Pierwsze elektryczne Porsche rozbite na Podlasiu. Skończyło z belą na dachu

Niektórzy kierowcy mają siano w głowie, ale ten ma je na dachu swojego elektrycznego "porszaka". Na trasie prowadzącej z Białegostoku do Augustowa, na wysokości Sztabina, doszło do wyjątkowo drogiego wypadku. Właściciel Porsche Taycan Turbo wjechał pod przyczepę z belami zasuszonej trawy.
porsche.jpg
Choć sytuacja nie jest aż tak kuriozalna, jak czołówka osobówki z kombajnem, to straty w tym przypadku są dużo większe. A obok zderzenia Ferrari z Fiatem Seicento może to być jeden z najdroższych wypadków, do jakich doszło w ostatnim czasie w Polsce.
Właściciel pierwszego elektrycznego Porsche poruszał się swoim nowiutkim wozem po drodze krajowej nr 8 na trasie relacji Białystok – Augustów. Na wysokości Sztabina kierowca, wyjeżdżając z łuku drogi, nie zdążył wyhamować, wskutek czego wjechał z impetem w tył przyczepy ciągnika. I choć Taycan kabrioletem nie jest, to skończył ze ściętym dachem, a do tego spadła na niego bela z sianem. Aż trudno uwierzyć, że kierowca wyszedł z tego wypadku bez szwanku. 



W odpowiedzi na tekst Dziennika dotyczący zdarzenia kierowca napisał: “Jestem sprawcą i zarazem poszkodowanym w tym wypadku. Do kolizji doszło tylko dlatego, że żadna z naczep nie posiada oświetlenia. Przyjąłem mandat ze względu na ubezpieczenie, żeby się nie ciągać z decyzją o kasacji po sądach. Z tego, co mi wiadomo, biegli z ubezpieczalni szykują opinię, a prawnicy pozew do sądu wobec kierującego traktorem. Brak oświetlenia i niezabezpieczony ładunek. Jechałem dokładnie 96 km/h, co można odczytać prędkościomierza”.

Warto dodać, że Taycan kosztuje ok. 700 tys. złotych. Całe szczęście sportowy samochód nie stanął w płomieniach jak Lamborghini Gallardo, które rozbiło się na autostradzie A1. W tym przypadku ogień byłby dużo większy.


Dodał(a): Konrad Siwik / fot. Facebook Poniedziałek 05.10.2020