Hiszpańska mucha

Chciałbyś zabrać gorącą señoritę na przejażdżkę, po której ona da Ci to, co ma najcenniejszego? Tramontanta R Edition będzie jedynym słusznym wyborem.

Hiszpańska mucha


Jeśli samolot myśliwski podczas urlopu w gorącej Katalonii spłodziłby dziecko z maszyną Formuły 1, to owoc tego romansu wyglądałby pewnie jak Tramontana R Edition. Drapieżne, dynamiczne, a zarazem futurystyczne kształty tego hiszpańskiego bolidu doprowadziły już do tysięcy wojen pomiędzy internetowymi forumowiczami.

Jedni padają przed nim na kolana z zachwytu, inni twierdzą,  że pojazd wygląda niczym przerośnięta mucha z hollywoodzkiego filmu grozy albo nowy wóz człowieka nietoperza. Zresztą o gustach się nie dyskutuje – Tramontana ma wzbudzać emocje i robi to wspaniale. I przede wszystkim ma być nie najpiękniejszym, lecz najlepiej jeżdżącym autem na Ziemi.

Sprawdźmy, czy Hiszpanom z liczącej zaledwie 150 pracowników manufaktury samochodowej z miasteczka Girona udała się sztuka zbudowania supersportowej maszyny, która zawstydzi Włochów, Brytyjczyków i Niemców.

KATALOŃSKI ODLOT
Zdaniem inżyniera lotniczego Manuela Pardo, najwłaściwsze w przypadku Tramontany są skojarzenia samolotowe. Dlatego też nazywa ten bolid „półmyśliwcem”. Pardo niegdyś projektował odrzutowiec Eurofighter. Potem trafił do firmy a.d. Tramontana,  żeby zbudować coś równie imponującego, ale przemieszczającego się po asfalcie. Wsparli go spece podebrani z Lamborghini, BMW i Volkswagena. Razem stworzyli bolid tak idealny, jak nogi Nadji Auermann: ma centralnie umieszczony 5,5–litrowy silnik mercedesowski z podwójnym turbodoładowaniem, perfekcyjną aerodynamikę, napęd na tył, jest lekki, a do tego idealnie zrównoważony. – O naszym bolidzie zrobiło się głośno. Zgłaszają się dziennikarze i potencjalni klienci z całego świata. R Edition zamawiają  kolekcjonerzy ekskluzywnych aut. Ale jeździło nim niewielu, głównie nasi kierowcy testowi – mówi redakcji CKM Silvia Villanova, asystentka dyrektora.



Czas by zapoznać się z kabiną. Fotele kierowcy i pasażera umieszczono w rzędzie jeden za drugim, jak w samolocie. Nie będą jednak wygodne dla każdego, bo zostały „skrojone” jak garnitur na miarę pod zamawiającego go klienta. Każdy egzemplarz powstaje bowiem w ścisłej współpracy z przyszłym właścicielem – i chodzi tu nie tylko o wybór skóry lub kolor deski rozdzielczej. Tu chodzi o idealne dopasowanie kokpitu do wymiarów kupującego! Z przedniego kubełka widać kierownicę w kształcie litery U i... czarną płaską i pustą deskę rozdzielczą. Dopiero po przekręceniu kluczyka okazuje się ona wielkim wyświetlaczem, na którym rozbłyskuje m.in. obrotomierz i prędkościomierz. Teraz należy podkręcić silnik głośniejszy niż dyskoteka w Las Vegas, trącić drążek sekwencyjnej skrzyni biegów wyglądający jak element jednorękiego bandyty z XXII w. i... katapultować się w przód z takim impetem, że o mało nie traci się przytomności. Bolid o masie 1268 kg dysponuje mocą 550 KM i momentem obrotowym 890 Nm. Bomba! Ale ten, kto myśli, że to wszystko, na co stać Tramontana R Edition, myli się. Samochód ma dwa „tryby”: miejsko–bulwarowy oraz tzw. tryb obłędu – w nim potężne biturbo wytwarza kosmiczne 720 KM i 1100 Nm! Nie trzeba już startować promem kosmicznym, by wiedzieć, co czują astronauci! W tym aucie dochodzi do takich przeciążeń, że torebka papierowa dla osób o słabszych żołądkach powinna być elementem stałego wyposażenia tej nieziemskiej maszyny!

KARBONOWY CUD
Osiągi Tramontany? 3,6 s do pierwszej setki, 10,16 s do drugiej, prędkość maksymalna ograniczona elektronicznie do 325 km/h. Tajemnicą sukcesu w świecie aut sportowych jest stosunek mocy do masy, a tu jest on fenomenalny: 568 KM/t. W porównaniu z Tramontaną takie Bugatti Veyron, Mercedes SLR McLaren, Porsche Carrera GT czy Lamborghini Murcielago po prostu są... otyłe! Zdaniem Xaviera Lopeza z firmy a.d. Tramontana, w kuracjach odchudzających nie można iść na absolutnie żadne kompromisy. Podczas konstruowania tego bolidu nie żałowano drogiego włókna węglowego, czyli karbonu. Na karbonowym podwoziu zamontowano jednoczęściowy karbonowy kokpit. Spojlery, lusterka, wnętrze, elementy zawieszenia wykonano, zgadłeś!, z karbonu. Wytrzymalszy od stali, jest ekstremalnie lekki – cała kabina waży ledwie 128 kg, a zapewnia absolutną ochronę – spełnia wyśrubowane wymogi bezpieczeństwa

Sonda

Mucha na dziś


Międzynarodowej Federacji Samochodowej FIA dla wozów wyścigowych. Na zakrętach kierowcy Tramontany chce się śpiewać pieśni pochwalne na cześć elektronicznie sterowanego zawieszenia stworzonego przez szwedzką firmę Öhlins na wzór bolidów F1. Ma się wrażenie, iż jakiś wiking przed każdym ostrym zakrętem pomazał opony butaprenem. Wyrazy uznania należą się też Włochom z Brembo, odpowiedzialnym za hamulce z ceramicznymi tarczami o monstrualnej średnicy 380 mm. Orgazm! Tak, w bezpośrednim kontakcie Tramontana R Edition zachwyca. Nie szokuje ani jej cena (1,7 mln zł plus podatki), ani długa kolejka oczekujących (powstanie maks. 12 sztuk rocznie). Kupując, możesz zlecić wygrawerowanie w swoim egzemplarzu np. fragmentu ulubionego wiersza lub maksymy filozoficznej, bo to auto z klasą i banalne numery seryjne nie wchodzą w grę! Ja na pewno poprosiłbym o coś pieprznego, zmysłowego – bo ten bolid działa na faceta jak superdawka muchy hiszpańskiej!


Dodał(a): ckm Piątek 11.03.2011