Nielegalna fabryka Ferrari

Nie kupuj Ferrari i Lamborghini w Hiszpanii! Jeszcze by ci Toyotę wcisnęli. Ludzka chciwość nie zna granic.

gl.jpg

Kojarzysz tego nachalnego gościa, który pod sklepem próbuje wcisnąć ci perfumy bądź ubrania? Zapewnia, że to oryginalny Hugo Boss albo Versace. Cena niska, więc bierzesz. Potem okazuje się, że zapach jest zupełnie inny niż się spodziewałeś, a nowa koszulka po jednym praniu jest w strzępach.

Teraz wyobraź sobie, że od tego samego gościa kupujesz Lamborghini. Wydajesz na nie 40 tys. euro, czyli około 160 tys. złotych. Chcesz zaszpanować na mieście. Łokieć wystawiony za okno, z głośników leci twoja ulubiona piosenka, a ty jesteś królem szos. Problem polega na tym, że siedzisz w Peugeocie.

Właściciel jednego Ferrari został zatrzymany w ramach rutynowej kontroli drogowej. Sprytni policjanci odkryli, że jego auto nie jest tym, czym się wydaje. Od tamtej pory zaczęto szukać nielegalnej fabryki samochodów.

Odnaleziono ją w hiszpańskim mieście Girona. W jednym z hangarów usytuowanych w przemysłowej jego części oszuści prowadzili nielegalną fabrykę. Zajmowali się tworzenie replik samochodów marki Ferrari i Lamborghini.

Wśród zarekwirowanych egzemplarzy znalazły się podróbki Lamborghini Gallardo, Ferrari 430 Scuderia czy F430 Spider. Wyglądały bardzo podobnie do oryginałów, ale wiadomo, że to nie to samo. Przestępcy korzystali z podwozia modeli Peugeota, Citroena i Toyoty.

Wiemy, że twoje sprawne oko od razu wyłapałoby różnice w rozstawie osi i kół. Takie szczegóły nie były istotne. Auta miały jedynie przypominać oryginały. Stąd nie wprowadzano żadnych zmian w napędzie. Wyobraź więc sobie Lamborghini brzmiące jak twój standardowy Citroen.


Oszuści tworzyli karoserię głównie z włókna węglowego. Nie posiadali odpowiedniego sprzętu, więc wzorowali się na modelach 3D, bądź wykonywali pomiary „na oko”. Kiedy do fabryki wparowała policja, znaleziono 14 aut, w różnych fazach produkcji.

Chętnych na zakupienie podróbek z pewnością nie brakowało. Było to jednak bezczelne granie na ludzkich marzeniach o luksusowych autach. Nie pochwalamy takiego podejścia. Ferrari musi mieć moc Ferrari, a nie czterocylindrowych silników Peugeota.



Dodał(a): Mateusz Kryś Czwartek 16.02.2017