Jedna kobieta to za mało

Sama myśl, że mężczyzna mógłby utrzymywać harem, budzi w naszym pięknym kraju zgorszenie równie wielkie, jak zbiorowy gwałt, zaś bigamiści zawsze uchodzili w oczach rodzimych dewotów za kreatury bardziej wstrętne niż seryjni mordercy.
Seksuolog

A przecież obcowanie jednego samca z kilkoma samicami jest... zgodne z naturą! Ba!, taką myśl można uzasadnić nie tylko rozsądkiem, ale racjami naukowymi. Udowodnimy więc, że poligamia nie tylko jest zdrowa i higieniczna. Udowodnimy, że jest wręcz niezbędna do życia! Na pohybel bigotom!

LONG, LONG, LONG
Spośród wielu badań dotyczących poligamii wyróżniają się prace naukowców z Uniwersytetu Sheffield (Wielka Brytania). Na podstawie analiz przeprowadzonych w 140 krajach wywiedli oni, że poligamiści żyją średnio 8 lat dłużej niż monogamiści. Rewelacja! – Mężczyzna z kilkoma żonami jest długowieczny, ponieważ bardziej o siebie dba – twierdzi dr Virpi Lummaa, szef projektu badawczego. – Mając kilka kobiet, nie traci sił na zdobywanie kolejnej. – Gdy monogamiście umrze  żona, on przeżywa stres, który wydłuża się na okres poszukiwania nowej partnerki – dodaje Chris Wilson, antropolog z brytyjsk iego Uniwersy tetu Cor nell. – Jeżeli taki dżentelmen ma kilka kobiet, miejsce jednej w naturalny sposób zajmuje kolejna. Mamy więc powrót do równowagi psychicznej, która gwarantuje długie życie. I w takiej sytuacji raczej nie dojdzie do dość dramatycznych wydarzeń, które naukowcy obserwowali w niemieckim Münster na jeziorze Aasee – tutejszy łabędź po odejściu stałej partnerki w zastępstwie zakochał się w... rowerze wodnym.

– Poligamia sprzyja naturze, gdyż eliminuje słabych samców. Najzdolniejszy przekazuje swój materiał genetyczny kilku partnerkom, a ten gapowaty nie ma żadnej samicy i możliwości powielania swoich kiepskich genów – pisze w swojej pracy dr Lance Workman z Uniwersytetu Bath Spa (Wielka Brytania). – Dla natury monogamia jest niekorzystna, bo uniemożliwia samcowi skuteczne, a więc urozmaicone przekazywanie genów – twierdzi z kolei dr Magdalena Środa, etyk z Uniwersytetu Warszawskiego. Nic dziwnego,  że w naturze wielopartnerstwo jest raczej regułą niż wyjątkiem. Tylko 4 procent zwierząt łączy się na dłużej w pary: bobry, gibony, ropuchy, piżmoszczury, nietoperze, łabędzie, krewetki, korniki oraz... karaluchy. No i ludzie.

MILENIUM BŁĘDÓW
Zadajesz sobie pewnie teraz pytanie – czy ja jestem z natury poli–, czy monogamiczny? Już ci odpowiada my. W 2007 roku międzynarodowy zespół antropologów pod wodzą dra Michaela Hammera z Uniwersytetu Arizona (USA) przebadał strukturę chromosomów mężczyzn i kobiet z sześciu grup etnicznych i wydał jednoznaczną opinię: ludzie od zarania dziejów byli gatunkiem wysoce poligamicznym – na jednego samca przypadało średnio pięć, sześć kobiet. Dlaczego więc wzorcem jest teraz model 1+1? U podłoża legły... pieniądze. Monogamia upowszechniła się w starożytnym Rzymie, by zagwarantować przejrzystość dziedziczenia i zapobiec sporom o spadek. Od Rzymian monogamii nauczyli się Izraelici, a po nich – chrześcijanie. I do dziś tkwimy w tym błędzie.

BOSKA CZY LUDZKA
– W Starym Testamencie ani razu nie pada słowo „małżeństwo” – dowodzi niemiecki teolog Herbert Haag. OK, Adam i Ewa nie mieli innego wyboru, niż żyć w monogamii. Ale wielcy wczesnego Kościoła Chrześcijańskiego nie ograniczali się. Król Salomon mógł się pochwalić 700 „stałymi” kobietami i 300 przygodnymi kochankami. Pobożny Abraham również nie poprzestał na jednej partnerce. Dopiero nowotestamentowe zapisy mówią o karze za cudzołóstwo. To dowód, że monogamia nie jest boskim nakazem, lecz wymogiem społecznym.Co ciekawe, chrześcijanie obchodzili religijny zakaz wielożeństwa. Jak pisze francuski badacz Georges Duby w książce „Historia życia prywatnego”, do XVII w., zanim Kościół wydał ogólnoeuropejską wojnę poligamii, chrześcijanin mógł posiadać kilka kobiet i nieślubnych dzieci, pod warunkiem przyjęcia ich pod własny dach. Takie grupy nazywano „rodzinami poszerzonymi” i były legalne oraz akceptowane. Przypominały nieco komuny hippisów z lat 60. XX wieku.

WIELOŻEŃSTWO DLA BOGATYCH
Na naszym polskim podwórku poligamia miała się dobrze już po przyjęciu chrześcijaństwa. Istnieją teorie, że mocarstwowa pozycja Polski Chrobrego wynikała z płodności rycerzy, którzy w domu, poza żoną, mieli po kilka nałożnic. Gdy nałożnice wypędzono, płodność spadła i już Krzywousty zamiast wielkiej armii miał tylko przyboczną bandę dobrą co najwyżej do łupieżczych rozrób. Charakterystyczne, że tam, gdzie kończą się wpływy chrześcijan, kończy się też monogamia.

Sonda

Seks po alkoholu?

Małżeństwa z wieloma kobietami dozwolone są m.in. w większej części Afryki oraz Azji Południowo–Wschód niej, czyli tam, gdzie panuje buddyzm, animizm czy islam. Ten ostatni np. dopuszcza życie nawet z czterema paniami.

Mężczyzna musi jednak utrzymywać swoje kobiety i traktować je równorzędnie. Oznacza to, że jeżeli np. jedna dostanie prezent, pozostałe także muszą taki otrzymać. Faworyzowanie jednej może skończyć się awanturą i rozwodem z pozostałymi. Wielożenne związki są więc luksusem zarezerwowanym dla bogatych. Ale już w takiej Nigerii mężowie biorą sobie tyle kobiet, na ile mają ochotę i nie patrzą na koszty. Przykładem niech będzie 84–letni Bello Abubakar, były nauczyciel (więc niezbyt zamożny), który w latach 90. legalnie pojął 86 kobiet.

JAZDA PRÓBNA
A gdyby pozostawić wybór ludziom? – Usunięcie prawnego zakazu wielożeństwa znacznie zmniejszyłoby poziom hipokryzji – mówi w wywiadzie dla „Przeglądu” dr Bogusław Pawłowski, antropolog. – Tym bardziej  że zdaniem seksuologów co czwarta żona i co trzeci mąż i tak zdradzają współmałżonków. – Faceci oglądają się za młodymi dziewczynami, podświadomie szukając matki dla swojego dziecka. I fakt, że mają od lat wspaniałą, kochaną  żonę, niczego nie zmienia. O ileż łatwiej byłoby, gdyby mężczyzna mieszkał ze swoimi kochankami – dowodzi Belisa Varnich, angielska psycholog. – Kobiety nie zachodziłyby w głowę „gdzie on idzie”, bo seks miałby w domu. A on też przestałby oglądać się za innymi, bo byłby zaspokojony. – Jestem za wielożeństwem – entuzjazmuje się Krzysztof Bojar, seksuolog. – Jawne posiadanie kilku partnerek pozwoliłoby mężczyznom zaplanować życie seksualne, nie ryzykując wysiłku i konieczności wspomagania farmakologicznego. – Olbrzymim marnotrawstwem z punktu widzenia genetyki jest współżycie mężczyzny tylko z jedną kobietą – mówi seksuolog dr Marek Marciniak. – Ale wątpię, czy gdyby znieść zakaz, Polacy skorzystaliby z takiej opcji... Ale, panie doktorze, niech ktoś nam przynajmniej pozwoli na jazdę próbną!
Co one na to?

Dodał(a): Józef Warmiński Piątek 09.09.2011