Ewolucja kobiecego szaleństwa

Każdy facet, w pewnym momencie swojego życia, dochodzi do uniwersalnego wniosku: „Nie rozumiem kobiet.” Niedługo potem, na skutek przemyśleń, edukacji, dywagacji i zgłębieniu tematu, wielu z nas ma kolejną wielką myśl: „Nie mam szans zrozumieć panien, bo one same nie mają pojęcia, czego chcą.” Ten wniosek w niczym nam nie pomaga; nie ujawnia żadnej tajemnicy, nie ułatwia życia... ale lekko poprawia samopoczucie – w końcu, jak same nie wiedzą o co im chodzi, to my też nie musimy. Więc godzimy się z tym, że kobiety nie są od rozumienia tylko uwielbiania i żyjemy dalej.
Zrzut ekranu 2022-07-24 o 13.31.11.png

To się nie zmieni. Nie mam zamiaru próbować zgłębić pragnień płci pięknej – brak zrozumienia w tym temacie jest nam przeznaczony i każdy musi nauczyć się zaakceptować, a nawet pokochać, tę niewiedzę. Spróbuję jednak rozjaśnić powody, dlaczego pragnienia kobiet, szczególnie w zawiłych kontaktach męsko-damskich, są ogólnie niezrozumiałe. Skąd ten mętlik, którego nawet same niewiasty nie potrafią rozwikłać?

Wszystko zwalę na okrutną ewolucję. Oczywiście, wizja kreacjonistów też może podać fajne wyjaśnienie; „bo kobiety tak zostały stworzone”. Plusami tego wytłumaczenia jest wizja jakiegoś większego planu, zmuszającego panie wszystko komplikować i utrudniać sobie życie oraz uniknięcie zbesztania przez miejscowego kaznodzieję i tak wkurzonego już premierą „Kleru”. Mimo to dzisiaj będziemy się trzymać biologii. Psychologia ewolucji tłumaczy nie tylko, skąd się wzięły nasze współczesne emocje, ale również czemu nasze pragnienia i uczucia nie pasują czasami do obecnych czasów. W końcu ewolucja mózgu rozwija się powoli przez miliony lat, zaś kultura i postęp społeczeństwa pędzi w tempie równym obniżania się poziomu programów TV. Coś jak ślepa kiszka w mózgu – niektóre funkcje obecnie tylko utrudniają nam życie.

Najpierw rozważmy cóż takiego biologia zrobiła z nami - facetami. Wróćmy do pięknych czasów, kiedy zaloty ograniczały się do ciosu maczugą w łeb, a gra wstępna do przytrzymania lędźwi wybranki na odpowiedniej wysokości. Jakich wówczas partnerek poszukiwali nasi nadmiernie owłosieni przodkowie? Odpowiedź jest łatwa, liczyły się samice zdrowe i płodne; lśniąca skóra, bujne włosy, pełne piersi, szerokie biodra i nasz małpolud już chwytał swoją pałkę (maczugę również). 

Warto tutaj obalić okrutny mit, który mówi, że ewolucja zrobiła z nas maszyny do seksu. Jasne, rozsiewanie DNA gdzie popadło zdecydowanie powiększało szanse na przetrwanie naszej puli genetycznej, jednak ewolucja uzbroiła nas również w inne przymioty. Mimo tego, co starają nam się wmówić feministki, samice sprzed tysięcy lat nie mogły same sobie poradzić z wyżywieniem i obroną siebie oraz dzieci w okrutnym świecie bez alimentów i programu 500+. Aby nasze potomstwo mogło przeżyć i dorosnąć do momentu, w którym samo może rozsiewać swoje DNA, była potrzebna opieka mężczyzny. Tak rozwinęły się w nas troska, miłość i mechanizm niedopuszczający do uduszenia syna, nawet kiedy publicznie słucha „Miłości w Zakopanym”. Co nie zmienia faktu, że na widok odpowiednio zbudowanej panienki dalej mamy chęć chwycenia za pałkę… 

Krótko mówiąc miliony lat ewolucji każe nam rozglądać się za kobietami atrakcyjnymi fizycznie i choć kanon piękna zmieniał się w przeciągu lat, to mężczyźni zawsze poszukiwali królowej balu. Aż nadszedł czas w historii, kiedy nasi przodkowie zaczęli eksperymentować z ogniem, kołem i rysunkami kobiet o bujnych kształtach na ścianach jaskiń. Zaczęła się rozwijać u nas inteligencja. A wraz z nią umiejętności komunikacyjne. Tak doszliśmy do problemu, który gnębi facetów do dnia dzisiejszego; potrzebujemy partnerki nie tylko atrakcyjnej, ale także takiej, z którą miło nam będzie spędzać czas. Każdy z nas to zna; dylemat między pustymi pięknymi laskami, które nasz starożytny przodek goniłby jak szalony po całej sawannie, a fajnymi, intrygującymi paniami, z którymi można porozmawiać o wszystkim i na widok których psy uciekają w panice do bud. W przeciwieństwie do samców z dalekiej przeszłości, musimy znaleźć pannę, która łączy obie zalety. Misja trudna, ale możliwa do spełnienia.

A jak wygląda sprawa u piękniejszej połowy ludzkości? Dawno, dawno temu samice miały równie proste zadanie jak i nasi przodkowie; znaleźć i uwieść samca alfa. Najlepszego i najsilniejszego myśliwego w plemieniu, który zapewni jej obronę i wyżywienie. Zdrowego małpoluda, który spłodzi równie silne potomstwo. Ten samiec alfa miał wszystko; był zdrowy, sprawny, przynosił najwięcej pożywienia i rządził we wspólnocie. Oczywiście, jak samicy nie udało się złapać tego najważniejszego w okolicy, to za nim był drugi w kolejce. Hierarchia była jasno określona. Przewińmy czas ponownie do momentu historii, kiedy zaczyna nam się rozwijać kora przedczołowa i już nie staramy się gwałcić dziur w ulach. Faceci zaczynają używać głów do ułatwienia sobie życia i mięśnie nie zawsze są odpowiedzią na wszystkie problemy. Hierarchia w społeczeństwie komplikuje się. Rola samca alfa przestaje być jednoznacznie określona. 

Najsilniejszy osobnik wcale nie musi mieć najwięcej zasobów, a najbogatszy posiadać największej władzy. Szefem wspólnoty, zamiast największego mięśniaka, staje się czcigodny starzec, który zdołał wymyślić, że nie warto szturchać kijem śpiącego niedźwiedzia podczas snu zimowego. Przejdźmy jeszcze kilka kroków w naszej historii. Żona bogatego przedsiębiorcy nie może oderwać wzroku od atrakcyjnego czyściciela basenów. Jej pierwotne instynkty są rozdarte widząc z jednej strony świetnie zbudowane ciało, wręcz idealne do gonienia antylop z dzidą, a z drugiej mężczyznę, który zapewnia jej schronienie i dobrobyt – czyli trzy poziomową willę z basenem i osobistego kucharza (kiedyś byłoby to mięso antylopy i namiot zrobiony z jej skóry – antylopy, nie kobiety). Utrudnijmy sprawę - kumplem męża jest potężny mafiozo, przed którym całe miasto trzęsie portkami. Jak wiadomo władza to potężny afrodyzjak. Kiedyś kobieta miała pełen pakiet, obecnie nasza hipotetyczna panna ma samca alfa w trzech postaciach. Ewolucja inteligencji u mężczyzn zrobiła kobietom niezłego psikusa.

Powoli zaczynacie rozumieć mętlik, który powstaje w głowie niewiasty? Nawet jej podstawowe instynkty, te, które nie pozwalają nam utrzymać kontaktu wzrokowego z kobietą posiadającą dekolt, nie są u niej jednoznaczne i każą szukać typu samca alfa, który wyginął jeszcze przed kasetami VHS.

Jak na razie omówiliśmy jedynie podstawowe, wręcz pierwotne, potrzeby u kobiet. Ale u panien również rozwinęły się  elementy mózgu odpowiedzialne za inteligencję (serio) i powstały kolejne problemy. Kobiety też zaczęły poszukiwać facetów, z którymi miło byłoby spędzać czas, rozmawiać itd. Niestety, ani pieniądze, ani władza czy atrakcyjność tego nie gwarantują.

Dodajmy do tego presję społeczeństwa i kultury. Nam się upiekło; widzimy ładną panienkę, ruszamy do akcji i raczej nikt na to źle nie patrzy. Facet ma swoje prawa. Z kobietami nie jest tak różowo. Kobieta, która leci na wygląd faceta jest uważana za pustą, na majątek za blacharę lub materialistkę, a na władzę za bezmózgą ozdóbkę faceta. Niechętnie pozwalamy paniom ulegać bezkarnie pierwotnym instynktom. Wolimy, żeby doceniały wnętrze faceta, brały pod uwagę takie cechy jak osobowość, wspólne zainteresowania, poczucie humoru. Prawdopodobnie to spisek spłukanych, niskich facetów. W ten sposób panie uczą się, dzięki społeczeństwu, żeby nie ulegać swoim najprostszym instynktom. Kobiety zapytane, czego szukają u mężczyzn, odpowiedzą, że ma być dowcipny, uczciwy, miły itd. Nawet same sobie wmawiają, że to jest najważniejsze. A jednak, podobnie jak my, instynkt, który powstał na przestrzeni milionów lat wciąż kieruje poczynaniami pań. Ktoś z Was słyszał o kabareciarzach lub komikach, którzy mają porządne grupies? A przecież to oni są tymi zabawnymi. Nikogo natomiast nie dziwi widok szalonych fanek bogatych i sławnych piłkarzy czy muzyków. Przypadek? Nie sądzę. 

Rozpatrzony pod tym kątem film „50 Twarzy Greya” to czysty kobiecy pornos. Główny bohater jest atrakcyjny, bogaty i ma władzę. Połączenie cech, z którego składa się archaiczny samiec alfa. Nic w filmie nie sugeruje, że jest miły, dowcipny, czy w ogóle fajny. Idealnie pasuje do zaspokojenia pierwotnych potrzeb pań. Dla nas byłaby to naga, chętna laska. 

Tak dochodzimy do prostego i łatwego do przewidzenia podsumowania. Nie mamy szans zrozumieć potrzeb istot, których nawet najprostsze i podstawowe pragnienia są zawiłe jak fabuła „Mody na Sukces”. Potrzeb, które społeczeństwo uczy ignorować i im się nie poddawać?. To jak próbować zrobić omlet według trzech różnych przepisów... i to na jajecznicę, jajka sadzone i pieczeń po angielsku.

Autor: MGos
Połączenie Tony'ego Stark'a i Bruce'a Wayne'a :)


Dodał(a): MGos Niedziela 24.07.2022