O co chodzi z latającymi taksówkami?

To nie ptak, to nie samolot, to... taksówka. Niedługo mieszkańcy Dubaju będą mogli przemieszczać się dronami.

1_726.jpg


Już tego lata do twojego miasta wlecą taksówki. Są jak samochody. Tylko… Potrafią latać. Brzmi to jak tekst ze zwiastunu filmu science-fiction. Ale to akurat rzeczywistość. Za ich konstrukcję odpowiedzialna jest chińska firma EHang.

Pierwszy projekt latającego samochodu zaprezentowano na targach CES w 2016 roku. EHang 184 to pierwszy dron, który będzie mógł transportować człowieka. Nie każdego. Waga chętnego na przejażdżkę nie może przekraczać 100 kilogramów.

Ma również ograniczenia dotyczące zasięgu. Działa na napędzie elektronicznym. Pełne ładowanie trwa dwie godziny. Rozpędzić może się do 160 km/h, ale nie może wybierać się w podróże dalsze niż 50 kilometrów.

W Dubaju odbyły się już pierwsze testy, które przeprowadzono pomyślnie. Miasto posiada już system komunikacji metrem bez udziału motorniczych. Do lipca 2017 roku planowane jest zapełnienie nieba latającymi taksówkami.


Jak ma działać? To bardzo proste. W odpowiedniej aplikacji klient wskazuje do jakiego miejsca chciałby dotrzeć. Dron przedstawia mu trasę i przetransportowuje go do celu. Niestety nie pod same drzwi ulubionego lokalu, czy domu.


Drony mogą poruszać się tylko z i do specjalnych lądowisk. W razie kłopotów, pojazd ma wylądować w najbliższym przeznaczonym do tego miejscu. Dlatego też podróżowanie ma być całkowicie bezpieczne.

Jaka firma będzie to nadzorować? Wszystkie zyski wpadną do kieszeni Ubera. Nie jest to chyba zaskoczenie. Do finalizacji projektu zatrudniono inżyniera z NASA.

To co kiedyś było zaledwie fantazją pokręconych umysłów twórców filmów science fiction, jest już na wyciągnięcie ręki. Być może niedługo wszyscy zamienimy kółka na skrzydła i podróżować będziemy latającymi autami, niczym w serii „Powrót do przyszłości”.



Dodał(a): Paweł Zieleń / fot.:http://www.ehang.com/ Czwartek 16.02.2017