Czy wirusy wyginęłyby, gdyby odizolowano od siebie wszystkich ludzi na świecie?

Nawet na najbardziej głupie pytanie można udzielić naukowej odpowiedzi!

iStock-483095651.jpg

ZWYKŁE PRZEZIĘBIENIE
Czy gdyby wszyscy mieszkańcy Ziemi przez kilka tygodni nie kontaktowali się ze sobą, zwykłe przeziębienie zniknęłoby z powierzchni naszej planety?

Zwykłe przeziębienie powodowane jest przez wiele różnych wirusów, ale głównym winowajcą są rinowirusy. Atakują one komórki nosa i gardła, a potem wykorzystują je do wytwarzania kolejnych wirusów. Po kilku dniach układ odpornościowy wykrywa je i niszczy, a my w tym czasie zdążamy zarazić średnio jedną osobę. Po zwalczeniu infekcji jesteśmy na wiele lat uodpornieni na ten konkretny szczep wirusa. Gdyby poddać nas wszystkich kwarantannie, wirusy przeziębienia nie mogłyby znaleźć kolejnych gospodarzy. Czy nasze układy odpornościowe zniszczyłyby każdą kopię wirusa?

Zastanówmy się nad praktycznymi konsekwencjami ogólnoświatowej kwarantanny. Jak bardzo musielibyśmy być od siebie oddaleni? Gdybyśmy podzielili całą powierzchnię Ziemi na równe kawałki, każdy z nas miałby dla siebie nieco ponad dwa hektary, najbliższa osoba zaś znajdowałaby się 77 metrów od nas. To prawdopodobnie wystarczający dystans, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się rinowirusów, ale duża część naszej planety nie jest przyjemnym miejscem na kilkutygodniowe wakacje. Wielu z nas utknęłoby na Saharze albo w głębi Antarktydy.

Czy to by zadziałało? Z czysto biologicznego punktu widzenia taki pomysł jest rozsądny. Rinowirusy – oraz inne wirusy RNA atakujące układ oddechowy – są całkowicie eliminowane z naszego organizmu przez układ odpornościowy i po zwalczeniu infekcji znikają bez śladu. Co więcej, rinowirusy nie przenoszą się z ludzi na zwierzęta i na odwrót, co oznacza, że wymierają, jeśli brakuje ludzi, między którymi mogłyby się przenosić.

Obserwowaliśmy już takie wymieranie wirusów w izolowanych populacjach ludzkich. Odległe wyspy St Kilda, położone na północny zachód od Szkocji, przez setki lat zamieszkiwało około 100 osób. Przez kilka wieków mieszkańcy cierpieli na chorobę, zwaną cnatan-na-gall lub „okrętowym kaszlem”, która nawiedzała wyspy za każdym razem, gdy do ich brzegów przybijał jakiś statek. Każdym kolejnym statkiem przypływał nowy szczep rinowirusa. Po kilku tygodniach wszyscy mieszkańcy nabywali na niego odporność, a wirus wymierał, bo nie miał się dokąd przenieść. (Co ciekawe, mieszkańcy St Kilda prawidłowo zidentyfikowali statki jako źródło epidemii. Jednak ówcześni eksperci medyczni uznali, że to wyspiarze są winni, ponieważ witają przybyszów, stojąc na zimnie, a ponadto świętują przybycie statków, pijąc zbyt dużo alkoholu!)

Gdyby wszyscy mieszkańcy Ziemi zostali od siebie odizolowani, scenariusz z wysp St Kilda powtórzyłby się w skali globalnej. Po upływie tygodnia lub dwóch nasze przeziębienia rozwinęłyby się tak jak zwykle, a zdrowe układy odpornościowe miałyby mnóstwo czasu, aby zwalczyć wirusy. Niestety, jest pewien haczyk, który niweczy cały plan: nie wszyscy mamy zdrowe układy odpornościowe. U osób z osłabionym układem zwykłe infekcje mogą trwać tygodniami, miesiącami, a nawet latami. Wystarczyłoby, żeby rinowirusy przetrwały w organizmach zaledwie kilku osób, a ponownie opanowałyby cały świat.
Plan globalnej kwarantanny prawdopodobnie doprowadziłby do upadku cywilizacji człowieka, ale wcale nie wyeliminowałby rinowirusów.

Zainteresowaliśmy cię? Kolejnej naukowej odpowiedzi na głupie pytanie szukaj w kolejnej części „Zagadek nauki”.



Przedstawione ci naukowe odpowiedzi na kilka abstrakcyjnych pytań, zaczerpnęliśmy z książki „What if?Randalla Munroe legendy internetu, naukowca NASA, który porzucił karierę twórcy robotów by... tworzyć komiksy.


Dodał(a): CKM (ps) Poniedziałek 04.09.2017