American psychos

Zapraszamy Cię do USA w czasy taniej ropy, wolnej miłości i samochodów z potwornie mocnymi silnikami

auta piękne

Masz ochotę na przeniesienie się za Ocean w lata 60. i pierwszą połowę lat 70. ubiegłego wieku? W czasy, gdy samochody projektowali prawdziwi mężczyźni, nie bezpłciowe komputery? W erę silników o pojemnościach zbliżających się do 10 litrów, spalających ponad 30 litrów na setkę i montowanych w narowistych, tylnonapędowych bolidach bez elektronicznych pomocników? Te potwory mogły być poskromione wyłącznie przez facetów z jajami. Nie dziwi, że ich posiadacze nie mieli problemów ze zdejmowaniem staników nastolatkom w trakcie seansów w kinach samochodowych!  — Oto najpiękniejsze w historii muscle cars (ang.: wozy z muskułami), czyli auta piękne, potężne, budzące respekt i wręcz ociekające testosteronem. Podczas lektury tego materiału żaden facet żyjący w dobie małego litrażu oraz instalacji LPG nie musi wstydzić się łez!



CHEVROLET CORVETTE STINGRAY C3 (1968–1982)
Piętnaście lat po debiucie Korwety, jednego z symboli Ameryki, na drogi wyjeżdża jej trzecia, najurodziwsza, inkarnacja. Bezkompromisowe „amerykańskie Ferrari”, z silnikami o mocy nawet 435 KM, żłopie jak marynarz na kacu i jest bardzo nadsterowne, co starszych przyprawia o zawał serca, a młodszych posyła na latarnie. Ale przecież miłość jest ślepa!

PONTIAC GTO ’67 (1964–1967)
Supersamochód, efekt fascynacji Amerykanów modelem Ferrari 250 GTO. Szefom Pontiaca chodzi o stworzenie pełnokrwistego Gran Turismo, przestronnego, wygodnego, a zarazem piekielnie szybkiego (moc do 360 koni), którego wersje specjalne odnosiłyby sukcesy na torach. Udaje się! 

PONTIAC FIREBIRD (1967–1969)
Firma, która nazwę wzięła od legendarnego wodza indiańskiego plemienia Ottawów, nie stała z założonymi rękami. Jako kolejna marka GM rozpoczyna wieloletnią wojnę z Mustangiem (jednocześnie bratobójczo wykrwawia się z Camaro). Pod maską „Ognistego ptaka” najbardziej wymagający znajdą nawet 345 KM. Sssexy!!!

PLYMOUTH HEMI CUDA (1970–71)
Wchodząc w szalone lata 70., Plymouth postanawia na bazie trzeciej generacji mocarnej Barracudy stworzyć coś jeszcze bardziej oszałamiającego. Dokonuje tego, instalując pod maską monstrum o pojemności 7 litrów, wytwarzające 435 KM. A całość za marne 4035 dolarów, co po latach okazuje się doskonałą inwestycją — dobrze zachowany egzemplarz coupé wycenia się dziś na milion zielonych; kabriolet — pięciokrotnie więcej.

DODGE CHARGER DAYTONA ’69
Jednocześnie z modelem Charger powstał potwór mający sterroryzować wyścigi NASCAR. „Cywil” trafia do tunelu aerodynamicznego, skąd wyjeżdża już Aero Warrior z potężnym „nosem” i jednym z największych spojlerów tylnych w historii motoryzacji. Chcesz jeździć czymś takim po drogach? No problem! 425—konną Daytonę kupisz ot tak — w salonie. 

FORD MUSTANG SHELBY (1964–1966)
Bez roku 1964 historia motoryzacji byłaby uboga jak dziewczynka z zapałkami. Wtedy debiutuje Mustang, wóz urodziwy,szybki, tani, praojciec tzw. pony cars. By go mieć, młodzi jankesi organizują przed salonami komitety kolejkowe. Rok później powstała wersja Shelby GT—350 o mocy 306 KM, wóz tak głośny, że niedopuszczony do ruchu w wielu stanach. Bruuum!!!

FORD GRAN TORINO (1975–1976)
Piąta i ostatnia generacja średniego, wg amerykańskich standardów, wozu. Miękko zawieszony kanciak jest dla małych i dużych chłopców przedmiotem pożądania na miarę piersi Raquel Welch i oczu Farrah Fawcett. Ideałem jest oczywiście posiadanie czerwono—białej edycji, która wystąpiła w serialu „Starsky & Hutch”. Najlepiej z silnikiem o pojemności 7,5 l i mocy 450 KM. 

CHEVROLET EL CAMINO (1968–1972)
Trzecie wcielenie najsłynniejszego minipikapa świata staje się ucieleśnieniem amerykańskiego ideału wszechstronności — z przodu jankesi otrzymują wygodne, dwuosobowe  wnętrze oraz gigantyczne silniki (wersja SS o mocy nawet 450 KM), z tyłu praktyczną „pakę”, na którą można wrzucić kilku pijanych kolegów, parę bel słomy lub upolowanego jelenia. Cool!

CHEVROLET CAMARO SS (1967–1970)
General Motors, upokorzone sukcesem Mustanga, nie zwleka długo z odpowiedzią. Wypuszcza Chevy’ego wyczarowanego według „recepty na kucyka”. Za niewielkie pieniądze miłośnik luksusu otrzymuje nieprzyzwoicie bogate wyposażenie, a fan szalonej jazdy naprawdę kosmiczne osiągi. Pod maską Camaro lądowały silniki o mocy do 500 KM. Jakieś pytania?

Dodał(a): ckm Poniedziałek 14.11.2011