'Sport uczy dyscypliny' – wywiad z Maciejem Lubiakiem

Jak sam mówi – w jego żyłach jest więcej benzyny, niż krwi. Nie oznacza to jednak, że rajdy były sportem pierwszego wyboru. O marzeniach, dzieciństwie i łączeniu pasji z pracą rozmawiamy z Maciejem Lubiakiem.
Zrzut ekranu 2023-02-10 o 14.08.13.png

CKM.PL: Pamiętasz, kiedy pierwszy raz usiadłeś za kierownicą samochodu rajdowego?

Maciej Lubiak: Pewnie, że pamiętam. Było to 1997, gdy miałem 21 lat. Często, gdy odpowiadam na to pytanie to wiele osób jest zdziwionych, bo w związku z tym, że mój Tata był kierowcą rajdowym są przekonani, że Maciej Lubiak w rajdach brał udział w wieku 3 lat. Prawdą jest to, że mam to w genach, odziedziczyłem w żyłach więcej benzyny niż krwi, ale na swój pierwszy raz trochę musiałem poczekać.

Czy ojciec Cię zabierał na rajdy, tak jak ojcowie czasem zabierają swoich synów do pracy?

Tak, tata zabierał mnie na rajdy. Miałem w tedy 6 i 10 lat, to były piękne czas Polonezów Grupy B. Natomiast nie oznacza to wcale, że chciał żebym był kierowcą rajdowym. 

Czy był dla Ciebie surowym nauczycielem, jeśli chodzi o jazdę samochodem?

Bardzo. Na początku nie chciał, abym jeździł. Uważał, że w tym sporcie nie tylko liczy się talent, ale również budżet, a także ilość i jakość osób, którymi się otaczasz. Od zawsze jednak mówił o tym, że w życiu ważny jest sport. Tata chciał, żebym tak jak on był sportowcem. Dyscyplina nie miała znaczenia — chodziło o to, żebym nauczył się życia z pasją do sportu. Sport uczy dyscypliny i poczucia tego, co znaczy strefa dyskomfortu i wysoko zawieszony próg bólu. Tata chciał, żebym robił coś na 100 proc.

Dlatego Maciej Lubiak zaczął grać w tenisa?

Dokładnie. Można powiedzieć, że całe dzieciństwo spędziłem na korcie. Grałem w Polsce i za granicą. Osiągałem w tym sporcie sukcesy. W wieku 14 lat wyruszyłem w świat jako junior tenisowy. Trwało to wszystko dopóki nie skończyłem 21 lat. 

Czytałem w jakimś wywiadzie, że Twój pierwszy samochód rajdowy to żółte cinquecento. Pamiętasz dlaczego trafiło akurat na ten samochód? 

Kanarkowe Cinquecento 900. Żeby je kupić, musiałem sprzedać swojego VW Garbusa, którego dostałem na 18 urodziny, a oprócz tego pozostałą kwotę dorobiłem jako trener tenisa i sprzedawca w sklepie z odzieżą. Cinquecento było od razu z klatką w środku, która zapewniała bezpieczeństwo i była w takim samym kolorze, jak samochód.
Czym teraz się ścigasz? 

Skodą Fabią Rally2, czyli praktycznie najlepszym autem rajdowym na świecie w swojej klasie.  Na co dzień jednak jeżdżę czymś innym i nikt nie uświadczy Macieja Lubiaka pędzącego ulicami Warszawy (śmiech). 

Czy na odcinkach rajdowych przybywa młodych kierowców?

Tak, aczkolwiek motorsport idzie dzisiaj w trochę innym kierunku. Rozwinął się o nowe dyscypliny typu Cross Country czy Rallycross i to właśnie tam dużo młodych kierowców kieruje swoje marzenia. Rajdy same w sobie stały się sportem bardziej niszowym. Dziś są czasy supersamochodów. Dzieciaki chcą mieć Ferrari czy Bugatti, a jednym z najlepszych aut rajdowych świata jest obecnie Skoda Fabia. Kiedyś Lancie, Peugeoty czy inne rajdówki robiły wrażenie. Dzisiaj to nie robi wrażenia na młodych ludziach. 

Kierowcy rajdowi często szukają sponsorów, co ponoć nie jest wcale takie łatwe. 

Rozumiem z czego wynikało sceptyczne podejście mojego taty do tego, żebym zajmował się tym sportem. Szybko się okazało, że duża część pracy kierowcy rajdowego to właśnie szukanie sponsorów. W motosporcie budżet jest bardzo potrzebny do realizacji wyników. W motorsporcie sukces buduje się poprzez ilość testów, treningów, jakość samochodu, jego specyfikacje. To nie jest koszykówka czy tenis, gdzie buduje się swoje umiejętności w głowie, mięśniach i pamięci ruchowej. W rajdach oprócz głowy, pamięci ruchowej i mięśni jest jeszcze maszyna, w którą trzeba dużo zainwestować. Szukanie sponsorów to najtrudniejszy obszar kariery kierowcy rajdowego 

Jakie wyzwanie motoryzacje o którym marzysz jest jeszcze przed Tobą?

Bez wątpienia jest to start w Monte Carlo i w Rajdzie Dakar.

Wiele osób by chciało zająć się sportem, ale stwierdzają, że nie potrafią pogodzić go z życiem zawodowym. Tobie się udało. Jakaś recepta?

U mnie bez wątpienia jest to zjawisko naczyń połączonych. Rajdy to mój aktywny odpoczynek, ale też po każdym rajdzie moja wydajność wzrasta razy dwa, co napędza mnie w życiu zawodowym. Jestem uzależniony od rywalizacji. Jest też druga strona medalu, bo sport ma też przełożenie na moje życie prywatne i rodzinne. Jestem lepszym Mężem i Tatą. Staram się być dla swoich dzieci przykładem, bo czeka je przyszłość równie niełatwa jak moja. Dlatego warto stawiać na pozytywne i silne wzorce. Zacząć od siebie.


Dodał(a): CKM.PL Piątek 10.02.2023