Kosiarze damskich umysłów

Ferrari, maserati czy może porsche? Nic z tych rzeczy! Tym razem testujemy kosiarki i moc ich oddziaływania na serca pięknych kobiet
test kosiarek
Jeżeli chcesz podbić stolicę dużego europejskiego kraju, nie wystarczy drogi sportowy samochód – na ulicach Warszawy jest ich już tyle, że zginiesz w tłumie. Kto chce skutecznie zwrócić na siebie uwagę pierwszoligowych ślicznotek, musi być kreatywny i wyróżnić się czymś oryginalnym.


My, znając słabość wielkomiejskich dziewczyn do sielsko–wiejskich klimatów, postawiliśmy na... traktory ogrodowe! Przetestowaliśmy dwie niemieckie maszyny: pierwsza to WOLF–Garten Expert 105.220 H, druga – Cub Cadet 1023 KHT. Dla ignoranta są to po prostu samojezdne kosiarki. Ale wprawne oko zorientuje się, że ma przed sobą absolutny crème de la crème świata tego rodzaju maszyn, które u człowieka niezdrowo zafascynowanego cięciem trawy wzbudzają wręcz erotyczne emocje. Jedną pokryto czerwonym lakierem kojarzącym się z samochodami Ferrari, druga pyszni się kolorem żółtym, charakterystycznym dla supersamochodów Lamborghini. Przypadek? Nie sądzę.

ŻÓŁW CZY ZAJĄC?

kosiarki2.jpg

Start! Przerażający ryk silników, ogień plujący z wydechów i gryzący płuca dym z palonych opon... Nie, tym razem nie będzie podobnych emocji. Nie można ich oczekiwać od kosiarek nawet tych z najwyższej półki. Po otwarciu maski czerwonej maszyny widać jej serce zasilane benzyną Pb95: dwucylindrówkę o pojemności 726 cm3 z dumnie brzmiącą nazw żółtego konkurenta służy 725–centymetrowy silnik Kohler, mocniejszy o jednego konia mechanicznego.

kosiarki3.jpgOdpalamy maszyny i ruszamy. To proste: pod prawą stopą mam podwójny pedał sprzężony z hydrostatyczną skrzynią automatyczną – naciśnięty w przód rozpędza nas, natomiast muśnięcie w tył cofa pojazd. Pod lewą nogą – hamulec. Co ciekawe, podobnie jak w najlepszych samochodach mam możliwość wyboru stylu jazdy; pod kierownicą jest wajcha, która reguluje moc silnika zależnie od potrzeb – symbol żółwia oznacza spokojną jazdę w tempie bulwarowym, symbol zająca natomiast poruszanie się, ile tylko fabryka dała. No właśnie, a ile dała?

NIEBEZPIECZNA PRĘDKOŚĆ
kosiarki4.jpgKażda z testowanych maszyn rozpędza się do... 8 km/h. Hm... trochę mało... Ale wszystko jest względne – jeśli kosiarkę porównamy np. ze ślimakiem (ten przemieszcza się maksymalnie z prędkością 5 m na godzinę) lub morskim ukwiałem (2 cm/h), to okazuje się ona istnym Bugatti Veyronem. Albo inaczej: jeśli ponad tysiąckonny Veyron pomknie 7 km/h, to na tej kosiarce da się go wyprzedzić, prawda? Co istotne, kosiarki osiągają maksymalną prędkość już po niecałych dwóch sekundach! Czy znacie jakikolwiek bolid, który to potrafi? Bo ja nie. Wszystkie te naukowe obliczenia sprawiają, że nawet krążąc po parkingu wypełnionym supersamochodami, nie czujemy żadnych kompleksów.

MIŁOŚĆ NA BOGATO
kosiarki5.jpgJak na poważnych testerów przystało, skrupulatnie porównujemy stylistykę traktorków z liniami Lamborghini, Ferrari, Porsche i „Korwet”. Potem urządzamy wyścigi, które ujawnią sportowe możliwości naszych tylnonapędówek. Udaje nam się jedynie stwierdzić, że pomimo jednokonnej różnicy mocy i nieco innej masy (240 kg do 225 kg na korzyść Cub Cadeta) obie kosiarki są bardzo powolne. Koniec, kropka. Kolejne odkrycie: w ferworze wyścigów wyrywam niechcący kierownicę żółtego bolidu, dzięki czemu dowiaduję się, że mogę ją zakładać i zdejmować – dokładnie tak jak w bolidach F1. Dogłębniejszych porównań nie zdążymy zrobić, bo wyścigi przerywa brutalna kontrola policyjna, po której musimy opuścić garaż. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – w końcu miasto czeka!
kosiarki6.jpgDostojnie przemieszczamy się do ścisłego centrum Warszawy. Opony marki Carlisle (z przodu o średnicy 15”, z tyłu 20”, skonstruowane ponoć w sekretnej technologii nieniszczącej trawników) niosą nas w najbardziej trendowe miejsca stolicy. Tam od razu kradniemy szoł posiadaczom najbardziej wypasionych samochodów. Ultramodna kawa ze Starbucksa, pita przy lokalu na placu Trzech Krzyży na siedzeniu kosiarki? Gwarantujemy, że nie ma lepszej metody na zainteresowanie przechodzących piękności. Każda dopytuje o możliwości naszych maszyn i blednie z wrażenia na dźwięk określeń, jak „tylny wyrzut”, „centralna dwunastostopniowa regulacja wysokości koszenia”, „ręczny system opróżniania kosza”, „promień skrętu 40 cm” czy „gniazdko na 12 V”. Gdy na koniec dokładamy informację o „technologii OCR umożliwiającej koszenie na wstecznym biegu”, dziewczyny z półprzymkniętymi oczami osuwają się na ziemię, a ich ciałami wstrząsają orgazmiczne dreszcze.

kosiarki8.jpg
Pozostaje po dżentelmeńsku cucić je kawą, którą przezornie trzymamy w zmyślnych uchwytach na kubki, bo w takie wyposażono kosiarki. To ewidentny dowód, że już na etapie projektowania te pojazdy były przewidziane jako narzędzie lansu pod kawiarniami!

HIPSTERIADA

Nie mniejsze poruszenie nasze rumaki wywołują w najbardziej kultowych hipsterskich miejscach – czy to na warszawskim Placu Zbawiciela, czy pod lokalem PKP Powiśle.

kosiarki7.jpg Zestaw: traktor ogrodowy, okulary zerówki od Toma Forda i słitaśny piesek (najlepiej modnej rasy jack russel terrier!) sprawia, że najseksowniejsze przedstawicielki kontrkultury szaleją na naszym punkcie tak, jakbyśmy byli muzykami z zespołów znanych tylko w środowiskach hipsterskich. Nam natomiast podoba się, że pod fotelami zamontowano czujniki nacisku – gdy kierowca na widok miłości swojego życia spadnie z traktora, ten automatycznie wyłączy się i zatrzyma. Ale ponieważ nie samym lansem człowiek żyje – po męczącym dniu testów zasłużyliśmy na fajrant i strawę dla normalnych ludzi. Sprawdzamy, czy dosiadając kosiarek, można zrobić zakupy w fastfoodowym barze dla zmotoryzowanych (odpowiedź: można). Zajadając nielanserskie i niehipsterskie hamburgery stwierdzamy, że każda z tych kosztujących średnio po nieco ponad 13 000 zł kosiarek to doskonała inwestycja dla każdego, kto chciałby podbić wielkie miasto. Pozostaje nam poprawić słomę wystającą z butów i ruszać w drogę. Kolejne wyzwania czekają!

kosiarki9.jpg

Dodał(a): Michał Jośko Środa 23.07.2014