Klucz do WTCC

Ekscytujące wyścigi i nasz podekscytowany dziennikarz, który na jeden dzień stał się (niemal) fachowym mechanikiem
BMW 320si


Upalna niedziela w portugalskim mieście Porto. Termometry rano pokazują 30˚C. Choć tor wyścigowy Circuito da Boavista leży nad samym Oceanem Atlantyckim, nie czuć tu żadnej chłodnej bryzy i z każdym oddechem wciągam do płuc kilka litrów gorącego powietrza, dodatkowo zmieszanego z oparami wysokooktanowego paliwa, spalin i rozgrzanej gumy z opon. Nie siedzę bowiem na trybunach, lecz jako gość specjalny zespołu wyścigowego Liqui Moly Team Engstler pocę się w strefie serwisowej  mogę przebywać na prostej startowej, zanim bolidy z rykiem ruszą w bój. Tak, spędzam czas o wiele aktywniej niż 200 tysięcy fanów motoryzacji, którzy w ten weekend kibicują zawodnikom walczącym w dwóch wyścigach World Touring Car Championship (WTCC), czyli mistrzostwach samochodów turystycznych.

belka_zobacz-galerie.jpg

O co tu chodzi

WTCC to druga najważniejsza seria wyścigowa organizowana przez Międzynarodową Federacją Samochodową (FIA). Bardziej prestiżowe są tylko wyścigi Formuły 1. Czy można obie imprezy porównywać pod względem emocji? Jak najbardziej! Ale w WTCC przeciętnemu widzowi łatwiej utożsami się z ulubionym zespołem; startujące tu pojazdy na pierwszy rzut oka przypominają auta znane z ulic. Można też spodziewać się więcej niż w F1 nieoczekiwanych wydarzeń, przetasowań, niespodzianek.

Wraki na torze
josko.jpg
Przekonuję się o tym zaraz po starcie pierwszego, sobotniego wyścigu w Porto. Wszystko zmienia się na trasie szybko jak w kalejdoskopie, a rozpędzone wozy obijają się na wąskich zakrętach. BMW Fredy’ego Bartha obraca się i wpada na barierki! Rozbija się też BMW prowadzone przez Norberta Michelisza. Tak samo kończy Tim Boardman w Seacie! W pewnym momencie Gabriele Tarquini zatrzymuje się i wzywa do swej zepsutej Hondy wóz techniczny, w który uderza Franz Engstler, kierowca i szef zespołu Liqui Moly, niszcząc przód swojego pojazdu. Czy to koniec wyścigu dla tego niemieckiego zawodnika? Nie może być! W końcu to jemu i Charlesowi NG Ka Ki,drugiemu kierowcy Liqui Moly, przyleciałem kibicować i pomagać.

bejce.jpg

Smar na rękach
Wypadek Engstlera sprawia, że podczas kilkugodzinnej przerwy pomiędzy wyścigami mogę się wykazać i wspomóc zespół gorączkowo naprawiający uszkodzone BMW. W strefie serwisowej a to podam śrubę, a to przestawię pogiętą w trakcie wypadku maskę, a to podtoczę nowe koło. Dobra, tak naprawdę chyba tylko przeszkadzam niemieckim mechanikom działającym jak świetnie zaprogramowane maszyny. W końcu Franz Engstler z uśmiechem na ustach zwalnia mnie z dotychczasowych obowiązków i organizuje mi indywidualny wykład na temat sekretów wyścigowych technik jazdy oraz objaśnia sekrety swojej maszyny. Ten wart ponad 1,1 mln zł pojazd to ekstremalnie przerobione BMW E90. Silnik posiada maksymalną dozwoloną w WTCC pojemność 1,6 l, jednak wytwarza z niej aż 310 KM. Całkiem nieźle, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że dzięki zastosowaniu kosmicznych technologii ten sedan z kierowcą waży niewiele ponad 1150 kg! Po kilku godzinach beemka, przywrócona do życia również dzięki mojemu zaangażowaniu, wraca do gry. Tę rundę WTCC Engstler kończyna 21. pozycji, całkiem nieźle, biorąc pod uwagę wypadek. Pierwsze miejsce zajął faworyt serii Francuz Yvan Muller za kierownicą Chevroleta. Jednak mogę założyć się, iż nawet on nie miał takiej frajdy w Porto jak ja. Zostaję więc moralnym zwycięzcą tych prestiżowych wyścigów. Adeus!

BMW 320si.jpg


Dodał(a): Michał Jośko Wtorek 22.10.2013