Stłuczka podczas egzaminu. Potem wydarzyło się dziwnego

Tego to chyba nawet Bareja by nie wymyślił. W biały dzień, podczas egzaminu dochodzi do kuriozalnej sytuacji. Potem było jeszcze lepiej.

eee3.jpg


Warszawa, piątek, godzina 13. Egzaminator razem z kursantką wykonują manewr parkowania na jednej z ulic. Nagle dzwon, normalna sprawa, zdarza się przecież. Ale to, co wydarzyło się później, normalne już nie jest. Dlaczego? 

Bo kiedy kursantka uderzyła tyłem w inne auto, egzaminator wysiadł, aby ocenić szkody. Podumał, popatrzył, a potem zajął miejsce za kierownicą i odjechał. Tak, razem z kursantką i tak, to działo się podczas egzaminu na prawo jazdy. Obstawiamy, że kobieta egzaminu nie zdała, ale przynajmniej za szkody nie trzeba płacić. Nagle się jednak okazuje, że tak łatwo nie będzie. Bo oboje nie wiedzieli, że są nagrywani.

Kolizja i ucieczka - zobacz nagranie



Filmik raz dwa 
trafił do poszkodowanego, który z kolei zaalarmował WORD. Zwłaszcza, że miał dwóch świadków tego wydarzenia. Ale potem zaczęły się schody.

"Egzaminator potwierdził, że to on wyhamował egzaminowaną przed moim autem, aż mu przód się podniósł w samochodzie. Uznałem, że nie ma o czym z nimi gadać i zadzwoniłem do głównego kierownika WORD Warszawa. Ten poprosił mnie o film w dobrej jakości. Po około 2h oddzwonił do mnie i stwierdził że na tym filmie nie widać jednoznacznie kontaktu pojazdów" - relacjonuje poszkodowany.

"Pan kierownik kierowników" załatwia sprawę

Dlatego szybko złożył zawiadomienie na policji. Wtedy nagle "pan kierownik kierowników" WORD zadzwonił i wyjaśnił, że oczywiście to ich wina i wszystko naprawią. Ale poszkodowany już nie chce polubownego załatwienia sprawy, chce za to, aby egzaminator stracił uprawnienia.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Nowe prawo - policja już poluje








Dodał(a): Tomek Orszulak Czwartek 09.01.2020