Kierowców, jakich marek aut Polacy nienawidzą? — obraźmy wszystkich jednocześnie

Zacznijmy od klasyki gatunku. Kierowca BMW to postać wręcz mityczna – nieśmiertelny bohater memów, i klątw rzucanych przez innych użytkowników dróg. Kiedyś obowiązkowym zestawem polskiego znienawidzonego kierowcy było czarne E36 lub E46, spojler z Obi, wydech, który słychać w sąsiednim województwie, i… absolutne przekonanie o tym, że lewy pas to jego dom. Dziś zmieniło się to diametralnie, jednak lubimy sobie na BMW ponarzakać. Z zazdrości? Raczej nie, bo czemu zazdrościć aut, które na wyposażeniu nie mają nawet kierunkowskazów? A poza tym - dystans do auta z przodu? Kto by się tym przejmował. Jeśli ktoś ma zawsze pierwszeństwo – to właśnie nasz kierowca BMW.
Audi – Szybciej się nie da?
Kierowcy Audi to często ci sami ludzie, którzy w liceum przepisywali zadania, a dziś mają leasing na A6 i przekonanie, że są szybszą wersją Zygzaka McQueena. Charakterystyczna cecha? Jazda z odległością trzech centymetrów od Twojego zderzaka, migający długimi, gdy śmiesz nie zjechać z lewego pasa wystarczająco szybko. W ich mniemaniu to oni ustanawiają ograniczenia prędkości – zazwyczaj o 50 km/h wyższe niż te na znakach.
Skoda – Zawsze zgodnie z przepisami (z jednym dużym wyjątkiem)
Jeśli miałeś kiedyś ochotę zapytać, czy kierowca przed Tobą nie zasnął, to prawdopodobnie była to Skoda – najlepiej Fabia. Kierowcy tej marki to często fani defensywnej jazdy, której granicę przesuwają do poziomu... wręcz pasywnego. Jadą 50 w terenie zabudowanym i 50 poza nim – dla świętego spokoju. A manewr wyprzedzania to dla nich sport ekstremalny – jeden w miesiącu wystarczy. Dużym wyjątkiem, który możemy zaobserwować od kilku dobrych lat to tzw. efekt służbowej Skody. I tu sytuacja zmienia się o 180 stopni. Służbowa Skoda ma fabrycznie ustawione żyłowanie silnika nawet na najmniejszej prostej. Prędkości osiągane przez użytkowników tych bolidów można spokojnie porównać do czołówki wyścigów Nascar. W końcu cytując klasyka - “jedziesz Malina, firmowy samochoód, firmowe paliwo, dla Karoliny z dedykacją.”
Toyota – Eko, ale z napędem na nerwy
Coś, na co narzekają głównie kierowcy w dużych miastach, szczególnie ci którzy nieszczególnie pałają sympatią do taksówkarzy. Nie ma bardziej zagadkowej sytuacji niż moment, gdy hybrydowa Toyota (czytaj: Prius, Corolla, Yaris) rusza spod świateł. Czy ona się zepsuła? Nie. Po prostu kierowca ekologicznie przyspiesza – w stylu „do setki w trzy minuty”. To nic, że z tyłu robi się korek – planeta ważniejsza niż twój grafik. Ale trzeba przyznać – są mistrzami ekonomii. I mistrzami tworzenia kolumny piętnastu aut na jednej zmianie świateł.
SUV-y z górnej półki – Prawo dżungli, tylko dla klasy premium
Ciężko wyróżnić mi tu jedną markę dlatego po raz kolejny poobrażam wszystkich. Producent nie jest istotny – BMW X5, Audi Q7, Mercedes GLE, Volvo XC90 czy Porshe Cayenne… Wspólny mianownik? Poczucie absolutnej dominacji. Zajmują półtora pasa, parkują w poprzek dwóch miejsc, a w razie czego – zepchną cię z drogi z gracją i uśmiechem. Najgorzej jest pod szkołami i przedszkolami. Taki osobnik parkuje gdzie tylko chce – trawniki, przejścia dla pieszych, środek ulicy. Wystarcza mu tylko, że włączy awaryjki.
Dacia – Emerytura za kółkiem
Dacia to taki motoryzacyjny odpowiednik spokojnego życia na działce. Kierowcy tych aut nie są po to, żeby wygrywać wyścigi. Oni są po to, żeby dojechać. Powoli, zgodnie z przepisami, bez stresu i – jeśli to możliwe – z wyłączonym radiem, bo „szumi”. Ulubiony model? Sandero lub Duster, najlepiej w kolorze beżowego cappuccino. To samochody, które nie mają niczego „na pokaz”, bo ich kierowcy też już nic nikomu nie muszą udowadniać. To mistrzowie spokojnego pokonywania ronda i parkowania pod Biedronką – pięć minut, trzy poprawki, ale za to idealnie między liniami.
A tak naprawdę…
Prawda jest taka, że każda marka ma swoich kierowców-perełki, którzy potrafią uprzykrzyć życie innym. Ale za każdym logiem kryje się człowiek – a to już bardziej złożona historia. Czasem to po prostu ktoś, kto się spieszy. Innym razem – ktoś, kto właśnie zdaje egzamin z jazdy nerwówką. A czasem… no cóż, po prostu mamy do czynienia z burakiem.
Zanim więc następnym razem przeklniesz kogoś za kierownicą, spójrz na to z przymrużeniem oka. Albo nie – przecież wszyscy wiemy, że to znowu było BMW.
Twój komentarz został przesłany do moderacji i nie jest jeszcze widoczny.
Sprawdzamy, czy spełnia zasady naszego regulaminu. Dziękujemy za zrozumienie!

Na hulajnodze i rowerze tylko w kasku! Właśnie zapadła decyzja

Lamborghini Temerario. Pokaz gwiazdy śmierci

Sekrety płynnej jazdy po mieście: oszczędzaj paliwo i czas

Kierowca Mercedesa przez kilka dni terroryzował autostradę A4. Trafił do szpitala psychiatrycznego

Czy na pewno można prowadzić auto po piwie bezalkoholowym?