Warszawski drift

Jazda figurowa, czyli drifting legendarnym Caterhamem? Taka okazja jest z pewnością warta więcej niż cynk od zakolegowanego maklera z banku Goldman Sachs

caterham

Szykowałem się do tego od miliona lat. Dlatego nie piłem. Po raz ostatni naprałem się porządnie na swojej komunii świętej. Od tamtej pory nie brałem do ust nawet kropli alkoholu. Ćwiczyłem refleks, koncentrację i wytrzymałość. Stworzyłem swój własny system treningowy. Przed snem na przykład zawsze wizualizowałem sobie lądowanie jumbo jetem na ośnieżonym lotnisku aeroklubu w Białymstoku. Pierwsze przyziemienie – 325 ofiar. W ostatnim – zaledwie 15. Po latach wyrobiłem w sobie taką sprawność, że mam kondycję astronauty i psychikę tybetańskiego mnicha (umiem obejrzeć „Dzień dobry TVN” z Kingą Rusin, zachowując przy tym stan emocjonalny zastygłego betonu). Po co? Bym mógł w dowolnym momencie wsiąść do Caterhama i pokazać, że nasze DNA niczym się nie różnią. Taki moment właśnie nadszedł!


PÓŁZAWAŁ
Przeczesawszy włosy towotem (Caterham to wóz bez dachu), skropiwszy się delikatnie wysokooktanową benzyną oraz przeżuwszy pół kiełka zbożowego na śniadanie, ruszyłem na tor na warszawskim Okęciu. Tu czekał na mnie czerwony Caterham Super 7. Podszedłem i bezczelnie klepnąłem go. Nawet nie musiałem sobie wyobrażać, że klepię po pośladku półnagą Rihannę, żeby doprowadzić się do półzawału. Samochód, dla którego nie tknąłem już od tak dawna alkoholu, całkowicie usprawiedliwia wszelkie wyrzeczenia. Mógłbym w tym miejscu popisywać się cytowaniem z pamięci dowolnego fragmentu 43–stronicowej instrukcji obsługi CS 7 (duża czcionka, trochę rysunków, cieńsza niż manual mojej pralki i lodówki), jednak skromność mi na to nie pozwala. Powiedzmy tyle– brytyjski roadster w stylu lat 50. XX wieku to lekka, mocna tylnonapędówka z nisko położonym środkiem ciężkości, idealnym rozkładem masy i spartańskim wyposażeniem oraz fenomenalnymi właściwościami jezdnymi.

BÓG ŚLIZGU
W rękach dobrego kierowcy Caterham potrafi dołożyć najnowszym konstrukcjom Porsche i Ferrari. Nie nadaje się za to do romantycznych wypraw do dworku Chopina w Żelazowej Woli. No, chyba że chcesz na tej trasie... podriftować. Bo Caterham uchodzi za idealne auto do driftingu. I to właśnie zamierzam sprawdzić! W kraju na torach driftingowych najczęściej spotyka się stare Nissany, Toyoty i BMW. By jednak zdać ostateczny test, potrzebny jest wóz taki jak Caterham: brutalny jak fanatyczny członek Chelsea Headhunters, któremu ktoś akurat spalił szalik, bez elektroniki, ABS i kontroli trakcji. To rydwan selekcji naturalnej. Większość kierowców ma problem, żeby utrzymać tę bestię w linii prostej, jeśli więc uważasz się za Boga Ślizgu, Tłoków, Ręcznego Hamulca i Pedału Gazu, musisz dowieść swej wyższości, ujeżdżając roadstera z Wysp. Koniecznie na trasie driftingowej.

STYL PONAD CZASEM
Paweł Kuskowski z firmy Caterham Polska jest nie tylko ambasadorem tej marki, ale też trenerem i sędzią driftingowym. Z pokorą, z jaką zawsze oglądam „Dzień dobry TVN”, przyjmuję od niego pierwsze lekcje jazdy figurowej (tak czasami nazywany jest drifting). – Po pierwsze: wchodzenie w zakręty bez poślizgu jest absolutnie zabronione. Widok przez przednią szybę w ogóle cię nie interesuje. Cały czas przemieszczać masz się bokiem – instruuje mnie Paweł. W tym sporcie czas okrążenia toru ma znaczenie drugorzędne. Liczy się styl i widowiskowość jazdy. Pionierami tej zabawy są kierowcy rajdowi, pokonujący łuki ślizgiem. W latach 60. umiejętność tę wyabstrahowali ze sportu rajdowego i zaczęli nielegalnie doskonalić na krętych górskich drogach japońscy motofanatycy. Później trend rozlał się po Stanach Zjednoczonych (obecnie istnieje tam kilka profesjonalnych lig driftingowych, najsłynniejsza to Formula D), a pod koniec lat 90. zawitał do Europy – najpierw do Wielkiej Brytanii, potem do Niemiec.

MIKRON
Po kilku minutach jazdy z Mistrzem Kuskowskim orientuję się, że Caterhamem podczas driftowania kieruje się gazem: zwiększając go lub zmniejszając, zmieniasz balans pojazdu, przenosząc środek ciężkości ku przedniej lub tylnej osi. Hamulec? Nie jest ci potrzebny. Kierownica? Tym maleństwem dokonujesz zaledwie minimalnych korekt. I nigdy nie walczysz z nią. Wjeżdżając w zakręt, wystarczy wychylić ją o milimetr i dodać gazu. Potężna nadsterowność Super 7 sprawia, że momentalnie zaczyna cię wyprzedzać tył. Jeśli zagapisz się lub wystraszysz – wypadasz z toru po paru niekontrolowanych piruetach, w kłębach dymu. Jeżeli jednak zachowasz zimną krew, błyskawiczne odpuszczanie i dodawanie gazu sprawi, że będziesz kręcił się w zadanej trajektorii z dokładnością do mikrona. Z każdym zakrętem coraz bardziej zachwyca mnie precyzja układu kierowniczego. I to fenomenalne zawieszenie! Twarde, ale tak czułe, że po najechaniu na pasy możesz powiedzieć, jaką miały grubość. Pedał gazu? Reaguje błyskawicznie na najmniejsze muśnięcie. Musisz cholernie uważać: przyciśniesz delikatnie za mocno albo delikatnie za lekko i lądujesz ze skręconym karkiem.

ZIELONE PIEKŁO
I jeszcze jeden drobiazg: opony. Na tylnej osi mojego Caterhama założono parę specjalnego ogumienia driftowego – jest wytrzymałe na przeciążenia oraz wysokie temperatury, twarde, dosyć szerokie, z solidnym bieżnikiem. – Ogumienie powinno umożliwiać ślizgi, jednak musi zapewniać odpowiednią przyczepność. Przy 150km/h w zakręcie docenisz możliwość precyzyjnego kontrolowania trajektorii lotu driftowozem – objaśnia mój instruktor. Przeciążenia boczne i wysokie temperatury? W autku z silnikiem o mocy 175 KM? Owszem. Ekstremalne osiągi umożliwia Caterhamowi superkorzystny stosunek mocy do masy (waży 545 kg), decydujący w sportach motorowych. W testowanej przeze mnie wersji wynosi on 324 KM na 1 tonę! Dla porównania: w Hondzie S2000 to jest 186 KM/1 t, a w BMW Z4 sDrive23i 135 KM/1 t. Pod tym względem Super 7 gra w lidze Ferrari F430 (338 KM/1 t) i Porsche GT3 (302KM/1 t). Nic dziwnego, że do setki przyspiesza w niecałe 5 sekund. Aha, gdyby twój Bóg Ślizgu, Tłoków, Ręcznego Hamulca i Pedału Gazu nakazał ci przesiąść się do czegoś mocniejszego, masz jeszcze Caterhama w wersji Superlight R500. Ten apokaliptyczny potwór ma moc 266 KM przy masie 506 kg i może pochwalić się stosunkiem 525 KM/1 t. To już okolice... Bugatti Veyrona! Dziś, na zimnym asfalcie, pewnie bym się zabił, driftując Superlightem. W takich warunkach byłby za mocny. Ale wiosną na Nürburgringu? Mam zawsze przy sobie szczoteczkę do zębów, słowniczek polsko–niemiecki i 200 euro kieszonkowego. W każdym momencie mogę wyjechać na Nordschleife... Do Zielonego Piekła. 

Za pomoc w realizacji materiału dziękujemy firmie Caterham Polska (www.caterham.pl) i Akademii Bezpiecznej Jazdy (www.abj.waw.pl)

Dodał(a): Michał Jośko Środa 26.10.2011