nie wygłupiaj się... Rozruch tego silnika przywodzi raczej na myśl Daniela Craiga z bazooką.


W JEDNOŚCI SIŁA
– Kompromis? Nie znamy takiego słowa– uśmiechają się członkowie ekipy Chrisa Porritta. Podstawą One–77 jest konstrukcja znana z bolidów F1, czyli tzw. monocoque z włókna węglowego. To jednoczęściowa skorupa z kabiną i podwoziem. Do niej przymocowano silnik, zawieszenie i pozostałe elementy aluminiowej karoserii. Takie rozwiązanie zapewnia niesamowitą sztywność i odporność na uderzenia oraz niską masę– ten Aston waży ledwie 1500 kg. Wisienką na torcie (lub raczej oliwką w drinku) jest sekwencyjna skrzynia biegów, szybka jak riposty Jamesa Bonda. Wszystko to sprawia,  że pojazd osiąga ponad 320 km/h, a do setki rozpędza się w 3,5 s! Chcesz zobaczyć złych kolesi na sportowych motorach, których zostawiasz za sobą na światłach? Zamów One–77!


SEKSOWNY WYCZYN
Ale za kierownicą tego wozu i tak najfajniejsze jest dotarcie do kolejnego zakrętu. Wtedy poznaje się bezkompromisowe zawieszenie rodem z wyścigów. W regulowanych amortyzatorach zastosowano technologię Dynamic Suspension Spool Valve, po raz pierwszy użytą w samochodzie drogowym. Dzięki temu Aston klei się do asfaltu niczym agentki obcych wywiadów próbujące wyciągnąć z Jamesa B. tajne informacje. Nie można też przecenić faktu odziania One–77 w specjalne opony Pirelli P Zero Corsa (z przodu w rozmiarze 255/35 ZR20, z tyłu 335/30 ZR20). Są piękne oraz szybkie jak połączenie skórzanego obuwia angielskich firm Church’s i John Lobb z... wyczynowymi butami do biegania Asics. Masz ochotę na postój? Użyj hamulców z technologią Carbon Ceramic Matrix. Ich fenomen polega głównie na ograniczeniu rozgrzewania płynu hamulcowego i przeprojektowaniu tarcz tak, aby zoptymalizować powierzchnię ich kontaktu z klockami. Ale to tylko słowa. Wciśnij pedał hamulca, a poczujesz, że możesz powstrzymać całe zło świata!


UŚMIECH BOGÓW
Wszystkich tych ekstremalnych doznań doświadczysz w otoczeniu godnym angielskiego dżentelmena. W kabinie rządzi szczotkowane aluminium oraz skóra– ułożona i przeszyta tak idealnie, że przy niej nawet najlepiej skrojone płaszcze od Toma Forda sprawiają wrażenie łachmanów z lumpeksu. Usiądź na chwilę w fotelu One–77 – otuli cię dokładniej niż zakochana dziewczyna Bonda, która nie chce cię wypuścić z  łóżka na śmiertelnie niebezpieczny wypad. Teraz zrozumiesz dokładnie znaczenie angielskiego słowa „astonishing”, czyli zadziwiający, od którego można wysnuć nazwę Aston. Powinieneś wymówić ją nabożnie, uklęknąć przed tym pojazdem i pocałować go w przedni wlot powietrza, wielki jak zęby Kylie Minogue. I tak samo jak one piękny. Pamiętaj – świat to za mało!


Dodał(a): Michał Jośko Poniedziałek 03.10.2011